Powrót Ricciardo i znakomity wyścig McLarena – 5 wniosków po GP Węgier

Max Verstappen wygrywając wyścig o GP Węgier na Hungaroringu sprawił, że Red Bull zapisał się w historii jako pierwszy zespół, który wygrał 12. wyścigów z rzędu. Przebili tym samym osiągnięcie McLarena z 1988 roku, którego kierowcami w tamtym czasie byli Ayrton Senna i Alain Prost. Jednak nie tylko taką historię napisał tegoroczny wyścig na Węgrzech.

REKLAMA

McLaren drugą siłą?

Istniały pewne obawy o to, że występ McLarena na Silverstone był tylko jednorazowym wyskokiem. Spekulowano, że tylko w tamtym weekendzie byli bardzo konkurencyjni, a już na Węgrzech mogą wrócić do dyspozycji z początku sezonu. Nic bardziej mylnego. Po raz kolejny obaj kierowcy w pomarańczowych bolidach rozdawali karty i walczyli o najwyższe lokaty. Najpierw w kwalifikacjach zajęli 2 i 3. miejsce. Następnie w wyścigu walczyli jak równy z równym z konkurencją.

Ostatecznie tylko Lando Norris stanął na podium, a Oscar Piastri zajął i tak wysokie 5. miejsce. Debiutującemu w Formule 1 Australijczykowi kolejny raz zabrakło niewiele do pierwszego podium w karierze. Na to jednak przyjdzie czas. Tym bardziej jeśli popatrzymy na dyspozycję zespołu jak i obu kierowców. Aż miło popatrzeć, jak odrodził się McLaren. Na ten moment są oni drugą siłą w stawce. Są takim zespołem, jakim był Aston Martin na starcie sezonu. Oby tylko dłużej kontynuowali swoje dobre tempo i walczyli o najwyższe cele, aż do końca. Wyścigów jeszcze sporo i z taką formą McLaren może śmiało celować nawet w drugie miejsce na koniec sezonu.

Walczący i nieustępliwy Mercedes

Wszyscy fani wiedzą doskonale, na co stać Mercedesa. Nie ważne jak bardzo im nie idzie, to nigdy się nie poddają i wyciskają ze swojego samochodu maksimum. O ile George Russell zawalił kwalifikacje i startował do wyścigu z 18. pozycji, tak kolei Lewis Hamilton sobotnie zmagania wygrał z Maxem Verstappenem o 0.003 sekundy. Jednak 7-krotny mistrz świata chyba zapomniał, jak się startuje z pierwszego pola, bo został szybko wyprzedzony przez trzy bolidy. George Russell awansował w wyścigu na 6. pozycję, a Lewis uplasował się ostatecznie tuż za podium. To dobra zdobycz punktowa tego zespołu mając na uwadze ich problemy z ustabilizowaniem formy. Są konkurencyjni i wyciskają ze swojego samochodu niemal maksimum. Nigdy nie można ich skreślać i myślę, że w tym sezonie jeszcze nie raz kierowca Mercedesa stanie na podium.

Słodko-gorzki powrót Ricciardo

O ile o możliwym powrocie Australijczyka mówiło się od jakiegoś czasu, tak chyba nikt nie spodziewał się go już teraz. Ricciardo wsiadał do nieznanego sobie bolidu AlphaTauri i miał od początku potwierdzać, że kierowane w jego kierunku pochwały były słuszne. Oczekiwania nie były ogromne, bo w końcu Nyck de Vries nie zawiesił poprzeczki zbyt wysoko. Daniel miał zwiększyć konkurencje w zespole notując wyniki zbliżone do tych Yukiego Tsunody. Tymczasem Australijczyk już w pierwszych kwalifikacjach uplasował się wyżej od Japończyka.

Wyścig rozpoczął się dla niego od problemów spowodowanych przez Guanyu Zhou, ale później było już tylko lepiej. Ricciardo złapał tempo, a w końcówce był w stanie wrócić na pozycję numer 13, z której to startował. Na mecie znalazł się też przed zespołowym kolegą, który był 15. Prezentował się znacznie lepiej niż de Vries w poprzednich wyścigach. Daje to nadzieje na zdobycze punktowe dla AlphaTauri w kolejnych startach. A punkty są im akurat bardzo potrzebne, bo na ten moment zajmują ostatnie miejsce w klasyfikacji konstruktorów.

Świetna sobota Alfy Romeo

Bardzo zaskakujące i jednocześnie radosne były sobotnie kwalifikacje dla kierowców Alfy Romeo. Guanyu Zhou wywalczył w nich start z 5. pozycji, a Valtteri Bottas z 7. lokaty. Dla Chińczyka był to najlepszy występ w kwalifikacjach w całej swojej karierze. Jednak na radosnej sobocie szybko się skończyło. Zhou zawalił start i stracił wiele pozycji. Podobnie jego kolega zespołowy. Widać było, że kierowcy włoskiego zespołu nie mieli tempa wyścigowego, a sobotnie kwalifikacje były niejako wypadkiem przy pracy. Pozytywnym zaskoczeniem, ale nadal wyjątkiem, a nie regułą.

Oby był to jednak początek czegoś lepszego dla obu tych kierowców. Wciąż mają bowiem spory potencjał. Fin to co prawda już niejednokrotnie go pokazał, lecz czas na Chińczyka, który odkąd trafił do F1 nie mógł pokazać 100% umiejętności z racji braku odpowiedniej maszyny. Czas to zmienić i miejmy nadzieję, że sobotnie kwalifikacje na Hungaroringu były początkiem czegoś lepszego w Alfie Romeo. Konkurencja nie śpi, a to czas, aby Alfa również ruszyła do boju. W środku stawki cały czas jest o co walczyć.

Nowy system kwalifikacji ma sens?

W ten weekend testowano nowy pomysł na wykorzystywanie opon w kwalifikacjach. W Q1 kierowcy musieli korzystać z najtwardszej mieszanki, w Q2 z pośredniej, a tylko w Q3 można było użyć tych z czerwonym paskiem. Przyniosło to kilka niespodziewanych rozstrzygnięć. Bolidy inaczej pracują na różnych mieszankach, przez co trudniej było przewidzieć zwłaszcza początek kwalifikacji. Do tej pory raczej nikt nie testował tempa kwalifikacyjnego na twardych oponach. Już na pierwszym etapie pożegnaliśmy George Russella, a jego zespołowy kolega finalnie skończył z poleposition. Na drugim etapie pożegnaliśmy jeden bolid Ferrari, a w Q3 oglądaliśmy Haasa i obu kierowców Alfy Romeo. Były emocje i niespodziewane rozstrzygnięcia, które pozytywnie wpłynęły na przebieg samego wyścigu. A w końcu o to chyba chodziło? Taki format zostanie przetestowany jeszcze na Monzy, po czym zapadną odpowiednie decyzje. Na ten moment zostawił on jednak pozytywne odczucia.

Aut. Mateusz Topolski & Michał Jeleń

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,645FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ