Historyczny wynik. Wnioski po meczu Lecha

16 marca 2023. Zapamiętajcie tę datę, ponieważ tego dnia Lech Poznań przeszedł do historii polskiej piłki. Po raz pierwszy w swojej klubowej historii doszli do ćwierćfinału europejskiego pucharu. Niniejszym dołączyli do zacnego grona jako ósma polska drużyna, która zdołała to osiągnąć. Liga Konferencji, mimo że niektórzy lubią ją deprecjonować, została stworzona po to, żeby takie kraje jak my mogły odbić się od dna. Dla Kolejorza okazał się to strzał w „10”. Wysnuliśmy kilka wniosków po awansie za sprawą wygranej 5:0 w dwumeczu z Djurgardens.

REKLAMA

Lech jest na fali i może jeszcze sprawić niejedną niespodziankę w tej edycji europejskich rozgrywek

Piłkarze Kolejorza są wręcz przysłowiowo napakowani emocjami i pewnością siebie po kolejnych świetnych występach w Europie. Następny etap będzie zdecydowanie trudniejszy, a rywal bardziej wymagający. Niemniej jednak piłka potrafi napisać różne scenariusze, a w stolicy Wielkopolski po raz kolejny udowodnili, że nie musimy się wstydzić w Europie.

Podobnie było 2 lata temu, gdy po wyśmienitych eliminacjach awansowali do Ligi Europy, a następnie powalczyli w niełatwej grupie. Dzisiaj jednak Lech ma lepszą kadrę i dużo większe doświadczenie z perspektywy sportowej i organizacyjnej. Jest to po prostu lepszy klub, który cały czas się rozwija i jest obecnie jedną z najmądrzej prowadzonych jednostek w polskiej piłce. Wtedy, gdy drużynę prowadził Dariusz Żuraw, lechici polegli w lidze, nie radząc sobie kompletnie z grą na dwóch, trzech frontach.

W tym sezonie podopieczni Johna van den Broma pokazują, że można nie grać totalnego piachu w Ekstraklasie przy jednocześnie dobrych występach w pucharach. Kolejorz zajmuje aktualnie 3. miejsce w lidze, gwarantujące brązowy medal i eliminacje do Ligi Konferencji w przyszłym sezonie, kiedy to poznaniacy będą rozstawieni.

Przy dobrych lotach mogą nawet jeszcze sięgnąć po wicemistrzostwo, choć nie będzie to łatwe. Uważam, że po mistrzowskim sezonie, dużo lepiej wychodzą na tym teraz, niż gdyby odpadli szybko z pucharów (lub wcale się do nich nie zakwalifikowali), ale walczyli do końca o obronę tytułu w Polsce. Nie te pieniądze, nie ten prestiż, chociaż w następnym sezonie pewnie będą śmielej próbowali odzyskać tytuł.

Lech pokazuje się z bardzo profesjonalnej strony w Europie. My mamy być dumni, a nie „nie mieć się czego wstydzić”

Lech ogólnie rzecz biorąc mimo swoich grzechów z przeszłości jest bardzo stabilnym miejscem. Teraz wręcz bije od nich profesjonalizmem. Mają doświadczonego trenera, szeroką i umiejętną kadrę, możliwości finansowe, świetny stadion, akademię, całe zaplecze i know-how, wyciągających wnioski prezesów i mógłbym tak jeszcze chwilę wymieniać. Oczywiście ktoś zarzuci mi zbyt przechwalane przedstawienie, ja jednak nie zmienię tego zdania, nawet gdyby lechici zaliczyli w kolejnej rundzie blamaż, a w lidze spadli poza podium. To jest futbol i jeszcze wszystko się musi zdarzyć, ale ja jestem przekonany, że akurat w Poznaniu będą umieć się poprawić.

Szwedzkie Djurgardens w rewanżu grało u siebie, przy równie głośnej własnej publiczności, na swoich warunkach (chodzi o murawę). A mimo to nie dojechali piłkarsko. Co więcej, gdy nie wychodziło, puszczały im nerwy. Nie potrafili przyjąć porażki na klatę, mimo że przed rewanżem pojawiały się wypowiedzi, w których sądzili, że u siebie wręcz „przejadą” się po mistrzach Polski. Jak widać, nie wyszło. Mimo wygranej z poprzedniej rundy z Gent trochę nadszarpnęli swój obraz. Europejscy przedstawiciele dużo lepiej zapamiętają polski klub.

Filip Marchwiński był już przez wielu skreślony, ale momentalnie rozpalił pożar, a nie tylko światełko w tunelu

Adam Nawałka za swojej krótkiej kadencji w Poznaniu zrobił niejako krzywdę Filipowi Marchwińskiemu. Oczywiście nieświadomie. To ten trener zobaczył coś w wówczas niespełna 17-latku. Dał mu szansę, wpuszczając go na boisko w grudniu 2018 roku w wygranym wysoko meczu z Zagłębiem Sosnowiec. 19. minut wystarczyło, żeby Marchewa wpisał się na listę strzelców na tle podłamanych, słabo wyglądających i dużo niżej notowanych rywali. Na wiosnę strzelił jedyną bramkę w meczu z Legią. Momentalnie zrobił się na niego ogromny hype. Ogłoszono go wonderkidem. Z czasem oczekiwano od niego jeszcze więcej. Mimo że ma 21 lat na karku, jest to jego 5. sezonu na poziomie Ekstraklasy.

Jego liczby i gra nie powalały. Szybko stracił sympatię kibiców. Na jego niekorzyść grało to, że nie poszedł drogą innych wychowanków — wcześniejsze wypożyczenie do 1. ligi lub słabszego klubu z Ekstraklasy. Z wielkiego talentu przerodził się w najbardziej hejtowanego zawodnika Lecha. Tylko że ten pomocnik w ostatnich czterech meczach zdobył aż trzy bramki i daje coraz lepszy impuls z ławki, gdzie wcześniej zarzucano mu właśnie bezproduktywność, marnowanie szans i przechodzenie obok występów. W tym sezonie po 31. spotkaniach ma 4 bramki i 3 asysty, co może nie powala, ale jest jego najlepszym wynikiem w zawodowej karierze. Chłopak nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,599FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ