Cracovia biła głową w mur. I w końcówce zdołała go rozbić!

Na zakończenie 10. kolejki PKO BP Ekstraklasy Cracovia podejmowała u siebie Stal Mielec. Pasy ten sezon rozpoczęły fenomenalnie, zważywszy na ich poczynania w tym ubiegłym. Przed starciem z mielczanami zajmowali 4. miejsce w tabeli, choć przed rozpoczęciem 10. tury rozgrywek ligowych byli jej wiceliderami. Ponadto podopieczni Dawida Kroczka nie musi dalej się przejmować Pucharem Polski, po sensacyjnej przegranej z Sandecją Nowy Sącz. Z dalszej gry w pucharach wypadła także Stal, po klęsce w rzutach karnych z Koroną. Jednakże sytuacja zespołu z Podkarpacia jest o wiele gorsza. Mielczanie znajdowali się na przedostatnim miejscu – za nimi był jedynie Śląsk. Pokonanie faworyzowanej Cracovii pozwoliłoby podopiecznym Janusza Niedźwiedzia na opuszczenie strefy spadkowej.

Nudy, kopanina i gol na otrzeźwienie

Ta konfrontacja rozpoczęła się od bardzo ciekawego epizodu. Jako pierwsi zaatakowali gospodarze, lecz Virgil Ghiță został zatrzymany przez Jakuba Mądrzyka. Kolejna akcja wkrótce potem, ale w drugą stronę – zabrakło jedynie porozumienia między mielczanami. Po tym intensywnym fragmencie krakowianie przejęli inicjatywę na boisku, jednak nic z tego korzystnego nie wynikało. Przewaga Pasów była wyraźna, grały one zdecydowanie lepiej w pierwszym kwadransie. Z kolei przyjezdni z Podkarpacia mieli problemy z utrzymaniem się przy piłce, niekiedy przez własną nieostrożność. Jednakże Biało-Niebiescy nie bunkrowali się we własnym polu karnym, tylko czasami też próbowali zaatakować. Te ataki były jednak tak wolne, że aż było poczucie, jakby mielczanie zaginali czasoprzestrzeń. Cracovia robiła zresztą to samo.

REKLAMA

Po 15 minutach Cracovia zdecydowanie zwolniła i już tak nie przeważała. Mecz stał się bardziej wyrównany, a Stal coraz częściej dochodziła do głosu. To spotkanie w żaden sposób nie było interesujące. Było nudnawo, działo się naprawdę niewiele – w końcu w ciągu 30 minut padły zaledwie 2 celne strzały. Cracovia miała problemy w ataku pozycyjnym, za co Stal nareszcie ją skarciła. W 30. minucie Krystian Getinger posłał penetrujące dośrodkowanie w pole karne, piłkę zdołał wypiąstkować Henrich Ravaš. Nie wiedzieć czemu, obrońcy Cracovii dali przestrzeń Matthew Guillaumierowi na dobitkę. Reprezentant Malty z pierwszej piłki oddał płaski strzał na dalszy słupek, który otworzył wynik tego meczu.

źródło: Canal+ Sport/X

Stal dzielnie się broniła

Gol otrzeźwił kibiców obu drużyn, którzy powoli popadali w sen, nawet tych z bezsennością. Niestety, widowiska przy Kałuży nie dał rady już ożywić. Cracovia miała problemy z odnalezieniem odpowiedzi na straconego gola. Coś tam krakowianie próbowali, kombinowali, a to było zdecydowanie za mało. Stal taki wynik zadowalał i grała na utrzymanie tego wyniku. Futbol już nie raz pokazywał, że taki styl gry jest nie tyle głupotą, co wręcz samobójstwem. W defensywie mielczanie radzili sobie bardzo dobrze – pytanie, na jak długo? Co najmniej do przerwy na pewno – Stal utrzymała jednobramkowe prowadzenie.

Po przerwanie mielczanie się opamiętali i przestali jedynie bronić wyniku, ale jeszcze go podkręcić na swoją korzyść. Jednakże albo coś nie wychodziło po ich myśli, albo ich zamiary przewidziała obrona Pasów. Tylko na tyle było stać krakowian. Podopieczni Janusza Niedźwiedzia kontrolowali przebieg tego spotkania i nie pozwalali rywalom na zbyt wiele. Wynik był korzystny, a wirtualnie Stal była poza strefą spadkową – taki wynik trzeba było utrzymać do samego końca. W polu mielczanie radzili sobie na tyle dobrze, że Mądrzyk mógłby bez problemu i straty gola rozdać autografy chłopcom od podawania piłek. Jednocześnie brakowało nieco celności Benjaminowi Källmanowi – Stal mimo to musiała wciąż mieć się na baczności.

A jednak Cracovia się przełamała!

Cracovia atakowała coraz częściej i groźniej, lecz to było bardziej bicie głową w mur. Pasy były nieskuteczne, miały problemy z celnym uderzeniem na bramkę, męczyły się straszliwie na boisku. Cały czas czegoś brakowało ekipie z Małopolski, a czas nieubłaganie uciekał. Podopieczni Dawida Kroczka wybierali się w kierunku pola karnego Stali coraz to liczniejszymi grupami, ale nadal było coś, co nie pozwalało im doprowadzić do remisu. Był pomysł na przełamanie się w postaci dośrodkowań, lecz efekt był na poziomie co najwyżej Tymoteusza Puchacza. Jednakże w końcu nadarzyła się okazja na doprowadzenie do stanu 1:1. W 82. minucie Jakub Jugas upadł w polu karnym po kontakcie z nogą Marvina Sengera. Sytuacja była stykowa – ilu ludzi, tyle interpretacji, i bez kontrowersji na pewno by się nie obyło. Faktem jest, że sędzia uznał, że Czech był faulowany, przez co Pasy otrzymały rzut karny. Jedenastkę wykorzystał Källman, choć Mądrzyk był blisko obrony.

Kierując się statystykami, Cracovia zasługiwała na tego gola. Pracowała w ofensywie zdecydowanie więcej, niż Stal. Jednakże ta rażąca nieskuteczność była przyczyną tak długiego oczekiwania na bramkę. Do końca wynik nie uległ zmianie i Pasy podzieliły się punktami z ekipą z Podkarpacia. Stal naprawdę dobrze spisywała się w obronie, jednakże samą grą defensywną trudno jest wygrać mecz. Na pewno mogą mieć trochę pretensji do sędziego i twierdzić, że Senger nie był faulowany, gdyż to nie było zerojedynkowe zderzenie Sengera z Jugasem. Ten karny kosztował ich jednak 2 punkty i brak wyjścia ze strefy spadkowej. Cracovia także może czuć się niezadowolona – nie odzyskała bowiem miejsca wicelidera Ekstraklasy.

Cracovia – Stal Mielec 1:1 (Källman 86′ – Guillaumier 30′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,703FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ