Widzew z dubletem w derbach Łodzi!

Derby Łodzi do kalendarza Ekstraklasy wróciły po 11 latach nieobecności. Jesienią górą był Widzew (1:0). Okazja do rewanżu dla Rycerzy Wiosny nastąpiła właśnie w tej kolejce. Piotr Stokowiec nie wygrał jeszcze żadnego spotkania ligowego jako trener ŁKS-u. Jego zespół cały czas walczy o wyjście ze strefy spadkowej. Zwycięstwo w derbach na pewno by dodało drużynie skrzydeł. Jednak Widzew nie przegrał na stadionie lokalnego rywala od 2008 roku. Dodatkowo w tym sezonie rzadko zaznaje smaku porażki na wyjazdach. Podopieczni Daniela Myśliwca przegrali bowiem tylko jedno z ostatnich sześciu takich spotkań.

REKLAMA

Niemrawa postawa z obu stron

ŁKS zaczął spotkanie o wiele odważniej. W zespole Piotra Stokowca emanowała dość duża pewność siebie i wiara we własne umiejętności. Gospodarze nacierali na bramkę strzeżoną przez debiutującego w bramce Rafała Gikiewicza, lecz nic z tego nie wynikało. Z kolei Widzewiacy grali bardzo spokojnie, tak jakby podopieczni Daniela Myśliwca chcieli dać się wyszaleć swoim rywalom i w odpowiednim czasie wcisnąć wyższy bieg. Jednak nic z tych rzeczy. Pasywnie grali bardzo goście i nie do końca wyglądali na ludzi, którzy chcą swoim graniem połykać przestrzenie i atakować bramkę ŁKS-u. Jedynym pomysłem Widzewa były długie piłki posyłane za linię obrony, których adresatem miał być rzecz jasna napastnik Widzewa – Jordi Sanchez. Momentami wyglądało to tak, jakby piłkarze Widzewa mieli zakodowane tylko takową taktykę. Katowali ją bez przerwy.

Poza tym dość ociężale wyprowadzali piłkę spod własnego pola karnego. Wszystko wyglądało bardzo ślamazarnie i ospale. Gra przypominała raczej partię piłkarskich szachów niż forsowanie odważnej postawy. Obie ekipy wyczekiwały na błąd rywala. Takich zbyt wiele nie dostały, dlatego pierwsza połowa wyglądała tak, a nie inaczej. Bardzo spokojne granie w derbach Łodzi. Widzew grał tak, jakby nie za bardzo chciał się narzucać, czekając na swoją szansę. Z kolei ŁKS chciał, ale nie do końca potrafił. Brakowało umiejętności i chłodnej głowy ostatniej drużynie Ekstraklasy.

Widzew zaczął grać odważniej

Goście zaczęli drugą połowę o wiele odważniej. Tak jakby piłkarze Daniela Myśliwca postanowili wziąć sprawę w swoje własne ręce. Skoro gospodarze nie byli w stanie tego zrobić, to Widzew chciał pokazać rywalowi jak się strzela gole. Widzewiacy z minuty na minutę nacierali coraz bardziej, aż wreszcie w 54. minucie znaleźli drogę do bramki. Dośrodkowanie Frana Alvareza wykorzystał Jordi Sanchez. Było to drugie trafienie hiszpańskiego napastnika w derbach Łodzi.

źródło: CANAL+ SPORT w serwisie X

Widzew wyszedł naładowany na drugą połowę. Przede wszystkim odpowiedzialność za grę swojego zespołu wzięli liderzy zespołu Daniela Myśliwca: Jordi Sanchez, Bartłomiej Pawłowski czy Fran Alvarez. Gospodarze po stracie gola próbowali ruszyć z odsieczą, lecz kolejny raz w ich poczynaniach brakowało konkretów oraz lidera, którzy byłby w stanie popchnąć zespół do przodu. Nie było zawodnika w szeregach ŁKS-u, który zrobiłby coś nadzwyczajnego i odważnego. Widzew grał bardzo wyrachowany i mądry futbol. Wynik meczu w 92. minucie Fabio Nunes.

źródło: CANAL+ SPORT w serwisie X

Wiedział zespół Myśliwca kiedy wrzucić wyższy bieg, czy oddać piłkę przeciwnikowi. Tego nie mieli podopieczni Piotra Stokowca, którzy przegrali drugie derby w tym sezonie. Gospodarze nie dysponowali żadnymi konkretami. Dlatego musieli uznać wyższość lokalnego rywala. Na ŁKS chyba nie ma już ratunku w tym sezonie. Ta drużyna przegrywa mecz za meczem. Poza tym coraz mniej remisuje. Skoro Rycerze Wiosny nie są w stanie pokonać lokalnego rywala, który nie gra wybitnego meczu, to już naprawdę trzeba zacząć się powoli godzić z kolejnym spadkiem z Ekstraklasy. A mamy dopiero połowę lutego.

ŁKS Łódź — Widzew Łódź 0:2 (Sanchez 54′, Nunes 90+2′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,647FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ