Kiedy trzeba zagrać na wynik to reprezentacja Polski zdaje egzamin

Jedno z często używanych piłkarskich powiedzeń to „wynik lepszy niż styl”. I w przypadku występu naszej kadry przeciwko Walii właśnie tak było. Wygraliśmy, ale gra zespołu Czesława Michniewicza nie była przekonująca. Sęk w tym, że dzisiaj trzeba jednak było zagrać na wynik. Reprezentacja Polski to zrobiła i zrealizowała cel, jakim było utrzymanie w dywizji A Ligi Narodów, a przy okazji zagwarantowała sobie także pierwszy koszyk w eliminacjach EURO 2024.

REKLAMA

Kluczowe mecze z Walią

Czesław Michniewicz jeszcze przed rozpoczęciem Ligi Narodów podkreślał, że kluczowe dla utrzymania w dywizji A będą mecze z Walią. W pierwszym spotkaniu pomógł nam fakt, że 4 dni później zespół Roba Page’a grał barażowy mecz o awans na Mistrzostwa Świata do Kataru i na Polskę selekcjoner oszczędził wielu ważnych zawodników. Pozostałe mecze Ligi Narodów – z Holandią i Belgią – Michniewicz poświęcił na eksperymenty. Nie jakieś wielkie, ale testował różne ustawienia i sprawdzał przydatność poszczególnych piłkarzy dla reprezentacji. Biorąc pod uwagę, że zespół przejął pod koniec stycznia, a pierwszy raz na zgrupowaniu widział się z nimi w marcu to nic dziwnego. Kiedyś musiał to zrobić. Sytuacja w grupie ułożyła się tak, że ostatni mecz z Walią miał już dużą wagę. To była próba generalna przed Mistrzostwami Świata w Katarze.

źródło: TVP Sport/Twitter

Liczył się wynik i od początku spotkania było widać, że podejście reprezentacji Polski jest bardzo pragmatyczne. O wiele rzadziej rozgrywaliśmy piłkę od tyłu krótkimi podaniami. Kiedy rywal podchodził wyżej i próbował założyć pressing to graliśmy z pominięciem drugiej linii. Wojciech Szczęsny często zagrywał dalekie podanie, a reszta zespołu nastawiała się na zebranie drugiej piłki. Odwracając sytuację w drugą stronę – czyli kiedy Walia rozpoczynała akcje od własnej bramki – widzieliśmy więcej zawodników zaangażowanych w wysoki pressing. O ile z Holandią podchodziła tylko ofensywna trójka, tak przeciwko Walijczykom wysoko ustawiony był również Żurkowski, a kiedy wymagała tego sytuacja – doskakiwali także wahadłowi. Reprezentacja Polski starała się zamknąć rywalom grę przez środek i zmusić ich do zagrywania dalekich podań do napastników. A co by nie mówić o naszych środkowych obrońcach to akurat w pojedynkach powietrznych każdy czuje się bardzo komfortowo. Przeciwko nacjom mniej gorzej wyszkolonym piłkarsko taki sposób gry może działać.

Hybrydowe ustawienie

Po przegranej z Holandią ruszyła debata na temat ustawienia reprezentacji Polski. Opinia publiczna oraz wielu byłych piłkarzy i dziennikarzy wydało werdykt – nigdy nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy stworzeni do gry trójką obrońców i wahadłowymi. Sam temat liczby obrońców w składzie to sprawa do przeanalizowania w osobnym tekście, więc nie będziemy się teraz o tym rozpisywać. Na konferencji prasowej przed meczem z Walią nie zabrakło wypowiedzi samego selekcjonera na ten temat. – U nas się toczy narodowa dyskusja. Trzech, czterech, siedmiu, ośmiu – to naprawdę nie ma znaczenia. Liczy się sposób w jaki grasz, jakie są zadania, jak wykonujesz te zadania, tylko wtedy ma to sens. Czy jutro zagramy trójką czy czwórką – taka dyskusja dla mnie jako trenera nie ma znaczenia. Chodzi o to, żeby zawodnicy wypełniali swoje zadania – mówił Michniewicz. Dziś możemy powiedzieć, że między wierszami dało się wyczytać to, co nadchodzi. Nie ważne cyferki, ważna rola zawodników.

Reprezentacja Polski grała w hybrydowym ustawieniu. W defensywie ustawialiśmy się piątką w linii obrony, ale w fazie posiadania piłki przechodziliśmy na czwórkę defensorów. Jakub Kiwior rozszerzał grę i podłączał się do akcji ofensywnych stając się lewym obrońcą i pozwalając Nicoli Zalewskiemu grać niemal jako skrzydłowy, gdzie mógł częściej wchodzić w pojedynki. Dodając do tego schodzącego w ten sektor Zielińskiego niektóre akcje po lewej stronie miały potencjał. I to tą flanką zespół Czesława Michniewicza przeprowadzał znacznie groźniejsze ataki. Problem pojawiał się jednak z drugiej strony, gdzie Bereszyński bardzo często był osamotniony. Teoretycznie zawodnikiem, który najczęściej grał w roli – nazwijmy to – prawego pomocnika w fazie posiadania był Szymon Żurkowski, ale zawodnik Fiorentiny był chyba najsłabszym piłkarzem na murawie i niewiele dawał zespołowi. Znając taktykę reprezentacji Polski tym bardziej może dziwić nie uwzględnienie w kadrze meczowej Mateusza Klicha, który dobrze czuje się grając w półprzestrzeniach i potrafi dać jakość w ofensywie.

Reprezentacja Polski – debata styl vs wyniki

Wygrane w takim stylu, jak wczoraj z Walią w dłuższej perspektywie nie wpływają zbyt pozytywnie na naszą reprezentację. Oczywiście, każdy z nas chciałby widzieć reprezentację dominującą, grającą piękną piłkę i wygrywającą w efektownym stylu. Aktualnie jednak znajdujemy się na takim etapie, że nie jest to miejsce na rozmawianie o stylu. Jeśli nie potrafimy tak grać to nagle do mundialu, który aktualnie jest priorytetem się nie nauczymy. W piłce nożnej generalnie chwalimy za wizję długofalową, ale dziś trzeba patrzeć krótkoterminowo. Niestety futbol reprezentacyjny jest tak skonstruowany, że przy częstej wymianie trenerów ciągle twoim priorytetem musi być „tu i teraz”. Czesław Michniewicz jest już trzecim selekcjonerem od zakończenia poprzednich Mistrzostw Świata. W takich warunkach ciężko zbudować coś trwałego.

Zresztą, sam wybór na selekcjonera akurat Michniewicza jasno pokazuje, że gramy na wynik. Udało się w arcyważnym meczu ze Szwecją, udało się też z Walią. Teraz przed nami misja Katar. A na wielkich turniejach reprezentacyjnych, jak nigdzie indziej w futbolu wynik jest ważniejszy niż styl. I aby osiągnąć sukces wcale nie trzeba pokonywać lepszych od siebie.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,596FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ