Raków uczy się Europy. Tylko czy nie za wolno?

Raków Częstochowa wczorajszego wieczoru wreszcie dopiął swego. Mistrzowie Polski odnieśli pierwsze zwycięstwo w fazie grupowej Ligi Europy wygrywając ze Sturmem Graz na wyjeździe i przedłużając sobie tym samym nadzieje na 3. miejsce, które daje grę w fazie pucharowej Ligi Konferencji na wiosnę. W Austrii zobaczyliśmy zupełnie inny zespół niż ten, który oglądaliśmy przez większość pucharowej jesieni.

Raków Częstochowa uczy się Europy

O dotychczasowych występach Rakowa w Lidze Europy sporo mówi podejście kibiców do dzisiejszego meczu. Większość społeczności była rozczarowana grą Medalików w fazie grupowej. Ich spotkania nie przynosiły wielu emocji. Raków zdobył wcześniej jedynie dwa gole – oba w starciach ze Sportingiem. Raz grając niemal cały mecz w przewadze jednego zawodnika u „siebie” (czyli w Sosnowcu). Drugim z nich było trafienie „honorowe” Rundicia na wyjeździe w Lizbonie. Przed wyjazdowym meczem ze Sturmem nikt nie robił sobie wielkich nadziei na sukces zespołu z Częstochowy. Raków przyzwyczaił nas do tego, że w Europie są zespołem przewidywalnym. Odkąd po raz pierwszy zameldowali się w eliminacjach europejskich pucharów to bez potknięć eliminują słabszych rywali, z przeciwnikami na podobnym poziomie toczą bardzo wyrównane boje, natomiast jeśli trafią na zespół z wyższej półki to trudno jest im nawiązać wyrównaną walkę.

REKLAMA

Sturm Graz powinniśmy traktować jako zespół znajdujący się na tej samej półce, co Raków (ranking Elo plasuje ich na 96. miejscu, natomiast mistrzów Polski na 126. pozycji – różnica nie jest więc duża). W pierwszym spotkaniu rozgrywanym w Sosnowcu zespół Dawida Szwargi przegrał 0:1 będąc wyraźnie słabszym od Austriaków. To był jednak jeszcze okres, w którym Raków uczył się Europy.

W pierwszym meczu fazy grupowej z Atalantą (0:3) częstochowianie okazali rywalom zbyt dużo respektu i ograniczyli się tylko do bronienia. W drugim meczu ze Sturmem Graz (0:1) znowu brakowało im jakości w ataku. Trzeci mecz ze Sportingiem to pierwszy wywalczony punkt, w dużej mierze dzięki czerwonej kartce dla rywala. W kolejnym starciu z Portugalczykami Raków zaczął odważnie, ale ich zapędy szybko zahamował rzut karny i czerwona kartka dla Bogdana Racovitana, choć mimo to i tak dobrze się bronili. Wreszcie we wczorajszym meczu ze Sturmem pokazali, że w tej grupie nie są chłopcem do bicia.

Więcej odwagi

Na ten – nazwijmy to – okres adaptacji w fazie grupowej Ligi Europy zwracał uwagę sam Dawid Szwarga. – Uważam, że poprzednie spotkania w fazie grupowej były nam potrzebne, aby zebrać doświadczenie, aby nie okazywać rywalom zbyt dużego respektu – powiedział trener Rakowa w wywiadzie pomeczowym dla stacji Viaplay. Słowa Szwargi potwierdzają słuszność tez kibiców i ekspertów o zbyt bojaźliwej grze Rakowa w poprzednich spotkaniach. Ze Sturmem zobaczyliśmy jednak zespół nastawiony inaczej – z większą odwagą, chęcią do przejęcia inicjatywy i ofensywnym nastawieniem. Raków nie bał się zakładać wysokiego pressingu, dzięki czemu potrafił odzyskiwać futbolówkę na połowie rywala. Chętniej także rozgrywał piłkę od własnej bramki, a poszczególni piłkarze brali na siebie większą odpowiedzialność.

Widać było to przy strzelonej bramce. Wprawdzie Raków szczęśliwie wyszedł spod pressingu unikając straty po złym podaniu Rundicia. Jednak chęć rozgrywania od własnej bramki znamionuje odwagę. Następnie Gustav Berggren mając wolną przestrzeń odważnie poprowadził piłkę przez prawie pół boiska, oddał ją do Jeana Carlosa, a ten wygrał pojedynek z obrońcą i dograł w pole karne do Yeboaha, który umieścił piłkę w siatce.

Viaplay Sport Polska w serwisie X

Bardziej zdecydowana gra Rakowa w ataku przełożyła się na liczby. To był ich najlepszy występ w LE pod kątem strzałów celnych oraz drugi – po starciu ze Sportingiem, w którym od 8. minuty grali w przewadze jednego zawodnika – w statystyce strzałów oraz goli oczekiwanych (xG). Takie podejście niosło za sobą więcej ryzyka, ponieważ Sturmowi często wystarczało niewiele, aby wyprowadzić atak na bramkę Vladana Kovacevicia. Mimo to udało zachować się czyste konto.

Plan Rakowa

Najbardziej zaskakującą decyzją Dawida Szwargi było posadzenie na ławce Srdjana Plavsicia, jednego z najlepszych piłkarzy ostatnich tygodni w ekipie mistrza Polski. Trener Rakowa w rozmowie z Viaplay po meczu wytłumaczył jednak taką decyzję, ale jej powody mogliśmy zobaczyć już w trakcie spotkania. Raków chciał wykorzystać fakt, że przy wysokim ustawieniu wahadłowych w fazie ataku będą mieć przewagę liczebną w pierwszej linii – pięciu graczy Rakowa (napastnik, dwie „10-tki” i dwóch wahadłowych) przeciwko czterem obrońcom Sturmu. Częstochowianie często korzystali z dalekich podań na prawe skrzydło do Dejana Sorescu, który miał czas, aby dośrodkować lub rozwiązać akcje inaczej z pomocą schodzącego w boczny sektor kolegi. Tą stroną, zwłaszcza w pierwszej połowie, Raków tworzył najwięcej zagrożenia.

W czwartkowy wieczór w Austrii zobaczyliśmy Raków, który chcieliśmy oglądać od startu fazy grupowej Ligi Europy. Wzrostu dyspozycji zespołu Dawida Szwargi nie możemy upatrywać w personaliach, bo nadal sporo piłkarzy jest kontuzjowanych. Ze Sturmem nie mogli zagrać: Zoran Arsenic, Stratos Svarnas, Bogdan Racovitan (zawieszony za czerwoną kartkę), Giannis Papanikolau oraz ci, którzy kontuzjowani są już od początku sezonu (Ivi Lopez, Kamil Pestka, Adrian Gryszkiewicz), a John Yeboah nie był gotowy na grę od 1. minuty. W drugiej połowie po kontuzji Adnana Kovacevicia na środek obrony musiał zostać przesunięty Gustav Berggren. Do Grazu z zespołem pojechał 16-letni Tobiasz Mras. Mimo trudnej sytuacji kadrowej Raków odniósł bardzo ważne zwycięstwo pokazując, że coraz pewniej czuje się na europejskim gruncie i wyciągnął wnioski z poprzednich lekcji. Ostatni mecz fazy grupowej z Atalantą da nam odpowiedź, czy nauka nie została przyswojona jednak zbyt wolno, aby zagrać na wiosnę w Lidze Konferencji.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,746FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ