Stuttgart postawił się Realowi, ale poległ na Santiago Bernabeu

Real Madryt rozpoczynał nowy sezon Ligi Mistrzów podejmując na Santiago Bernabeu VfB Stuttgart. Królewscy dobrze wspominają pojedynki z niemieckimi zespołami z poprzedniego roku, kiedy to w drodze po swój 15. Puchar Europy rozgrywali z nimi łącznie 7 spotkań, nie przegrywając żadnego z nich. Carlo Ancelotti miał przed tym meczem tak powody do zmartwień, jak i do zadowolenia. Z jednej strony trochę z przymusu na środku obrony mecz rozpoczynał Dani Carvajal, z drugiej jednak do kadry i pierwszego składu po kontuzjach wracali Jude Bellingham i Aurelien Tchouameni.

Stuttgart zawiesił wysoko poprzeczkę

Stuttgart nie przyjechał jednak tylko po to, aby poczuć klimat tego legendarnego stadionu. Piłkarze Sebastiana Hoenessa chcieli pokazać, że nie przypadkowo znaleźli się w Lidze Mistrzów. I trzeba przyznać, że ich gra w ofensywie wyglądała płynniej niż próby gospodarzy. Swoimi akcjami na jeden kontakt zwłaszcza na początku sprawiali duże problemy defensywie Królewskich, o której najlepiej powiedzieć tyle, że było widać, że nie gra w optymalnym zestawieniu. Dużo pracy miał Thibaut Courtois, który co najmniej kilkukrotnie bronił swój zespół przed stratą bramki.

REKLAMA

Po drugiej stronie nie wyglądało to tak dobrze. Najlepsze efekty przynosiły indywidualne akcje, bo próby kombinacyjnego rozegrania kończyły się zazwyczaj błędem technicznym i stratą piłki. Ofensywa Realu była rozregulowana i każdy jej elementem pracował w trochę innym rytmie. Najwięcej zagrożenia stwarzał Kylian Mbappe, który kolejny mecz był bardzo aktywny na boisku. Na dziesięć minut przed przerwą sędzia wskazał na jedenasty metr przed bramką Stuttgartu, co byłoby najlepszą okazją Realu Madryt. Po analizie VAR arbiter zmienił jednak swoją decyzję. Królewscy robili, co mogli, aby wyjść na prowadzenie, ale prawdę mówiąc, mogli nie wiele. Goście dobrze bronili dużą liczbą zawodników, a kiedy już popełniali błąd, tak zawodnicy Los Blancos nie byli w stanie tego wykorzystać na swoją korzyść.

Emocje niemal do samego końca

Inaczej było już na samym początku drugiej połowy. Tym razem już pierwszy błąd w obronie został wykorzystany przez zawodników Realu Madryt, którzy wyszli na prowadzenie po trafieniu Mbappe. Los Blancos wyraźnie po przerwie wrzucili wyższy bieg. Grali znacznie dynamiczniej, a co ciekawe to wpłynęło pozytywnie na płynność ich gry. Znacząco przeważali, jednak po bramce nie byli w stanie stworzyć już sobie dogodnej okazji. Z czasem zaczęli zwalniać, co próbowali wykorzystać goście.

Stuttgart w końcu dopiął swego i doprowadził do wyrównania po dobrze wykonanym rzucie rożnym. Na listę strzelców wpisał się Deniz Undav, a Real znalazł się w trudnej sytuacji. Zawodnicy Hoenessa nie cofnęli się do obrony, a wręcz przeciwnie, szukali okazji do zdobycia kolejnej bramki. Królewscy musieli więc zwiększyć wysiłki w ofensywie, jednocześnie nie odkrywając się za bardzo z tyłu. Na nie całe 10 minut przed końcem udało im się wrócić na prowadzenie, odwdzięczając się rywalom tym samym – golem po rzucie rożnym. Asystował przy nim weteran, Luka Modrić, a do bramki strzałem głową trafił Antonio Rudiger. W ostatnich sekundach meczu wynik na 3:1 ustalił Endrick, oddając bardzo silny strzał zza pola karnego.

To nie był łatwy mecz dla Realu Madryt, mimo że grali z teoretycznie dużo słabszą drużyną, która była losowana z czwartego koszyka. Królewscy długo nie mogli złapać rytmu w ofensywie. Wciąż widać też w zespole Carlo Ancelottiego problemy z balansem między obroną a atakiem. Stuttgart zaprezentował się natomiast z bardzo dobrej strony, pokazując, że nie będzie dla nikogo łatwym przeciwnikiem.

Real Madryt 3:1 VfB Stuttgart (Mbappe 46′, Rudiger 83′, Endrick 90+5′ – Undav 68′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,642FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ