W sobotnie popołudnie Serie A zaserwowało pojedynek AC Milanu z Lecce. Spotkanie mogło mieć jednego faworyta, jakim byli gospodarze, za którymi przemawiała nie tylko pozycja w tabeli, ale także bilans jaki w ostatnich latach mieli z drużyną z Apulii.
Pulisić z 10. golem w Serie A
Mecz rozpoczął się od szybko zdobytej bramki przez Rossonerich. W 6. minucie meczu przebojowy Chukwueze wbiegł z piłką w pole karne gości i odegrał do zupełnie niepilnowanego Pulisicia. Amerykanin stojący na linii pola karnego idealnie przymierzył w okno bramki Falcone i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Milan nie zwalniał tempa i naciskał gości wygrywając niemal każdy pojedynek o piłkę w środkowej strefie.
Przyciśnięci zawodnicy Lecce musieli w końcu skapitulować po raz drugi. Stało się to w 20. minucie, kiedy to dośrodkowanie Adliego z rzutu rożnego wykorzystał Giroud. Dwubramkowa przewaga uspokoiła grę. Podopieczni trenera Pioliego nie forsowali już tak bardzo tempa, dopuszczając swoich rywali do oddawania strzałów, które jednak nie mogły zaskoczyć Maignana. Pod koniec pierwszej połowy Satelini sami przybili gwóźdź do swojej trumny. Krstović chcąc przyjąć piłkę kopnął Chukwueze w klatkę piersiową, za co sędzia bez wahania pokazał mu czerwoną kartę. Do szatni obie drużyny schodziły w zupełnie różnych nastrojach.
Milan grał swoje, Lecce było bez argumentów
Po zmianie stron Milan kontynuował swoją grę, ale nie forsował tempa. Gospodarze spokojnie rozgrywali piłkę na połowie swoich rywali mozolnie zbliżając się do ich bramki. Gdy w 57. minucie zawodnicy Lecce w końcu zorganizowali groźną kontrę została ona brutalnie powstrzymana, po czym Adli długim podaniem odnalazł Leao. Portugalczyk w sytuacji sam na sam trafił do siatki pomiędzy nogami Falcone. Trzecia bramka zupełnie podcięła skrzydła gościom, którzy nawet jak mieli piłkę, to nie wiedzieli co z nią zrobić. Dopiero dwadzieścia minut później zawodnikom z Apulii udało się zagrozić bramce gospodarzy, jednak mocny strzał Almqvista obronił Maignan.
Do końca spotkania Il Diavolo kontrolowali jego przebieg, podejmując kilka prób podwyższenia wyniku. Poza kilkoma ciekawymi zagraniami, nie przyniosły jednak one nic owocnego i ostatecznie gospodarze wygrali mecz trzema bramkami. Milan umacnia się na pozycji wicelidera, ale o dogonieniu Interu można tylko pomarzyć. W drugiej połowie zawodnicy Milanu wyraźnie nie forsowali tempa, myślami będąc już przy czwartkowym starciu w ramach 1/4 Ligi Europy przeciwko Romie. Wygranie tego trofeum może uratować ten sezon dla Rossonerich, oraz posadę trenera Pioliego, którego zwolnienia domaga się większość kibiców.
aut. Emil Świątek