Gol w końcówce czy kuriozalny samobój? Czym jest Super Liga?

W nocy z 18 na 19 kwietnia 2021 roku 12 europejskich klubów powołało nowy twór o nazwie Super Liga. Rozgrywki te z miejsca mają stać się najbardziej elitarnymi zmaganiami na Starym Kontynencie. UEFA, FIFA i większość krajowych federacji jest jak na razie zgodna i mówi stanowcze „nie” dalszemu rozwojowi projektu. Czy na naszych oczach rozpoczyna się rewolucja w klubowym futbolu?

REKLAMA

O projekcie Super Ligi mówiono od dawna, jednak wydawało się, że powołanie nowej ligi to melodia przyszłości. Jeśli już, to może za 5 albo 10 lat – takie terminy przewijały się w medialnym dyskursie. Większość „ekspertów” sądziła, że pandemia może wystraszyć pomysłodawców. Aż tu nagle, jak grom z jasnego nieba, spadła na wszystkich sensacyjna wiadomość, że pierwsza edycja może ruszyć już w przyszłym sezonie! Nawet zwolennicy byli zaskoczeni, kiedy okazało się, że bez żadnych briefingów prasowych czy konferencji, kilka klubów wystosowało podobnie brzmiące oświadczenia.

Z jednej strony każdy wiedział, że temat nowej ligi wracał jak bumerang. Z drugiej nigdy nie był traktowany z pełną powagą. I może to był błąd? Wybaczcie, jeśli poczujecie się oburzeni tym porównaniem, ale było z tym wszystkim trochę tak jak z rozmowami o ekologii i zatruciu Bałtyku. Niby wszyscy wiedzą, że martwych stref przybywa, a odpady wojenne zalegają na dnie od lat. Tylko że niewiele się z tym robi. Podobnie jak w przypadku sytuacji z Super Ligą. Raz na jakiś czas spotkają się panowie w garniturach, klepią się po ramionach i wymieniają uśmiechy zapewniając, że wszystko będzie dobrze. I wszyscy wiedzą, że to tylko dobra miny do złej gry. Póki nie wywali przysłowiowe szambo nikt tym się nie przejmuje…

Blef mający na celu wywołać medialną burzę?

Są tacy, którzy w tej sytuacji wyczuwają podstęp. I faktycznie, są ku temu podstawy. Jedną z najważniejszych (o ile nie najważniejszą) decyzją w klubowej piłce XXI wieku podjęto przecież bez szumnych zapowiedzi. Cały proces organizacji tego przedsięwzięcia przebiegał po cichu – tak, jakby nie chciano, by opinia publiczna się o nim dowiedziała. W mediach poruszano temat Super Liga, ale bazowano na domysłach i niepotwierdzonych plotkach. W Internecie trudno było znaleźć oficjalne plany, zapowiedzi czy informacje o planowanej strukturze organizacyjnej. Tak naprawdę do tej pory nie wiemy, jakie kluby uzupełnią stawkę. Plotki mówią o 20 klubach na start. Na razie znamy 12-tu założycieli i trzech pretendentów (Bayern, Lipsk i FC Porto). Zostaje co najmniej 5 wolnych miejsc, przy których stoi masa znaków zapytania. Może więc wielkie korporacje sportowe tylko grożą europejskiej centrali palcem? Może to tylko badanie gruntu i sprawdzanie z jakim reakcjami mogą spotkać się „buntownicy”?

Kasa misiu, kasa

Jak nie wiadomo co chodzi, to najprawdopodobniej chodzi o pieniądze. Do teorii o wielkim blefie nie pasuje zachowanie Chelsea, która potwierdziła już swoje odejście z ECA (organizacji reprezentującej największe kluby w Europie), mimo iż jest w Top 4 Ligi Mistrzów. Roman Abramowicz musi mieć więc pewność, że Super Liga ruszy z kopyta. Chelsea to nie Stal Mielec, by na ostatniej prostej ot tak komplikować sobie walkę o najwyższe cele. W grze muszą być zatem naprawdę kosmiczne pieniądze, skoro Real, Manchester City i wspomniane Chelsea (trzej półfinaliści Champions League) są gotowi iść ramię w ramię. I to mimo gróźb, jakie w ich stronę kieruje UEFA. O jakich kwotach mówimy? Kolosalnych, gdyż muszą przewyższać te z tabelek umieszczonych poniżej.

Podsumowanie wpływów związanych z awansem na kolejne szczeble Ligi Mistrzów.
Porównanie premii na przestrzeni lat.


Robi wrażenie, prawda? Zwłaszcza, kiedy uświadomimy sobie, że kluby wcale aż tak bardzo nie odczuwają po kieszeniach przez pandemię. Wiadomo, straconych przychodów z tytułu sprzedanych karnetów i wpływów dnia meczowego nic nie zrekompensuje. Ale akurat w Lidze Mistrzów UEFA płaci tyle samo co w poprzednim, rwanym sezonie, a przy tym nawet więcej niż w latach przed epidemią… A to przecież nie wszystko! Swoje przysłowiowe 5 groszy dorzucają jeszcze sponsorzy i telewizje. Z biedy zatem żaden wielki klub nie zginie. Problem leży jednak gdzie indziej – wiele klubów (no, może poza niemieckimi) żyło do tej pory na kredyt. I księgowi europejskich potęg sprawnie porachowali, że pieniądze oferowane przez UEFA to… za mało. Mimo iż przeciętnego kibica mogą zwalać z nóg.

Wróćmy jeszcze do Abramowicza. Nie jest tajemnicą, że rosyjski multimiliarder jest w konflikcie z UEFA. Europejska federacja nie tak dawno ukarała jego klub za nieprzestrzeganie finansowego fair play, przez co na kilka sezonów wyłączyła The Blues z realnej walki o wzniesienie pucharu za wygranie LM. Nad Tamizą chcą więc torować szlaki i zdecydowanie obierają kurs na Super Ligę. Arsenal – według krążących plotek – ma dostawać aż… 300 mln za sezon! A mówimy o drużynie, który obecnie nie jest pewny gry w przyszłym sezonie Ligi Europy i obecnie zajmuje 9. pozycję w lidze. Kto więc zabroni klubowi z tak obrzydliwie wielką forsą robić co mu się podoba nie patrząc na innych?

Czemu UEFA jest sama sobie winna?

No dobra, ale nie ma też co robić z europejskiej federacji poszkodowanej sierotki marysi, bo wszyscy dobrze znamy model jej polityki w ostatnich latach. Można powiedzieć, że UEFA stała się ofiarą działań, które sama zapoczątkowała. To ona postawiła na cel zrobienie z futbolu maszynki do zarabiania pieniędzy. To ona napędziła komercjalizację piłki nożnej i kiedy zorientowała się, że wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli, próbowała je łatać kulejącym finansowym Fair Play. A to raptem wierzchołek góry lodowej, bo większość fanów ma zdecydowanie dłuższą linię zarzutów. Od nierównego traktowania kibiców i absurdalnych niekiedy kar po gigantomanię w futbolu. Poniżej lista 3 grzechów głównych, które doprowadziły do obecnej sytuacji.

Liga Mistrzów przestała być elitarna

Stopniowe poszerzanie rozgrywek doprowadziło do tego, że niektóre kraje wysyłają po czterech przedstawicieli. Najpierw mieliśmy rundy wstępne i ośmiu członków głównego turnieju. Później ich liczbę zwiększono do 16, 24 i ostatecznie 32. Wydawało się, że osiągnięto optimum i ten próg nie będzie przekroczony. Jednak nic z tego. Kiedy każdy się już przyzwyczaił, a w rozgrywkach i tak co raz rzadziej zaczęli brać udział faktyczni mistrzowie poszczególnych krajów, zdecydowano się na kolejną reformę, która ma zadebiutować już w 2024 r. Kombinacji ciąg dalszy, choć tak naprawdę nic one nie zmienią. No chyba że ilość 0 na kontach pomysłodawców, ale o tym w innym punkcie.

Budowanie i utrwalanie dysproporcji w europejskim futbolu

Wbrew pozorom poszerzanie rozgrywek sprzyja polaryzacji futbolu w Europie. Jeszcze w połowie lat 90. Mistrz Polski musiał pokonać dwóch mistrzów z innych krajów, by znaleźć się w turnieju głównym i bić się o końcowy triumf. Ktoś może powiedzieć, że było to krzywdzące dla drużyn, które w mocnych ligach zajmowały wysokie miejsca. Zgoda, z tym, że jednocześnie napędzało to wewnętrzną rywalizację. Nigdzie nie było przypadków – nie liczyły się pieniądze, a to czy rzeczywiście jesteś najlepszy.

REKLAMA

Pieniążki, pieniążki lalala…

Da się odnieść wrażenie, że mimo iż to UEFA rzuca teraz zarzutami, że Super Liga to zaprzeczenie idei sportu, to sama ma wiele na sumieniu. Doniesienia o korupcji, niewyjaśnione układy menadżersko-korporacyjne i zarabianie na wszystkim co się da. UEFA nie jest nieskazitelna. Panika, która nastała wśród europejskich decydentów, tylko to potwierdza. Idę o zakład, że gdyby nie chodziło o utratę znacznej części wpływów związanej z potencjalnym spadkiem zainteresowania oferowanymi rozgrywkami, a tylko o względy sportowe, larum byłoby zdecydowanie mniejsze…

Super Liga nigdy nie dorówna Lidze Mistrzów

Skupmy się teraz na tym, dlaczego Super Liga nie będzie tym samym co Liga Mistrzów. Mimo że lwiej części młodych fanów tak naprawdę nie zrobi różnicy jakie zmagania oglądają. Pokolenie Z jest bowiem wychowane w świecie wirtualnym. Liczą się dla nich silne, mocne bodźce i jeśli Super Liga będzie dobrze rozreklamowana, nie będą mieli problemów, by skupić się na tym, co jest aktualnie modne i odpowiada ich modelowi życia.

1) Brak hitowych transferów w pierwszych latach funkcjonowania. Niby każdy ma cenę, ale jeśli UEFA nie zmieni swojego stanowiska, to nie chce mi się wierzyć, że największe gwiazdy futbolu odpuszczą sobie grę na Euro i MŚ na rzecz Super Ligi. Oczywiście mogę się mylić, ale w pierwszych latach działalności może zrobić się z tego takie europejskie MLS dla emerytów.

2) Negatywne podejście fanów. Ważnym elementem w całej tej układance są kibice. Co, jeśli masowo zaczną bojkotować te rozgrywki? Już teraz, kilkadziesiąt godzin po ogłoszeniu decyzji o nowym tworze, zaczęły się pierwsze protesty. Jeśli fani nie będą chcieli zapełniać stadionów ani oglądać meczów w TV (i tym bardziej za to płacić), wszelkie prognozy dotyczące zysków będzie można wyrzucić do kosza. No chyba że kluby zdecydują się na kolejny radykalny krok i czasową przeprowadzkę w miejsca, gdzie nastawienie jest inne. Mam tu na myśli Azję i kraje arabskie. Szczerze? Jak dla mnie nie jest to niemożliwe.

3) Nastawienie na robienie jeszcze większych pieniędzy. Można narzekać na LM czy LE, że z każdym rokiem zatraca się w niej duch sportu i rywalizacji. Ale co w takim razie powiedzieć o tym tworze? Skąd brać motywację do grania, skoro gra się tak naprawdę o pietruchę? Pieniądze dane z góry i spowszednienie klasyków, na które do tej pory ludzie czekali miesiącami. Zmęczy to zarówno sztaby i piłkarzy jak i kibiców, którzy postanowią zaufać temu eksperymentowi.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,577FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ