Mecz-wizytówka walki o utrzymanie. Leicester zremisowało z Evertonem

Osiemnaste w tabeli Leicester kontra przedostatni Everton. Choć zazwyczaj najmocniej interesują nas mecze zespołów znajdujących się na szczycie tabeli to pod koniec sezonu, kiedy każdy punkt jest już na wagę złota największe emocje targają kibicami zespołów, które zagrożone są degradacją z ligi. Dziś właśnie taki klasyk miał miejsce.

REKLAMA

W walce o utrzymanie sporo można zyskać samym nastawieniem

Na King Power Stadium zdecydowanie lepszy w tym elemencie był Everton. Zespół Seana Dyche’a wyszedł z dużą determinacją i zaangażowaniem. Nie bał się wysokiego pressingu, był agresywny w odbiorze i utrzymywał grę z dala od własnej bramki. Pod względem fizycznym prezentował się znacznie lepiej od Leicester, ale i z piłką przy nodze gracze The Toffees wiedzieli co robić. W pierwszych 20 minutach oddali aż 8 strzałów i objęli już prowadzenie po rzucie karnym wywalczonym, a potem skutecznie egzekwowanym przez Dominica Calverta-Lewina. Everton wreszcie ma możliwość gry z silnym i wysokim napastnikiem, co zdecydowanie im sprzyja.

Mimo, że goście wyglądali znacznie lepiej i nawet po objęciu prowadzenia nie oddali rywalowai inicjatywy to następne gole strzelało jednak Leicester. Najpierw po stałym fragmencie gry do siatki trafił Caglar Soyuncu, a potem gospodarze wykorzystali błąd w rozegraniu Iwobiego i wyprowadzili szybki atak, który zakończył Jamie Vardy. Tuż przed przerwą Leicester mogło strzelić trzeciego gola, ale James Maddison źle wykonał rzut karny i Pickford zatrzymał jego uderzenie.

Mimo wszystko to goście mogli czuć, że zasługiwali na więcej

The Toffees mieli więcej z gry. Kreowali sporo sytuacji bardzo mocno obciążając prawą stronę ataku i tworząc tam przewagę liczebną, ale brakowało skuteczności lub świetnie w bramce Leicester spisywał się Iversen. W końcu udało się jednak wyrównać po dośrodkowaniu z… lewej strony Alex Iwobi naprawił swój wcześniejszy błąd strzelając bramkę.

Z czasem do głosu coraz mocniej zaczęła dochodzić drużyna Deana Smitha. Intensywna gra od początku i zaczęła odbijać się czkawką na Evertonie. Leicester wreszcie zaczęło wykorzystywać również to, że pod względem kultury gry są po prostu lepszym zespołem. Na boisku brylował przede wszystkim Maddison, jednak jego starania nie przerodziły się w żadne konkrety i mecz zakończył się podziałem punktów. Mecz – dodajmy – który był fantastycznym widowiskiem. Toczony w niesamowitym tempie, ze zwrotami akcji, niewykorzystanym rzutem karnym, zmarnowanymi sytuacjami, świetnymi interwencjami bramkarzy i ogromnym zaangażowaniem z obu stron. Na King Power Stadium było po prostu wszystko. Kto oglądał na pewno nie żałuje.

Leicester 2:2 Everton (Soyuncu, Vardy – Calvert-Lewin, Iwobi)

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,603FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ