Raków jeszcze walczy o europejskie puchary!

W ciekawie zapowiadającym się starciu 32. kolejki PKO BP Ekstraklasy zmierzyły się ze sobą Raków Częstochowa i Pogoń Szczecin. Częstochowianie mają już tylko iluzoryczne, matematyczne szanse na obronę tytułu. Patrząc jednak na ich obecną dyspozycję, trudno się przychylić do tezy, że zagrają przynajmniej w eliminacjach Ligi Konferencji. Ponadto wiadomo także, że po tym sezonie z klubu odejdzie trener Dawid Szwarga. Nieco inne nastroje panują natomiast w Szczecinie. Ostatnie zwycięstwo Pogoni z Puszczą rozbudziło nadzieje na Pomorzu Zachodnim na grę w Europie. Przed starciem z Rakowem Pogoń zajmowała 5. miejsce, lecz zwycięstwo dałoby im awans na 3. pozycję. 3 punkty były szczecinianom niezwykle potrzebne, dlatego mieli zamiar zostać drugą drużyną w tym sezonie, która pokona Raków na ich terenie.

Świetne 45 minut Rakowa

Lepiej w to starcie wszedł Raków, co szybko zaowocowało. W 6. minucie jedna z wrzutek Medalików została zablokowana ręką przez Leo Borgesa. Na nieszczęście Brazylijczyka, ta sytuacja miała miejsce w polu karnym i musiała zostać odgwizdana jedenastka. Egzekwował ją Giannis Papanikolaou. Valentin Cojocaru wyczuł intencje przeciwnika, lecz na dobitkę nic poradzić nie mógł i Grek wykończył ten rzut karny na raty.

REKLAMA
źródło: Canal+ Sport/X

Pierwsze 15 minut toczyło się całkowicie pod dyktando podopiecznych Dawida Szwargi. Naciskali, wywierali presję, byle tylko podwoić swoją przewagę. Pogoń kompletnie sobie nie radziła na boisku, oddając w ciągu 20 minut tylko jeden strzał. Raków z kolei czuł się świetnie na boisku, potwierdzając to w 20. minucie. John Yeboah odebrał piłkę w kluczowym momencie, pod bramką Pogoni. Zauważył nadbiegającego Ante Crnaca i Chorwat z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki.

źródło: Canal+ Sport/X

Pogoń na murawie nie stawiała praktycznie żadnego oporu. Obrona Portowców funkcjonowała jakby chciała, lecz nie mogła. Najbardziej elektryczny w tym meczu na boisku był zdecydowanie Borges. Nie dość, że sprokurował rzut karny, to jeszcze dał się ograć Yeboahowi jak dziecko w meczu trampkarzy. Choć pod koniec drugiej połowy to podopieczni Jensa Gustafssona więcej grali piłką, to nie byli sobie w stanie wypracować niczego konkretnego. Z drugiej strony lepsze to, niż bierne obserwowanie poczynań Rakowa. W tyłach szczecinianie mieli niemało problemów, a ich gra z przodu była mierna i bezproduktywna. Nie oddali oni ani jednego celnego uderzenia w ciągu całej pierwszej połowy – przegrywali zdecydowanie zasłużenie.

Jeden celny strzał – tylko na tyle było dziś stać Pogoń

W drugiej połowie niewiele się zmieniło. Nadal lepiej wyglądał Raków i wciąż to on był bliżej gola. W 49. minucie dogodną okazję miał Władysław Koczerhin, lecz Ukrainiec mógł nieco zaryzykować i nie uderzać wprost w bramkarza. Zwłaszcza, że dla jego zespołu wynik był jak najbardziej korzystny. Medaliki potem oddały inicjatywę Pogoni, czekając na jej poczynania. W 53. minucie sam na sam z bramkarzem był Efthymis Koulouris. Grek, zupełnie nie wiedzieć czemu, nie wykorzystał tak dobrej okazji na zdobycie bramki kontaktowej.

Gospodarze pozwolili przyjezdnym z Pomorza Zachodniego na nieco więcej, niż w pierwszej połowie. W drugiej części meczu Pogoń miała około 70% posiadania piłki i znacznie więcej oddanych strzałów. Ale co z tego, skoro ani jeden był celny? Portowcy grali beznadziejnie w ataku. Albo strzelali nie tam, gdzie trzeba, albo ich gra była zbyt czytelna dla obrońców Rakowa. W takiej sytuacji aż się prosi o skarcenie rywala. Kibice Rakowa korzystali z tej sytuacji i szydzili z porażki Pogoni w finale Pucharu Polski. Dopiero w 74. minucie Portowcy wreszcie zdołali uciszyć sympatyków Medalików. Po dośrodkowaniu w pole karne piłkę klatką piersiową przyjął Alexander Gorgon. Austriak podbił ją tak, żeby dać Kamilowi Grosickiemu możliwość strzału z pierwszej piłki, co też zrobił. W efekcie Pogoń oddała pierwszy celny strzał w tym meczu i wróciła do gry o punkty – Vladan Kovačević jedynie odprowadził piłkę wzrokiem.

źródło: Canal+ Sport/X

Pogoń robiła wszystko, żeby uniknąć porażki i wywalczyć choćby ten jeden punkt. Portowcy jednak przegrali wyścig z czasem i ostatecznie ulegli podopiecznym Dawida Szwargi. Gol strzelony przez Grosickiego częściowo zaciera bardzo złe wrażenie, jakie szczecinianie dziś wywarli na widzów. Pogoń grała fatalnie w ataku i niemrawo w obronie, co było głównymi przyczynami jej porażki. Jednym celnym strzałem w ciągu 90 minut trudno jest pokonać kogokolwiek, a co dopiero zespół z aspiracjami na grę w europejskich pucharach. Raków dzięki temu zwycięstwu przesunął się na 5. miejsce w tabeli, wyprzedzając Legię i właśnie Pogoń. O ile pierwsze 2 miejsca wydają się być poza zasięgiem, o tyle brąz jest jeszcze osiągalny dla częstochowian.

Raków Częstochowa – Pogoń Szczecin 2:1 (Papanikolaou 8′, Crnac 20′ – Grosicki 74′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,722FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ