W ramach ćwierćfinału Ligi Mistrzów będziemy mieli okazję obejrzeć m.in. starcie Borussii Dortmund z Manchesterem City. Dla Borussen z pewnością nie jest to wymarzony rywal, ponieważ ekipa z Anglii prezentuje się w tym sezonie wyśmienicie i jest niczym napakowany wojownik czyt. Goliat. Dawidem w tej walce będzie oczywiście BVB, ale czy efekt końcowy również okaże się zaskoczeniem? Na tym polu pozostają spore wątpliwości.
Perspektywa: Borussia Dortmund
Wicemistrz Niemiec przeżywa w tym sezonie liczne wzloty i upadki. Pod koniec 2020 roku pożegnano się z trenerem Lucienem Favrem, a tymczasowo drużynę objął Edin Terzić, czyli gość, który BVB ma w sercu. Początki w jego wykonaniu były trudne, pozycja w lidze Borussii zbytnio się nie poprawiła, a przy tym styl gry pozostawiał wiele do życzenia. Teraz można śmiało stwierdzić, że jest zdecydowanie lepiej. Wrócili do ligowej walki o TOP 4, a w rozgrywkach Ligi Mistrzów udało im się wyeliminować hiszpańską Sevillę. Piłkarze z Dortmundu są na fali wznoszącej. Najprawdopodobniej w oczach wielu ta fala może się niedługo rozbić o ścianę, jaką jest Manchester City. Nie oszukujmy się, przeciwnik jest jednym z faworytów do sięgnięcia po końcowe trofeum, a w tym sezonie ligowym nie ma na nich mocnych. Pep Guardiola stworzył potwora, dzięki któremu umie skutecznie zneutralizować silne strony swoich „wrogów”, a te słabe bezwzględnie wykorzystać w bezpośredniej walce. Jednak czy szansa awansu do półfinału dla BVB jest z góry skreślona? Skądże, to jest futbol, a piłka pisała już nie takie scenariusze. Brak presji może być dla nich kluczowy, ponieważ w tej sytuacji Borussia nic nie musi, tylko może. Opadnięcie w ćwierćfinale z takim zespołem, jakim jest City, nie będzie żadnym powodem do wstydu. Zwłaszcza w tak specyficznym dla żółto-czarnych sezonie. Śmiem twierdzić, że wszyscy w Dortmundzie nawet by chcieli, żeby City ich zlekceważyło. Wówczas piłka będzie po ich stronie. Na pewno najważniejszą kartą przetargową, która może się okazać kluczowa, będzie dyspozycja Erlinga Haalanda w tym dwumeczu. Jak wszyscy dobrze wiemy, gość jest niesamowity, a w Lidze Mistrzów odpala prawdziwą armatę. Tak naprawdę, potrafi w pojedynkę zrobić dwie/trzy sytuacje, które dają duży zapas i komfort całej Borussii. Sprawa o tyle ciekawa, że ojciec Erlinga jest byłym piłkarzem City, a zdjęcia młodego Norwega w koszulce tego klubu już dawno okrążyły Internet. Haaland ma niesamowitą mentalność i raczej przygotuje się do tego spotkania ze specjalną motywacją. Kluczowa może także potencjalna obecność Jadona Sancho, który aktualnie zmaga się z kontuzją. Tak, Haaland i Sancho, to dwa największe asy (lub Jokery) w talii Borussii Dortmund.
Perspektywa: Manchester City
Początek sezonu w wykonaniu City był zaskakująco słaby, ale ich nigdy nie można spisywać na straty. W niektórych otoczeniach mówiło się wówczas o wypaleniu Pepa Guardioli. Kilka miesięcy później Manchester City ma tak niewiarygodną przewagę w Premier League, że nie muszą się o nikogo martwić w walce o tytuł, a sam Guardiola znów jest noszony na rękach. Zdaje się, że losowanie im sprzyja i dostali kolejną szansę na „łatwy” awans. Oczywiście presja pozytywnego wyniku spoczywa na ich barkach, ale nie raz, nie dwa, sobie już z ową radzili. Problemem może być sam profil rozgrywek. Parcie w Manchesterze na zdobycie Ligi Mistrzów jest ogromne od kilku sezonów, ale nigdy nic z tego nie wychodziło. Co więcej, City potrafi odpaść z teoretycznie najsłabszym możliwym rywalem. Dla przykładu – rok temu nie dali rady francuskiemu Olympique Lyon. Z tego powodu nie przypisywałbym im od razu awansu, bo już kilka razy popełniono ten błąd. Ale jeżeli celujesz w finał, trzeba wykorzystywać swoje szanse i przechodzić takich konkurentów. Zwłaszcza że na zwycięzcę tej pary w półfinale czekać będzie ktoś z dwójki PSG – Bayern Monachium, czyli dwóch finalistów poprzedniej edycji. Jak to mówią, twardy orzech do zgryzienia. Starcie z Borussią Dortmund może być tylko rozgrzewką w przedbiegach, ale niekoniecznie może potoczyć się po ich myśli, bowiem nawet w przedbiegach można złapać „kontuzję”. Jeżeli trener znowu nie zacznie eksperymentować przed najważniejszym starciem, a piłkarze będą wyglądać tak jak obecnie w lidze, to nie powinno być powodów do zmartwień.