Lech wygrywa przy Bułgarskiej! Jedną nogą w ćwierćfinale?

Lech Poznań nie zawodzi i wygrywa 2:0 w pierwszym meczu 1/8 Ligi Konferencji ze szwedzkim Djurgardens. Oglądanie polskiej ekipy na wiosnę na europejskim poziomie to czysta przyjemność i oby ta przygoda trwała jak najdłużej. Niech rzuci kamieniem ten, kto powiedziałby przed sezonem, że mistrz Polski będzie miał dużą szansę na grę w ćwierćfinale jednego z pucharów Europy.

REKLAMA

BANG! Pierwszy krok zrobiony. Lech z zaliczką na rewanż

Lechici bez kompleksów weszli w pierwsze spotkanie 1/8 Ligi Konferencji. Ciężko było sobie jednak wyobrazić inny scenariusz — komplet publiczności, budujące wcześniejsze występy w Europie, rola faworyta. Nastawienie, że nie możemy czuć się z naszym statusem pewni w europejskich rozgrywkach, przechodzi do lamusa? Djurgardens na papierze jest najsłabszą drużyną na tym etapie LKE. Nie są w rytmie meczowym. Nie prezentują ofensywnego futbolu, ba! Szwedzkie media nie miały wątpliwości, że to właśnie Lech będzie dyktował warunki w tym dwumeczu i okaże się dla nich trudnym do przeskoczenia rywalem.

John van den Brom znalazł fajny równoważnik pomiędzy zawodnikami, którzy nie będą odstawiali nogi i rzetelnie będą wywiązywać się z zadań defensywnych, a tymi bardziej kreatywnymi. Patrząc, chociażby na Michała Skórasia czy Afonso Sousę, poznaniacy nie musieli się wstydzić, gdy przychodzi dyskusja o technice użytkowej. Podopieczni holenderskiego trenera wyszli pozytywnie nastawieni na ten mecz, agresywnie doskakiwali do piłki i starali się kontrolować przebieg wydarzeń.

Kolejorz po raz kolejny udowodnił, że potrafi kreować sytuacje bramkowe. W 39. minucie Joel Pereira zrobił to, w czym się specjalizuje — świetnie dośrodkował do wchodzącego w wolne pole Antoniego Milicia. Stoper Lecha nie pozostawił bramkarzowi rywali, że umie grać głową i tym sposobem otworzył wynik meczu jeszcze przed zejściem do szatni na przerwę.

Gdy w 2. połowie przebieg meczu się trochę uspokoił — trener Lecha miał nosa do zmian. W 71′ zameldował się na murawie Ba Loua, a 5 minut po nim Filip Marchwiński. Los tak chciał, że chwilę później ten pierwszy asystował drugiemu w arcyważnej bramce na 2:0. Myślę, że gdyby wyciąć z trzy niebezpieczne sytuacje ze strony gości — chyba nie pomylę się bardzo — najprawdopodobniej wszystko, co dobre, byłoby na korzyść polskiej drużyny.

Lech Poznań 2:0 Djurgardens (39′ A. Milić, 82′ F. Marchwiński)

Trzeba sobie jednak zdawać otwarcie sprawę z tego, że wyjazd już nie będzie taki przyjemny. Piłkarze ze Skandynawii potrafią zaoferować na pierwszy rzut oka oporny do oglądania styl, ale ostatecznie skuteczny, o czym w poprzedniej rundzie przekonało się belgijskie Gent. Zwycięstwo w Poznaniu — i to, co zobaczyliśmy u przeciwników — może napawać optymizmem przed drugim spotkaniem. Druga bramka w końcówce sprawiła jednak, że dużo pewniej — wręcz z ulgą — będziemy oglądać zmagania w Szwecji.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,570FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ