SZOK! Luton zatrzymało Liverpool… ale i tak może czuć niedosyt

Dzięki porażce Arsenalu oraz wyznaczeniu spotkania Tottenhamu na poniedziałek Liverpool stanął dziś przed okazją, aby wskoczyć na 2. miejsce w tabeli. Trzeba tylko było pokonać Luton na Kenilworth Road. Teoretycznie nie powinno być to dla zespołu Jurgena Kloppa problemem, ale takie mecze bywają zdradliwe.

REKLAMA

Gospodarze rzeczywiście postawili dość trudne warunki

Przyjęli postawę, której mogliśmy się spodziewać. Bronili się w niskim pressingu, ale okazjonalnie, gdy pojawiała się okazja przesuwali się wyżej i skracali przestrzeń. Taka strategia w połączeniu z odpowiednią agresją, ustawieniem i wyeliminowaniem błędów indywidualnych przynosiła korzyści. Oczywiście Liverpool kreował sobie sytuacje, ale to było nieuniknione. Dla Roba Edwardsa najwazniejsze było, że jego zespół bronił na swoich warunkach. W pierwszej połowie często Thomasa Kamińskiego próbował zaskoczyć Darwin Nunez, ale bramkarz The Hatters spisywał się dobrze.

Do podstawowego składu The Reds wciąż nie wrócił Luis Diaz, a szansę na lewej obronie dostał dziś Joe Gomez. Grając na stronie z Jotą Liverpoolowi brakowało na tym skrzydle odpowiedniego rozszerzenia gry. Prawa strona, która w tym sezonie jest najgroźniejszą bronią Liverpoolu też nie działała tak dobrze jak zwykle (brakowało współpracy między Salahem, a Szoboszlaiem), więc najczęściej przebijali się środkiem lub próbując podań nad graczami Luton.

Goście podkręcili tempo dopiero po potrójnej zmianie

Na boisku zameldowali się Harvey Elliot, Kostas Tsimikas i Cody Gakpo, a pod prysznic udali się Diogo Jota, Joe Gomez i Dominik Szoboszlai. Liverpool mógł objąć prowadzenie, ale najpierw w świetnej sytuacji spudłował Gakpo, następnie nie popisał się Salah, którego uderzenie głową z bliskiej odległości szczęśliwie zamieniło się w podanie do Nuneza, ale Urugwajczyk nie trafił w jeszcze prostszej sytuacji.

Gdy goście mieli coraz większą przewagę, wtedy Luton przeprowadziło zabójczy atak. Po rzucie rożnym dla The Reds i zamieszaniu w polu karnym gospodarze wyprowadzili błyskawiczną kontrę, po której Tahith Chong dał zespołowi prowadzenie na 10 minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Sensacja była blisko. Trzeba było jeszcze przetrwać kilkanaście minut, które podopieczni Roba Edwardsa rozegrali bardzo mądrze. Nie było „obrony Częstochowy”, a świadome zarządzanie wynikiem. Niemniej jednak, w 95. minucie Liverpool wreszcie trafił do siatki. Po dośrodkowaniu Elliota na 1:1 trafił Luis Diaz, który – przypomnijmy – przeżywa bardzo trudny moment, ponieważ jego tata został porwany.

Luton 1:1 Liverpool (80′ Chong – 90+5′ Luis Diaz)

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,649FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ