Manchester City osiągnął szczyt formy w idealnym momencie

Osiem zwycięstw z rzędu. 31 strzelonych goli i tylko trzy stracone. Ostatnia porażka jeszcze na początku lutego. Pomimo że Mancehster City za kadencji Pepa Guardioli już nie raz zaliczał nawet bardziej imponujące serie, to w obecnym sezonie tak dobrze jeszcze nie grał. The Citizens weszli na najwyższe obroty przed kluczową fazą sezonu. W lidze do końca pozostało im już tylko dziewięć meczów. W ćwierćfinale Ligi Mistrzów zmierzą się z Bayernem Monachium – obok nich jednym z głównych faworytów do końcowego triumfu, a w FA Cup są już w półfinale. Potrójna korona jest jak najbardziej możliwa. I co najważniejsze, ekipa Guardioli wszystko ma w swoich rękach.

REKLAMA

Manchester City rozgrywał lepsze sezony

Nie oszukujmy się, trwający sezon nie jest tym najlepszym Manchesteru City. Od początku rozgrywek The Citizens mieli problemy z ustabilizowaniem formy. Aż do spotkania z Liverpoolem (4:1) w poprzedniej kolejce, podopieczni Guardioli nie potrafili odnieść czterech zwycięstw z rzędu w lidze. Pomimo że do końca sezonu City ma do rozegrania jeszcze dziewięć spotkań, to już straciło więcej punktów niż w sezonach 2017/18 i 2018/19. Z kolei dorobek punktowy z poprzedniej kampanii, mogą pobić tylko i wyłącznie w wypadku kompletu zwycięstw w pozostałych spotkaniach.

Manchester City na ten moment punktuje ze średnią 2,31 na mecz, co dałoby im około 88 punktów na koniec ligowych zmagań. W ostatnich sześciu sezonach tylko raz zdarzyło się, aby po mistrzostwo sięgnęła drużyna z mniejszym dorobkiem (choć trzeba wspomnieć, że zazwyczaj był to właśnie Manchester City). Prawdopodobnie w tym trwającym również będzie potrzeba większej liczby „oczek”. Dlatego wzrost formy ekipy Guardioli przyszedł w idealnym momencie. Przed wygraną z Bournemouth (4:1), która rozpoczęła trwającą serię zwycięstw The Citizens, zdobywali oni średnio tylko 2,17 punktu na mecz. Na przestrzeni całego sezonu dałoby to około 82 „oczka”.

Brak regularności

Głównym problemem było to, co zawsze charakteryzowało ekipy Guardioli – regularność i równa forma na przestrzeni całego sezonu. O ile w Lidze Mistrzów, gdzie często decyduje dyspozycja dnia i umiejętność utrzymania nerwów na wodzy, Hiszpan w ostatnich latach ponosił porażki, tak w rozgrywkach ligowych, w których co tydzień musisz prezentować wysoki poziom, nie miał sobie równych. Barcelonę, Bayern czy teraz Manchester City prowadzone przez Guardiolę zawsze charakteryzowała stabilna forma. Wpadki w meczach o mniejszym ciężarze gatunkowym zdarzały im się niezywkle rzadko.

Tymczasem obecny sezon był tego przeciwieństwem. The Citizens bardzo dobre mecze przeplatali z tymi słabymi, w których często gubili punkty. Gdy weszli na swój najwyższy poziom byli nie do zatrzymania. Problem w tym, że zbyt często pokazywali również tę drugą gorszą twarz. Na każde wysokie i pewne zwycięstwo, kiedy Obywatele wyglądali jak najlepsza drużyna w Europie (6:0 z Nottingham, 6:3 z Manchesterem United czy 4:0 z Chelsea w FA Cup) przypadał mecz, w którym kompletnie nie przypominali samych siebie (1:2 z Brentford, 0:2 z Southampton w Carabao Cup czy 1:1 z Lipskiem w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów). Ponadto często ekipa Guardioli traciła punkty na własne życzenie. Wystarczy wspomnieć remisy 1:1 z Aston Villą, Evertonem czy Nottingham, kiedy to City kontrolowało przebieg meczu, jednak nie potrafiło go zamknąć zdobyciem drugiej bramki.

Manchester City z szansą na potrójną koroną

Wydaje się jednak, że wszystke te problemy The Citizens mają już za sobą. W ostatnich ośmiu spotkaniach odnieśli komplet zwycięstw, strzelając przy tym aż 31 goli i tracąc tylko trzy. W tym czasie strzelili siedem goli Lipskowi, sześć Burnley czy po cztery Bournemouth, Liverpoolowi oraz Southampton. Manchester City wreszcie wydaje się wykorzystywać maksimum swoich możliwości i potrafi dostosować grę do swoich zawodników. Kiedy przeciwko The Reds zabrakło Erlinga Haalanda, Pep Guardiola mówił, że to jeden z najlepszych meczów za jego kadencji. W mediach z kolei rozgorzała dyskusja o tym, czy Manchester City przypadkiem nie gra lepiej bez Norwega. Tego samego, który w dwóch wcześniejszych meczach zdobył osiem goli, a gdy wrócił po kontuzji, dołożył kolejne dwa.

Ze wszystkich tych ośmiu wygranych, tylko jedna było tak naprawdę wymęczona i kompletnie nieprzekonująca. W meczu z Crystal Palace (1:0) The Citizens zagrali słabo. Przez większą część meczu pokazywali tę drugą, o wiele gorszą twarz. Ostatecznie udało im się zwyciężyć po bramce z rzutu karnego, jednak mogą zawdzięczać to przede wszystkim bezsensownemu faulowi Michaela Olise. Niemniej jednak, od tego momentu Obywatele idą jak burza.

W czterech meczach strzelili 21 goli i nie mają zamiaru się zatrzymywać. Jack Grealish znajduje się w najlepszej formie od momentu transferu na Etihad. Kevin De Bruyne przypomina, dlaczego jest jednym z najlepszych rozgrywających na świecie. Nie wspominając już o kolejnych rekordach Erlinga Haalanda. Jeżeli rywale się otworzą i zostawią wolne przestrzenie, City potrafią to wykorzystać jak mało kto. Co prawda, według współczynnika xG (goli oczekiwanych) w czterech ostatnich meczach „powinni” strzelić nieco mniej bramek (13,34), jednak i tak daje to prawie 3,5 xG na mecz. Zwyżka formy w ostatnim czasie na pewno nie jest przypadkowa i dobrze wróży na końcówkę sezonu.

Recepta na zwycięstwo w Lidze Mistrzów

Długo wydawało się, że to dalej nie będzie ten sezon, w którym Guardiola sięgnie po Ligę Mistrzów. Po przerwie spowodowanej mistrzostwami świata, jego zespół często nie grał na miarę swoich możliwości, a sam Hiszpan często publicznie krytykował postawę piłkarzy. Mimo że The Citizens wciąż byli wymieniani jako jeden z głównych kandydatów do triumfu, to trudno było to sobie wyobrazić. Skoro nie udawało im się nawet wtedy, kiedy na krajowym podwórku wygrywali niemal wszystko, to dlaczego mieliby sięgnąć po to trofeum, teraz kiedy wpadki zdarzają im się o wiele częściej. Jednak na szczęście dla Pepa Guardioli jego zespół szczyt formy osiągnął w idealnym momencie. Wtedy, kiedy walka o mistrzostwo kraju oraz Ligę Mistrzów wkraczają w decydującą fazę.

Jako główny czynnik sukcesów Realu Madryt w Lidze Mistrzów często – oprócz mentalności zwycięzców – wskazuje się przygotowanie szczytu formy na kluczowe mecze. Bo żeby wygrać Champions League wcale nie musisz grać dobrze jesienią w fazie grupowej. Wystarczy, że będziesz w najwyższej formie wiosną, kiedy dochodzi do najważniejszych rozstrzygnięć. Na kilka tygodni przed końcem sezonu Manchester City ma wszystko w swoich rękach, aby sięgnąć po potrójną koronę. Jeżeli wygrają wszystkie mecze do końca, czego – patrząc na ich obecną formę – nie można wykluczyć, zapiszą się w historii futbolu.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,594FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ