Jagiellonia doskakuje do czołówki, Legia z pierwszą ligową porażką!

Mając na uwadze czwartkowy mecz Legii Warszawa w Lidze Konferencji, Kosta Runjaić mocno zamieszał w składzie. Zabrakło kluczowych zawodników – Pawła Wszołka, Josue, Yuriego Ribeiro czy Bartosza Slisza. W zupełnie innej sytuacji był szkoleniowiec gospodarzy – Adrian Siemieniec. 31-latek nie musiał decydować się na żadne roszady i postawił na dokładnie taką samą jedenastkę jak w minionej kolejce.

REKLAMA

Od 1. minuty dała się we znaki eksperymentalna linia obrony przyjezdnych

Trójka Burch – Kapuadi – Pankov po raz pierwszy miała okazję wystąpić w tym zestawieniu. Z tego powodu Jagiellonia od początku starała się to wykorzystywać, wysoko naciskając na legijnych stoperów. Elektryczny był zwłaszcza Marco Burch, który notował niepewne wyprowadzenia piłki. Im więcej niedokładnych podań zaliczał, tym częściej padał ofiarą pressingu Jagi.

Białostoczanie wyglądali o niebo lepiej. Zorganizowani zarówno w defensywie, jak i ofensywie, nie mieli żadnych problemów z neutralizacją atutów rywali. Jagiellonia była zainteresowana atakowaniem, co przyniosło pożądany efekt już w 13. minucie. „Duma Podlasia” wyszła na prowadzenie za sprawą hiszpańskiego duetu. Jesus Imaz zgrał do Jose Naranjo, który płaskim uderzeniem pokonał Kacpra Tobiasza.

źródło: CANAL+ SPORT

Jagiellonia nie traciła animuszu, natomiast przyjezdni z Warszawy dalej byli pogrążeni w sennym letargu

Po niespełna pół godzinie gry Żółto-Czerwoni podwyższyli na 2:0. Dominik Marczuk zaliczył kolejną asystę w tym sezonie, a Jesus Imaz kolejnego gola.

źródło: CANAL+ SPORT

Legia była nijaka. Dość powiedzieć, że w pierwszej połowie nie oddała ani jednego celnego strzału. Zlatan Alomerović był totalnie bezrobotny i znudzony między słupkami. Próby Muciego czy Guala nawet mu nie zagroziły. Jagiellonia totalnie stłamsiła jakiekolwiek ofensywne poczynania przeciwników, a przy tym potrafiła wykorzystać swoje okazje z przodu.

Już w przerwie murawę opuścił Tomas Pekhart

Czech nie dostawał piłek od kolegów, poziomem dostosowując się do przeciętnej reszty. Miłosz Matysik i Adrian Dieguez nie mieli kłopotów z dokładniejszym pokryciem czeskiego napastnika.

W drugiej odsłonie, wraz z upływającymi minutami, zaczęła przeważać warszawska Legia. Jagiellonia zdawała się robić coraz bardziej zmęczona, koncentrując się na defensywie. Ale miała do tego prawo, w końcu to „Duma Podlasia” miała wypracowaną solidną zaliczkę. Obraz tego spotkania znacznie zmieniły roszady Kosty Runjaicia, który do boju posłał Gila Diasa, Josue i Slisza. Ta trójka wyraźnie rozruszała skostniałą Legię. Ich próby spełzły jednak na niczym i to gospodarze mogli się cieszyć ze zdobycia trzech punktów.

Jak najbardziej zasłużenie. Jagiellonia koncertowo rozegrała pierwsze 45 minut. Ruchliwość Pululu, Naranjo, Imaza i Marczuka była nie do zniesienia dla dzisiejszego bloku obronnego Legii. Za pochwałę białostockich tyłów niech starczy fakt, że „Wojskowi” do końca meczu nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę Alomerovicia. Dzięki temu niemiecki golkiper w najlepszy możliwy sposób mógł świętować swój setny występ w Ekstraklasie – czystym kontem i wygraną.

Jagiellonia Białystok – Legia Warszawa 2:0 (13′ Naranjo, 29′ Imaz)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,609FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ