Wbrew stereotypom. Jak Raków Częstochowa zerwał z ekstraklasową mentalnością

Nie dotarliśmy jeszcze do półmetku sezonu ligowego, a przewaga Rakowa Częstochowa nad resztą drużyn sięga już 7 punktów. Podopieczni Marka Papszuna doskonale radzą sobie z presją głównego faworyta do tytułu, konsekwentnie realizując mistrzowskie aspiracje. Czy udany początek rozgrywek zakończy się sukcesem? Przekonamy się za kilka miesięcy. Warto jednak zwrócić uwagę, jak Raków odróżnia się od reszty Ekstraklasy.

REKLAMA

Ivi robi różnicę, ale Raków nie jest już od niego uzależniony

Marek Papszun w minionym sezonie posiadał w swoim zespole wyrazistego lidera ofensywy. Ivi Lopez miał swój udział w blisko połowie (27 na 60) ligowych trafień, stając się najlepszym strzelcem i drugim najlepszym asystentem zespołu. Nie brakowało głosów, że wraz z jego potencjalnym odejściem gra Rakowa posypie się, a szanse walki o mistrzostwo zostaną zredukowane. W Częstochowie zdołali jednak przedłużyć umowę ze swoją gwiazdą i… znaleźć odciążenie. Owszem, Ivi dalej robi swoje, ale w lidze minimalnie lepsze statystyki osiąga Bartosz Nowak. Gdy Hiszpana zabrakło w kadrze na mecz z Lechią Gdańsk, jego koledzy i tak wygrali 3:0. Podczas spotkania ze Śląskiem Wrocław spędził na murawie niewiele ponad kwadrans, a Raków wygrał 4:1.

Włodarze klubu z Częstochowy zrobili coś bardzo logicznego, a zarazem obcego dla przedstawicieli innych drużyn Ekstraklasy. Mając jednego znakomitego piłkarza, sprowadzili innego, który może go odciążyć (Nowak). Moglibyśmy w tym miejscu przywoływać także takich graczy jak Mateusz Wdowiak, czy powracający po kontuzji Marcin Cebula. Raków zadbał o szeroką kadrę, dzięki czemu Papszun może dobierać zawodników pod konkretnego rywala. Dziś brak Iviego nie jest potężnym ograniczeniem. Zaryzykujemy stwierdzeniem, że Papszun mógłby wystawić dwie jedenastki i obie miałyby wysokie miejsce w Ekstraklasie. Jasne, problematyczna jest obsada ataku. Gutkovskis nie grzeszy skutecznością, Fabian Piasecki strzelił ostatnio gola z Lechem Poznań, ale dalecy jesteśmy od zachwytów nad jego grą. Paradoksalnie — Kolejorz rywalizując w europejskich pucharach, ma obecnie węższą kadrę niż Raków, który do nich nie awansował. Dzięki temu Papszun może rotować i nie odczuwa braku poszczególnych trybów swojej machiny. Co ciekawe, już padły deklaracje, że zimą klub poszuka kolejnych wzmocnień. W klubie nie idą po najtańszej linii, a cały czas szukają poprawy jakości składu.

Na pohybel zasadom

Raków Częstochowa nie stawia na młodzież i nie zwraca uwagi na narodowość piłkarzy. Gdy do znudzenia powtarzamy, że szansą rozwoju dla polskich klubów powinna być promocja młodych talentów, w Częstochowie nic sobie z tego nie robią. Najwyraźniej są nawet gotowi zapłacić karę w związku z niewystarczającą liczbą minut graczy poniżej 22 roku życia. Nie spełnią przepisów Pro Junior System? Trudno, najwyżej trzeba będzie zapłacić 3 miliony złotych — a niewykluczone, że uda się zminimalizować problem w dalszej części sezonu. Dziś dla Rakowa najważniejsze jest punktowanie — reszta schodzi na drugi plan.

Czy tego typu myślenie ma sens? I tak i nie. Z jednej strony, w Ekstraklasie gra się o mistrzostwo Polski, a nie wysokie miejsce w klasyfikacji PJS. Bądźmy uczciwi, ilu z Was potrafi wymienić podium tego zestawienia w minionym sezonie? No właśnie. Jednocześnie jednak, w ten sposób trudno będzie wypromować graczy, którzy budziliby wielkie zainteresowanie na rynku transferowym. Jest Vladan Kovacevic, który już latem był na liście Benfiki, ale gdybyśmy dziś mieli wskazać gracza poniżej 22 roku życia, który będzie wart wielkie pieniądze — no cóż. Najdroższy jest Kacper Trelowski (700 tys. euro wg transfermarkt), który wyraźnie przegrywa rywalizację z Kovaceviciem. Przyszłościowo — klub traci szansę sporego zarobku na promocji młodzieży, doraźnie — stawia na „sprawdzonych” zawodników, po których Papszun wie, czego się może spodziewać.

Raków nie buduje składu tak, jak chce opinia publiczna, tylko tak by osiągnąć konkretny cel.

Europejskie puchary? Dawno i nieprawda

Całkowicie o tym zapomniałem. Nie jest też tak, że jakoś zazdroszczę tego Lechowi, bo wiem, że wiąże się to z kolejnymi, dodatkowymi wyzwaniami. Wiadomo, że awans do fazy grupowej byłby znakomitym osiągnięciem, ale teraz gramy na dwóch frontach i skupiamy się wyłączne na tym.

Marek Papszun, źródło: PKO Ekstraklasa. Marek Papszun przed meczem Lech Poznań – Raków Częstochowa [WYWIAD] (sport.tvp.pl)

Jesteśmy w stanie uwierzyć w słowa Marka Papszuna z wywiadu dla TVP Sport. Jednym z najgorszych błędów rodzimych trenerów jest nieustanne wracanie do spotkań w europejskich pucharach. Ileż to razy widzieliśmy, jak polski zespół „prawie” ogrywał jakiegoś rywala w kwalifikacjach Ligi Mistrzów/Europy, a potem wracano do tego przez kolejne 6 miesięcy. Jasne, Raków był bliski wyeliminowania Slavii i gry w fazie grupowej Ligi Konferencji. Nie udało się? Trudno, zapominamy i za rok próbujemy znowu. Nie było żadnych górnolotnych przechwałek — chociaż do dziś część ekspertów próbuje wmawiać, że europejska przygoda Rakowa była udana. Nie była — bowiem nie udało się awansować. Misja zakończyła się niepowodzeniem, ale nie doprowadziła do jakichś radykalnych kroków. Zespół Papszuna nie musiał dokonywać wyprzedaży, bo ktoś „rozsądnie” zaplanował premie z europejskich pucharów do budżetu.

Papszun odciął się od tego co było w sierpniu i skupia na tym co jest teraz

A jest — fotel lidera ze sporą przewagą nad reszty ligi.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,601FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ