Kopciuszek u bram raju – FC Südtirol

Südtirol nie może poszczycić się ani długą i bogatą historią, ani spektakularnymi osiągnięciami na swoim koncie. Biancorossi przez wiele lat grali w lokalnych ligach i dopiero w obecnym sezonie mogą pochwalić się największym dotychczasowym sukcesem – występami w Serie B. W nich ekipa z Południowego Tyrolu spisuje się jednak na tyle dobrze, iż prawdopodobnie włączy się nawet w walkę o awans do elity. Drużyna zajmuje obecnie piąte miejsce w tabeli i od dłuższego czasu imponuje formą. Ewentualna promocja do Serie A ponadto może okazać się długo wyczekiwanym impulsem, aby zjednoczyć dwie narodowości tamtejszego regionu.

REKLAMA

Kłótnie, spory i brak porozumienia

„Sport to polityka najczystszej próby” – te słowa Pawła Zarzecznego idealnie obrazują realia rządzące tym skromnym klubem. Bo nim przejdziemy do meritum, warto skupić się na specyfice miejsca, z którego wywodzą się Tirolesi.

Bozen-Südtirol to autonomiczny region w północnej części Włoch, obejmujący obszar Tyrolu Południowego. W głównym stopniu zamieszkuje go ludność niemiecka, ale także włosko- i ladyńskojęzyczna. Według spisu ludności, 69% populacji prowincji identyfikuje się z pierwszą grupą, a zaledwie 25% zadeklarowało się jako osoby posługujące się jedynie językiem włoskim.

Malownicza panorama Bolzano. źródło: Georgij Michaliutinkl, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Z tego powodu obszar ten zasługuje na miano wyjątkowego w skali całej Italii. Oficjalnymi są dwa języki, a dwujęzyczne są znaki czy nawet dowody tożsamości.

Taka sytuacja powoduje liczne napięcia w klubie oraz wśród kibiców zespołu. Większość miejsc w zarządzie Südtirolu zajmują przedstawiciele niemieckojęzycznej grupy, co budzi negatywne emocje wśród reszty. Najbardziej zagorzali kibice Biancorossich zarzucają działaczom wręcz dyskryminacje ludności włoskiej. Świadczyć o tym ma m.in. fakt usunięcia z oficjalnej nazwy członu „Alto Adige” i pozostawienie niemieckiego odpowiednika.

Ponadto w strukturach zespołu rzadziej zatrudniane są osoby włoskojęzyczne. Włoscy ultrasi zarzucają także, że klub nie scala grup językowych, a wręcz bliższy jest ideologicznie Południowotyrolskej Partii Ludowej, która opiera swój program na postulatach przyznania większych praw mniejszościom posługującym się językami niemieckim oraz ladyńskim.

Historyczny awans

Sam klub został założony w 1974 roku w miejscowości Bressanone i przez ponad dwie dekady występował w lokalnych ligach. W roku 2000 zespół zmienił ówczesną nazwę i przeniósł się do obecnej siedziby – Bolzano. W międzyczasie zaczął piąć się także w górę i odnosić pierwsze skromne sukcesy.

Tirolesi przez długi czas umacniali swą markę, występując ponad dziesięć lat w Serie C. W rejonie, gdzie dominuje narciarstwo oraz hokej, zaczął powstawać solidny zespół zbudowany na zdrowych podstawach. Przyniosło to efekty w ubiegłym sezonie. Bo choć drużyna już od kilku lat była bardzo bliska awansu na zaplecze Serie B, to za każdym razem odpadała w barażach. Dopiero rok temu udało się zrealizować długo wyczekiwany cel.

Südtirol całkowicie zdominował rozgrywki, zdobywając 90 punktów w 38 meczach. Biancorossi przegrali wyłącznie dwa spotkania i mogli pochwalić się imponującym bilansem bramkowym: 49:9 (najszczelniejsza obrona w Europie na poziomie profesjonalnym). Tym samym klub po raz pierwszy w historii wywalczył awans do Serie B. W mieście zapanowała euforia – tysiące ludzi, którzy oglądali decydujący mecz na telebimie w centrum miasta, przeszło wraz z zawodnikami ulicami Bolzano w gestach triumfu.

Feta po awansie do Serie B. Za sprawą ligowego triumfu Tirolesi stali się pierwszą drużyną z Trydentu, która kiedykolwiek zaszła tak wysoko.

Była to chwila wyjątkowa w historii zespołu. Nieistotne było, czy mówisz po niemiecku czy po włosku, każdy cieszył się tak samo z awansu. Bo choć klub od dawna otwarcie deklarował chęć zjednoczenia nie tylko miasta, ale i prowincji, to nie za bardzo mu się to udawało. Awans obudził jednak dyskusje na temat przyszłości i przyniósł nadzieję na poprawę sytuacji.

REKLAMA

Sami swoi

Nie byłoby awansu do Serie B, gdyby nie mądre zarządzanie. Klub działa na zasadzie joint venture – nie ma w nim jednego udziałowca ani „głównego” właściciela. W zespół inwestuje kilku inwestorów oraz firmy prywatne. Ponadto Südtirol ma ponad 200 sponsorów, którzy pozwalają na codzienne funkcjonowanie.

Co rzadko spotykane w europejskim futbolu, w zespole obowiązywał salary cap – żaden z zawodników nie otrzymywał więcej niż sto tysięcy euro rocznie. Miało to uzasadnienie ze względów ekonomicznych, gdyż Tyrolczycy są skromnym klubem, mając jeden z najniższych budżetów w Serie B.

Wbrew panującym obecnie trendom, Biancorossi kierują się bardziej zasadą „tworzenia” piłkarzy aniżeli pozyskiwaniem gwiazd. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie odpowiednie zaplecze. Tirolesi dysponują jedną z najbardziej nowoczesnych baz szkoleniowych we Włoszech, w której znajduje się pięć boisk treningowych, odnowa biologiczna, siłownia oraz centrum fizjoterapii. Aby podkreślić skalę nowoczesności akademii, warto wspomnieć, że w Bolzano przygotowywała się reprezentacja Niemiec przed wylotem na mistrzostwa świata w 2018 roku.

Jedno z boisk treningowych, a w oddali budynek akademii, w której znajdują się m.in. odnowa biologiczna i centrum fizjoterapii. źródło: Ibtw, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

W klubie bardzo mocno stawiają na rozwój wychowanków – aż 30% budżetu jest inwestowana w szkolenie młodzieży. W zespole występuje wielu zawodników, którzy urodzili się w regionie i tam też się szkolili. Polityka drużyny podobna jest więc do Athleticu Bilbao i tamtejszej cantery, jednak w nieco okrojonym stopniu.

Tirolesi, w przeciwieństwie do Basków, nie daliby rady funkcjonować wyłącznie na bazie miejscowych zawodników. Dlatego do Południowego Tyrolu ściąga mnóstwo adeptów piłki nożnej, wiedząc, że czekają na nich świetne warunki do rozwoju.

Trasa na szczyt

Przed rozpoczęciem trwających rozgrywek z klubem pożegnał się dotychczasowy trener i architekt historycznego sukcesu – Ivan Javorcić, dlatego też nikt nie wiązał z Biancorossimi szczególnych nadziei.

Po rozstaniu z Südtirolem, Ivan Javorcić został szkoleniowcem Venezii. Jednak tam kompletnie sobie nie poradził i został szybko zwolniony.

I faktycznie, początek sezonu był dla beniaminka mocno przeciętny, a wręcz zwyczajnie słaby. Piłkarze przegrali trzy pierwsze spotkania, tracąc aż osiem bramek i strzelając zaledwie jedną.

Jednak im głębiej w las, tym było lepiej. Zawodnicy Südtirolu zaczęli regularnie punktować i piąć się w tabeli. Od sierpniowej porażki z Regginą ekipa z Tyrolu była niepokonana aż do grudnia. Obecnie zajmuje piąte miejsce w tabeli, mając na swoim koncie 39 punktów i tracąc jedynie cztery oczka do bezpośredniej promocji.

W ostatniej kolejce Südtirol zremisował 1:1 z mającym aspiracje na awans Como.

Awans Biancorossich do Serie A byłbym ogromnym zaskoczeniem, jednak klub udowodnił już, że nie boi się żadnych wyzwań. Pomimo braku gwiazd oraz niewielkiego budżetu drużyna radzi sobie naprawdę świetnie. Co istotne, wyróżnia się ona nie tylko pod względem sportowym, ale przede wszystkim organizacyjnym, nie pasując do realiów calcio. Mądre zarządzanie, fantastyczna akademia oraz zdroworozsądkowe dysponowanie funduszami – wszystko to może okazać się kluczami do sukcesu.

Jeśli piłkarze Südtirolu wywalczyliby promocje do elity, staliby się automatycznie pierwszym klubem z Trydentu w najwyższej klasie rozgrywkowej (jednocześnie najbardziej wysuniętym na północ).

Czyż nie byłby to idealny moment do zażegnania sporów na tle narodowościowym? Zwłaszcza że piłkarski świat lubi romantyczne historie kopciuszków dostających się na salony.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,595FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ