Odejścia im niestraszne. Brighton – perfekcyjnie budowany projekt

Przed sezonem stracili trzech kluczowych piłkarzy — fundament środka pola Yvesa Bissoumę, Marca Cucurellę, który z zawodników z pola rozegrał największą liczbę minut w lidze oraz Neala Maupaya, najlepszego strzelca w trzech wcześniejszych kampaniach. Ponadto zimą klub opuścił wówczas najskuteczniejszy i jeden z najważniejszych piłkarzy w trwającym sezonie Leandro Trossard. To jednak nie wszystko. Na początku września Chelsea wykupiła z Brighton Grahama Pottera, który budował zespół przez ponad trzy lata. Jakby tego było mało w lutym poprzedniego roku Mewy opuścił ówczesny dyrektor techniczny Dan Ashworth. Każdy inny klub prawdopodobnie w mniejszym lub większym stopniu odczułby te ubytki. Jednak nie Brighton. Oni są przygotowani na każdą okoliczność.

REKLAMA

Przygotowany następca

Kiedy Graham Potter opuszczał Brighton na rzecz Chelsea, wydawało się, że może to być poważny cios dla klubu z The Amex. Zespół Anglika grał atrakcyjny futbol, pod jego wodzą mnóstwo piłkarzy się rozwinęło, a do tego zaczął on dokładać wyniki. Znaleźć odpowiedniego następcę wcale nie było łatwo. Niemniej jednak Brighton znów pokazało, że również na to byli gotowi. Już w następnym meczu po odejściu Pottera zespołem dyrygował Roberto De Zerbi. Co prawda, Mewy — ze względu na odwołaną kolejkę — miały aż dwa tygodnie na znalezienie nowego trenera. Jednak i tak często zdarzają się przypadki, w których inne kluby po zwolnieniu – a nie odejściu do innego klubu – menadżera dłużej szukają kolejnego.

Po sześciu kolejkach, w których Graham Potter prowadził Brighton w trwającym sezonie, zespół był na czwartym miejscu. Mimo że pod wodzą De Zerbiego drużyna osunęła się na szóstą pozycję, a za okres jego pracy jest dopiero siódmą najlepiej punktującą, to jednak za kadencji Włocha zrobiła kolejny krok do przodu. Nie ma co się oszukiwać, wyniki Brighton na początku sezonu były nieco na wyrost i raczej nikt nie spodziewał się, że będą oni w stanie utrzymać miejsce w pierwszej czwórce gwarantujące udział w Lidze Mistrzów. Kibiców z pewnością zadowoliłaby jakakolwiek lokata zapewniająca start w europejskich pucharach.

De Zerbi rozwinął zespół

Co prawda, początek De Zerbiego nie był najlepszy i jedynie na podstawie wyników można było tworzyć narrację o tym, że strata Pottera znacząco wpłynęła na zespół. W pięciu pierwszych meczach od zatrudnienia byłego trenera m.in. Sassuolo czy Szachtara Donieck Brighton zdobyło tylko dwa punkty. Niemniej jednak, Mewy w tym czasie aż trzykrotnie mierzyły się z zespołami Big Six. Ponadto w czterech z tych pięciu spotkań mieli wyższy współczynnik xG (goli oczekiwanych) niż rywale. Jeżeli ktoś oglądał te mecze, to widział, że idzie to w dobrym kierunku i odwrócenie złej karty jest tylko kwestią czasu.

Tak naprawdę pod wodzą De Zerbiego Brighton wszedł na jeszcze wyższy poziom. Jeżeli chodzi o sposób gry, budowanie akcji czy wypracowane schematy Mewy to niewątpliwie ścisła czołówka ligi. W grze Brighton po prostu widać rękę trenera. Zresztą pozytywną pracę Włocha potwierdza również wspomniany model xG. Od momentu jego zatrudnienia wyższą średnią oczekiwanych punktów na mecz (1,92) mają jedynie Manchester City (2,18) i minimalnie Newcastle (1,94). Z kolei jeżeli chodzi o gole oczekiwane (średnio 2,15 na spotkanie) lepsi są jedynie w niewielkim stopniu The Citizens (2,2).

Gdzie leżą problemy Brighton?

Statystyki te pokazują, że Mewy powinny ten sezon zakończyć na miejscu dającym start w Lidze Mistrzów. Oczywiście jest to jeszcze możliwe, jednak graniczy niemal z cudem. Mimo że zespołowi De Zerbiego często brakowało szczęścia do decyzji sędziowskich (mecze z Crystal Palace czy Tottenhamem), to pretensje mogą mieć również do samych siebie. Brighton straciło i strzeliło pięć goli mniej niż teoretycznie „powinno” według wspomnianego modelu. Ponadto w kluczowej fazie sezonu na własne życzenie po wielu błędach indywidualnych przegrali z Nottingham (1:3) oraz Evertonem (1:5).

Zresztą w pierwszej połowie poniedziałkowego zwycięstwa 3:0 z Arsenalem zespół De Zerbiego także igrał z ogniem. Piłkarze Mew aż pięciokrotnie tracili piłkę na własnej połowie, co mogło doprowadzić do wyjścia na prowadzenie przez Kanonierów. Mimo wszystko, wspomniane wcześniej spotkania z ekipami walczącymi o utrzymanie pokazały, gdzie Brighton ma jeszcze pole do rozwoju. Przeciwko zespołom chętnie grającym wysokim pressingiem, które można wciągnąć przeciwnika na własną połowę i wykorzystać wolną przestrzeń za linią obrony, Brighton jest jedną z najlepszych drużyn w lidze. Wychodzenie spod pressingu, budowanie akcji od bramkarza i szybkie ataki ekipa De Zerbiego ma opanowane do perfekcji.

Jednak kiedy rywale cofną się niżej i zmuszą Mewy do ataku pozycyjnego, wtedy pojawiają się kłopoty. Przy takim podejściu rywala Brighton nie może wykorzystać szybkości i umiejętności wygrywania pojedynków Kaoru Mitomy, który zazwyczaj jest podwajany. Oczywiście zespół De Zerbiego i tak jest w stanie tworzyć sobie sytuacje, jednak często brakuje im skuteczności pod bramką rywala. W zespole Mew nie ma napastnika, który zagwarantowałby minimum dwucyfrową liczbę goli. Najskuteczniejszy z nich Danny Welbeck w obecnej kampanii ma ich na koncie tylko sześć.

Najlepszy sezon w historii Brighton

Mimo wszystko jest to trochę szukanie kłopotów na siłę. Brighton to obecnie jeden z najmądrzej zarządzanych klubów w całej Europie. Zespół budowany jest pod konkretną filozofię — atrakcyjny styl gry, elastyczność taktyczna, skauting młodych piłkarzy, rozwój i późniejsza sprzedaż. Pod tą koncepcję dobierany jest także trener i inne osoby podejmujące kluczowe decyzje w klubie. Gdyby pobawić się w dyrektora sportowego, to na ten moment trudno wskazać choćby jednego zawodnika, z którym Brighton powinno latem definitywnie się pożegnać. Zasługa w tym nie tylko Pottera oraz De Zerbiego, którzy na każdego piłkarza mają pomysł, ale też ludzi odpowiedzialnych za transfery.

Pomimo straty tylu kluczowych postaci Mewy właśnie rozgrywają swój najlepszy sezon w historii. Po 34 meczach mają w dorobku 58 punktów, o siedem więcej niż w całym poprzednim sezonie, który był pod tym względem rekordowy. Prawdopodobnie Brighton po raz pierwszy w historii zagra też w europejskich pucharach. Obecnie zajmują szóste miejsce i mają dwa mecze zaległe. Co prawda, i Aston Villa i Tottenham będące za nimi tracą tylko jeden punkt i mają łatwiejszy terminarz, jednak wyprzedzenie jednej z tych ekip nie wydaje się być najtrudniejszym zadaniem. A nawet jeżeli teraz się nie uda, to w przyszłym sezonie powinni wrócić silniejsi, gdyż wszystko jest tam perfekcyjnie zaplanowane. W Brighton potrafią zastąpić każdego. Czy to któregokolwiek z kluczowych piłkarzy, czy dyrektora technicznego, czy nawet trenera, który wydawał się być cudotwórcą. Nie przez przypadek z każdym kolejnym sezonem klub ten idzie do przodu.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,600FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ