Jedni grali, a drudzy świętowali. Lech pokonuje Raków!

Mistrz Polski z sezonu 2021/2022 przyjechał do drużyny, która w obecnej kampanii już taki tytuł sobie zagwarantowała. Lech chciał coś Rakowowi udowodnić. Pokazać, że strata, jaka przed tym meczem dzieliła obie drużyny w tabeli, nie jest efektem wielkiej różnicy poziomów. Dodatkowo poznaniacy ciągle walczą o zajęcie trzeciego miejsca na koniec sezonu. Mimo wszystko, więcej do ugrania miał więc zespół Johna van den Broma. Raków wie, że jest już mistrzem. Gra praktycznie o przysłowiową pietruszkę, jednak zwycięstwo z takim rywalem jak Lech smakuje wybornie i gospodarze nie zamierzali spocząć na laurach.

REKLAMA
źródło: twitter/CANALPLUS_SPORT

Tylko jedna drużyna chciała?

Raków oddał piłkę przyjezdnym, wiedząc, że Lech nie ma zbyt dużej siły rażenia w ofensywie. Brak Ishaka, Sobiecha, Sousy czy Szymczaka dawał się we znaki. Kolejorz nie potrafił się przebić do pola karnego swoich rywali. Z kolei Raków grał tak, jakby im się nie chciało i nie zależało na tym meczu. Drużyna Marka Papszuna prezentowała postawę ludzi pogodzonych z losem, którym mecz z drużyną Johna van den Broma nie jest do niczego potrzebny.

Goście próbowali i dopięli swego. W 32. minucie czwartą bramkę w sezonie ligowym zdobył Filip Marchwiński, który w tym meczu grał na pozycji fałszywej „9”. Lechowi brakowało siły rażenia i pewności w atakach. Nie brakowało za to chęci, które prezentowali wszyscy piłkarze poznańskiego klubu. Ten gol był tego potwierdzeniem. Pierwsza połowa wyglądała tak, że jedni chcieli, ale nie za bardzo potrafili. Natomiast drudzy potrafili, ale nie chcieli, bo w sumie po co. „Kolejorz” wiedział, po co przyjechał do lidera tabeli. Bardzo dobrze neutralizowali wszelkie ataki swoich rywali. Znali swoje siły i starali się wyostrzać swoje atuty, którymi byli, chociażby Kristoffer Velde i Michał Skóraś.

źródło: twitter/CANALPLUS_SPORT

Są rzeczy ważne i ważniejsze

W Rakowie dzisiaj niekoniecznie chodziło o aspekt sportowy. I trudno się dziwić. Kibice w drugiej połowie prezentowali coraz to różniejsze pokazy fajerwerków czy sztucznych ogni. Wszystko zrozumiałe, jednak tak nie powinien grać jeszcze niekoronowany, ale jednak mistrz Polski. Dzisiaj w grze Rakowa nie zgadzało się dosłownie nic. Lech bardzo łatwo przedostawał się pod bramkę rywala i jedyne co dzisiaj pomagało gospodarzom to brak jakości i skuteczności w ataku.

Podobnie jak w pierwszej połowie po kilku dobrych próbach udało się dobić do bramki. Rzut karny na bramkę w 73. minucie zamienił Kristoffer Velde. Norweg po raz kolejny pokazał w tym i nie tylko tym meczu, że zasługuje na miejsce w składzie Lecha w przyszłym sezonie. Bardzo dobra forma skrzydłowego „Kolejorza”. Lech wygrał zasłużenie. Zapracował na zwycięstwo swoją cierpliwością i wyrachowaniem w dążeniu do celu.

Takich spotkań jak najmniej…

Przegrana w Pucharze Polski, informacja o odejściu Marka Papszuna po sezonie nie pomagają w utrzymaniu dobrych nastrojów w drużynie. Widać to i takich meczów jak ten dzisiejszy należy Rakowowi życzyć jak najmniej. Nie zgadzało się tutaj nic. Po prostu nic. W żadnym aspekcie częstochowianie nie byli lepsi od poznańskiej drużyny. Z taką grą Częstochowianie nie mają czego szukać i nawet o zakwalifikowanie do Conference League będzie bardzo trudno. Pozostaje mieć nadzieje, że to tylko i wyłącznie efekt świętowania zdobycia mistrzostwa Polski i takich meczów jak ten w wykonaniu Rakowa już nie zobaczymy. Ciężko się to oglądało.

Lech grał i zrobił dzisiaj swoje. Nie pozwolił Pogoni odskoczyć na pięć punktów i ciągle jest w grze o trzecią lokatę na koniec sezonu. Pokonanie Rakowa na ich własnym stadionie to nie lada wyczyn. Robota godna uznania, tym bardziej, gdy spojrzymy na braki kadrowe poznańskiego zespołu. Tylko jedna drużyna miała dzisiaj o co walczyć i to było widać.

Raków Częstochowa – Lech Poznań 0:2 (Marchwiński 32′, Velde 73′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,604FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ