Magiczny Śląsk. 5 wniosków po 12. kolejce Ekstraklasy

Wróciła Ekstraklasa po przerwie reprezentacyjnej, a my wracamy z podsumowaniem kolejki. Który zespół może rozbić zeszłoroczne TOP 4? Dlaczego nikt nie może wygrać ze Śląskiem? Czy Raków lub Legia mogą zakończyć jesień na fotelu lidera? Mecz z którym zespołem jest jak wizyta u dentysty? Który trener nie może być spokojny swojej posady? Zapraszamy na subiektywne wnioski po 12. kolejce Ekstraklasy.

REKLAMA

Jeśli któryś zespół ma rozbić zeszłoroczne TOP 4 to Jagiellonia

Przed startem sezonu wszyscy eksperci byli zgodni. Raków, Legia, Lech i Pogoń tak odjechały reszcie stawki i są na tyle dobrze zarządzanymi klubami w ostatnich miesiącach, że ciężko wyobrazić sobie scenariusz, w którym te kluby nie stworzą na koniec sezonu pierwszej czwórki. Od początku sezonu każdy z tych zespołów miał swoje gorsze momenty, ale całościowo nie ma powodów do paniki i nadal jest to najbardziej prawdopodobny układ TOP 4. Jeśli jednak któryś klub miałby ich rozdzielić to zdecydowanie stawiamy na Jagiellonię Białystok.

Zespół Adriana Siemieńca w piątkowy wieczór pokonał 3:0 Zagłębie wygrywając siódmy mecz (z siedmiu) na własnym stadionie w tym sezonie. Strata Jesusa Imaza nie okazała się problemem. W dwóch meczach bez Hiszpana strzelili 7 goli. Liczba punktów i pozycja w tabeli Jagi nie jest dziełem przypadku. To drużyna, która po prostu dobrze gra w piłkę. Nie bazuje na defensywie i kontratakach, a chce prowadzić grę. Odważnie wyprowadza futbolówkę od własnej bramki, ma określoną strukturę, a pomiędzy zawodnikami widać wzrastające porozumienie. Taki styl gry zawsze lepiej rokuje w perspektywie długoterminowej. W zespole widać rękę trenera, a Jagiellonia z każdym kolejnym tygodniem się rozwija.

Jagiellonia 3:0 Zagłębie

Wszyscy wiedzą jak gra Śląsk, ale nikt nie potrafi ich zatrzymać

Po wysokiej wygranej Śląska nad Legią (4:0) wiele osób może nie zgodzić się z poprzednim wnioskiem, ale naszym zdaniem styl gry Jagiellonii prędzej utrzyma ich w czołówce tabeli. We Wrocławiu długie lata czekali na taki moment jak sobotni wieczór – komplet publiczności na stadionie, wygrana nad Legią i wskoczenie na pozycję lidera (tudzież jej utrzymanie z perspektywy przed startem kolejki).

Śląsk wygrał w stylu, do którego nas przyzwyczaił od początku sezonu. Zaczęli bardzo spokojnie, dali się wyszaleć rywalom i wyczekali na swoje momenty. Grali uważnie w defensywie, klasycznie byli dobrze zorganizowani bez piłki, a kiedy ją odzyskali – przeprowadzali zabójcze kontrataki. Kilka błyskawicznych wypadów pod pole karne oraz – rzecz jasna – indywidualne umiejętności Erika Exposito wystarczyły, aby zdeklasować Legii. Zespół Jacka Magiery grając w ten sposób w ostatnich 9 meczach zdobył aż 25 punktów. W teorii każdy wie, że tak grają i śmiało może przygotować plan, aby zniwelować ich atuty, ale w praktyce nikt nie potrafi zatrzymać zespołu Jacka Magiery.

Śląsk 4:0 Legia

Ani Legia, ani Raków nie będą mistrzami jesieni

Umówmy się – postawienie takiej tezy w momencie, gdy oba zespoły zapewniły sobie pucharową jesień już wtedy nie byłoby wielkim ryzykiem. Teraz, gdy oba zespoły wpadły w dołek – tym bardziej. Zespół Kosty Runjaicia przegrał cztery ostatnie spotkania i choć nie chcemy bić na alarm, ponieważ rywale, z którymi się mierzyli byli wymagający, tak Legioniści nie prezentują się już tak przekonująco w ofensywie, jak we wcześniejszych tygodniach, a defensywa nadal nie jest szczelna. Raków w 7 ostatnich spotkaniach przegrał natomiast 4-krotnie i po grze zespołu widać, że obniżyli poziom w porównaniu do początku sezonu.

Taka sytuacja była oczywiście do przewidzenia; żeby nie powiedzieć – nieuchronna. Łączenie ligi z pucharami w porównaniu do grania raz w tygodniu to zupełnie inna dyscyplina sportu. Zarówno Raków, jak i Legia na papierze dobrze się przygotowały do gry w Europie budując szeroką kadrę, ale na poziomie Ekstraklasy nie ma zespołu, któremu europejskie puchary nie będą przeszkadzać w punktowaniu w lidze. Mamy przekonanie graniczące z pewnością, że w Częstochowie i Warszawie zakładali tego typu dołek formy w tej rundzie i nie będą panikować.

Nikt nie lubi grać z Piastem

W tym sezonie tylko dwie drużyny z nimi przegrały (Widzew i Raków), zajmują dość odległą, 9. pozycję w tabeli Ekstraklasy. Mimo to można odnieść wrażenie, że mecz z Piastem Gliwice jest dla każdego zespołu Ekstraklasy jak wizyta u dentysty – nic przyjemnego. Zespół Aleksandara Vukovicia jest królem remisów. Pokonać zdołał ich tylko Lech i Śląsk. Piast bazuje na bardzo dobrej organizacji gry w defensywie i sporej agresji, dzięki czemu dopuszczają rywali do niewielkiej liczby sytuacji. Współczynnik oczekiwanych goli straconych (xGC) na mecz jest najniższy w całej lidze i to z dość sporą przewagą nad drugimi w tej klasyfikacji ex aequo Pogonią, Jagiellonią i Wartą (0,65 do 1,00).

REKLAMA

W tej kolejce Piast po bardzo nudnym meczu zremisował na własnym boisku z Pogonią Szczecin. Zniwelowanie ofensywnych zapędów zespołu Jensa Gustafssona to nie lada wyczyn, bowiem w ostatnich pięciu meczach przed przerwą reprezentacyjną Portowcy strzelili 19 bramek. Choć sami wyglądali jakby zatracili wigor, który charakteryzował ich w poprzednich kolejkach, tak nie sposób nie docenić postawy gospodarzy tego spotkania. Podopieczni Aleksandara Vukovicia skutecznie zneutralizowali atuty rywali. W grze Pogoni nie było wyróżniającej ich na tle Ekstraklasy dynamiki, szybkości operowania piłką i kombinacyjnej gry na małej przestrzeni. Oddali tylko jeden strzał w światło bramki. To nie pierwszy raz, gdy Piast pozbawił mocnego przeciwnika atutów w ofensywie.

Piast 0:0 Pogoń

Kamil Kiereś musi zacząć martwić się o swoją posadę

Wczorajszego wieczoru Stal Mielec przegrała z Wartą Poznań (0:1), co dla zespołu z Podkarpacia było czwartą porażką z rzędu na gruncie ligowym. Zespół Kamila Kieresia dotychczas był dość przewidywalny – na własnym boisku regularnie zbierał punkty, natomiast podczas spotkań wyjazdowych nie dopisywał ich sobie prawie w ogóle. Takim sposobem Stal trzymała się w okolicach środkowych rejonów tabeli, jednak ostatnie dwa spotkania przed własną publicznością zakończyły się porażką i w efekcie zespół zbliżył się do strefy spadkowej na zaledwie 1 punkt.

Canal+ Sport w serwisie X

Czy w Stali mają powody, aby bić na alarm? Niekoniecznie. Wszystkie ostatnie cztery mecze przegrali tylko jedną bramką. Wczorajszy mecz z Wartą był bardzo wyrównany. W poprzednim domowym meczu z Koroną Stal miała o wiele więcej z gry, ale ostatecznie musiała pogodzić się z porażką. Mimo to mamy przeczucie, że Kamil Kiereś nie może być spokojny o swoją posadę. Przed przerwą reprezentacyjną mają jeszcze bardzo trudne wyjazdy do Warszawy i Białegostoku oraz domowy mecz z Górnikiem. Jeśli Stal spadnie pod kreskę to nie wykluczamy, że podczas dwutygodniowej pauzy od ligowego grania działacze zdecydują się na mocny ruch.

Stal 0:1 Warta

Co jeszcze wydarzyło się w 12. kolejce Ekstraklasy?

  • ŁKS z „nową miotłą” w postaci Piotra Stokowca przegrał z Lechem 3:1, a dwa gole dla poznaniaków zdobył Mikael Ishak. Już dzisiaj Kolejorz w ramach odrabiania zaległości podejmie na własnym stadionie Jagiellonię.
  • Cracovia zagrała przy ul. Kałuży formalnie jako gość, ponieważ przypadł im mecz z Puszczą. Oba zespoły podzieliły się punktami, co oznacza, że zespół Jacka Zielińskiego w ostatnich 8 meczach ligowych wygrał tylko raz.
  • Radomiak na własnym stadionie podzielił się punktami z ich odwiecznym rywalem – Koroną Dla zespołu Kamila Kuzery był to już czwarty mecz bez porażki.
  • Wreszcie na dobrym poziomie zagrała ofensywa Górnika Zabrze (i to pod nieobecność Lukasa Podolskiego). Bohaterem zwycięstwa z Rakowem (2:1) był Daisuke Yokota. Japończyk zdobył oba gole dla zespołu.
  • Mecz Widzewa z Ruchem został przełożony ze względu na stan murawy, która „przegrała” walkę z deszczem. Prezes łodzian, Michał Rydz mówił, że w klubie wszyscy chcieli, aby mecz się odbył, ale sędzia Tomasz Kwiatkowski zdecydował inaczej.
SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,598FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ