Derby dla Widzewa! Cenne zwycięstwo Widzewiaków z ŁKS-em

Gdy Widzew i ŁKS po raz ostatni mierzyli się w Ekstraklasie, prezydentem RP był Bronisław Komorowski, Polska szykowała się do EURO, o tytuł mistrza kraju bił się Śląsk i Ruch, Erling Haaland miał niecałe 12 lat, a telefony z dotykowym ekranem nie były tak powszechne. Dzisiaj, pierwszy raz od kwietnia 2012 roku mogliśmy oglądać derby Łodzi na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Obydwa zespoły póki co nie zachwycają w tym sezonie – po 3 kolejkach zgromadziły po 3 punkty. Choć to Widzew wydawał się być faworytem, można było spodziewać się fantastycznego widowiska.

REKLAMA

Bez bramek, lecz pełno emocji

Na początku Widzew wywierał większą presję na przeciwnika, jednakże to ŁKS zaatakował jako pierwszy. W 7. minucie przestrzeń stworzył sobie Kay Tejan. Holender był ok. 5 metrów od bramki i miał wyborną okazję na strzelenie gola. Z jego strzałem poradził sobie Henrich Ravas. Chwilę później ze sporej odległości uderzył Kamil Dankowski. Piłka leciała za kołnierz Ravasowi, jednak Słowak ponownie się wykazał.

Po tych akcjach przyjezdnych gra się uspokoiła. Bez groźnych ataków gra toczyła się najpierw na połowie ŁKS-u, a potem na połowie Widzewa. Przewaga każdego z zespołów była krótka i ulotna – żadna z ekip nie była w stanie zdecydowanie narzucić rywalowi warunki gry. Największym wydarzeniem po tych dwóch akcjach ŁKS-u było przerwanie gry. Dym z rac, odpalonych podczas oprawy z okazji 600-lecia Łodzi uniemożliwiał dalszą rozgrywkę. Na szczęście nie na długo.

Widzewiacy mieli wspaniałą okazję na objęcie prowadzenia. W 32. minucie piłka znalazła się pod nogami Filipa Przybułka. Ten strzał zmierzał ku bramce Aleksandra Bobka, ale w ostatniej chwili strzał zablokował Marek Flis i uratował swój zespół. Podopieczni Janusza Niedźwiedzia nie przestawali naciskać. 4 minuty później sędzia podyktował gospodarzom rzut wolny. Do piłki podszedł Bartłomiej Pawłowski. Oddał groźny strzał, jednak Bobek wyciągnął się jak struna i obronił to uderzenie.

45 minut gry zwieńczone golem Widzewa do szatni

W 41. minucie mnóstwo miejsca i czasu miał Fabio Nunes. W takiej sytuacji Portugalczykowi nie pozostało nic innego, jak oddanie strzału, w jego przypadku na dalszy słupek. Po raz kolejny wykazał się Bobek udowadniając, że w 19-letnim wychowanku ŁKS-u drzemie ogromny potencjał. Jednakże przy takim nacisku Widzewa musiał skapitulować. W 45. minucie piłką pograł duet Pawłowski – Sanchez. Pawłowski po świetnym dryblingu podał do Jordiego w pole karne, a ten wykończył akcję silnym, i co istotne, skutecznym strzałem.

Widzewiacy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. W 2. minucie doliczonego czasu gry Marek Hanousek dograł do Jordiego Sancheza. Hiszpan znalazł się w sytuacji sam na sam i z zimną krwią pokonał golkipera ŁKS-u. Radość gospodarzy przerwali jednak sędziowie – Sanchez był na minimalnym spalonym. Jednakże i tak Widzew pokazał, że jak na razie to on przeważa.

Po pierwszej połowie, a zwłaszcza jej końcówce można było powiedzieć, że derby Łodzi nie zawodzą. W to spotkanie Widzew wszedł dosyć niemrawo, natomiast potrzebował czasu, żeby się rozkręcić. ŁKS swoje szanse też miał, jednak trochę brakowało im skuteczności. Z niektórych sytuacji udało się wyjść podopiecznym Kazimierza Moskala obronną ręką, m.in. za sprawą Aleksandra Bobka. W drugiej połowie nie mogli oni tylko polegać na obronie czy nieskuteczności rywala, lecz powinni byli wziąć sprawy w swoje ręce i ruszyć na bramkę Widzewa.

Ciekawie na trybunach, nudniej na boisku

ŁKS miał szansę zrewanżować się za tę bramkę. W 50. minucie groźny strzał z dystansu oddał Michał Mokrzycki – zabrakło dosłownie centymetrów, gdyby ten strzał poleciał trochę w inną stronę, to z pewnością byłoby już 1:1. Czasu było coraz mniej. Widzew naciskał na rywala, grając wysokim pressingiem. ŁKS z kolei czekał na pomyłkę przeciwników, aby wyprowadzić bolesny w skutkach dla przeciwnika kontratak. Rycerze Wiosny szukali wyrównania, jednak nie byli w stanie go odnaleźć.

W 69. minucie prawym skrzydłem na bramkę ŁKS-u ruszyli rozpędzeni podopieczni Janusza Niedźwiedzia. Sanchez dograł piłkę do Dominika Kuna. To była niezwykle dogodna szansa na podwyższenie prowadzenia, lecz Kun nie był w stanie ze wślizgu wbić piłki do bramki. Gra Widzewa była pełna spokoju, radzili sobie z przeciwnikami. Na około 15 minut przed końcem spotkania mecz ponownie został przerwany z tego samego powodu, co wcześniej. Oprawa robiła dobre wrażenie, jednak utrudniała grę. Koniec końców mecz został wznowiony. Mimo to na stadionie Widzewa iskrzyło. Piłkarze przepychali się między sobą, a w doliczonym czasie gry z boiska wyleciał Luis da Silva.

Widzew nadal nacierał na bramkę ŁKS-u, jednak to starcie ostatecznie zakończyło się jednobramkowym zwycięstwem. Wygrana Widzewa jest niepodważalna, lecz podopieczni Janusza Niedźwiedzia powinni byli wygrać wyżej. Kontrolowali przebieg spotkania, choć nie od samego początku. Podopiecznym Kazimierza Moskala dopomogła dobra forma Bobka oraz błędy Widzewiaków. A czy ten mecz natchnie łodzian i wejdą na zwycięską ścieżkę, jak jesienią zeszłego roku? O tym przekonamy się w najbliższych tygodniach.

Widzew Łódź – ŁKS Łódź 1:0 (45′ Sanchez)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,655FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ