Piękna bramka Eze nie wystarczyła – comeback Tottenhamu z Palace

Tottenham należy do tych drużyn, które w tym sezonie nie mają szczęścia z kontuzjami. W miejsce jednego piłkarza wracającego na boisko inny opuszcza kilka spotkań. Jest James Maddison i Destiny Udogie? Z urazami wypadają Richarlison i Pedro Porro. Jednak mimo tych problemów kadrowych Ange Postecoglou uparcie trzyma się swojego pomysłu na grę i nie inaczej było tego popołudnia.

REKLAMA

Tottenhamowi brakowało skuteczności

Teoretycznie podopieczni Australijczyka od pierwszej minuty grali tak, jak życzyć mógł sobie ich trener. Nie dopuszczali rywali do wielu sytuacji, a sami kreowali sobie dobre okazje. Crystal Palace było zepchnięte na własną połowę i nie miało wielu argumentów – ponad 80% posiadania piłki mówi samo za siebie. Tylko co z tego, jeśli Timo Werner ani Son nie umieli wykorzystać dobrych sytuacji na strzelenie bramki? Nie pomagały złe wybory Jamesa Maddisona, który w tym sezonie przyzwyczaił kibiców do cudownych podań i niestandardowych zagrań. Bez jego kreatywności gospodarzom brakowało pomysłu na to, jak przebić zasieki Orłów. A jak mawia klasyk – niewykorzystane sytuacje lubią się mścić.

Taka gra Tottenhamu zdawała się odpowiadać Palace, bo idealnie wpisywała się w taktykę Olivera Glasnera na ten mecz. Defensywa gości była ustawiona jeszcze głębiej niż za czasów Roya Hodgsona, a główną bronią w arsenale Austriaka był wracający po kontuzji Eberechi Eze. Anglik nie zawiódł i znów zaczarował – tym razem popisując się przepięknym trafieniem z rzutu wolnego. I gdy zdawało się już, że Tottenham nie zdoła na to odpowiedzieć, strzelili dwie bramki, właściwie bardziej siłą woli niż taktyką na to spotkanie. Posypana defensywa gości zostawiła dużo miejsca i gol Sona z szybkiego ataku okazał się formalnością. Koreańczyk dołączył do znajdujących się na liście strzelców Wernera i Romero. Jeśli wracać do spotkań, to właśnie w taki sposób.

Koguty gotowe na Ligę Mistrzów?

To nie był łatwy mecz dla Tottenhamu i w pewnym momencie można było sobie zadawać pytanie, czy ta drużyna na pewno jest gotowa na walkę o awans do Ligi Mistrzów. Gdy każdy miał prawo zwątpić Koguty pokazały charakter i odwróciły losy spotkania, nie dopuszczając do drugiej porażki z rzędu u siebie. Teraz na rozkładzie Villa Park, a zawodnicy z Londynu mogą jechać na ten mecz pełni pewności siebie. A ta z pewnością przyda się w starciu z bezpośrednim rywalem o miejsce w top4.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,604FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ