Chelsea sięga gwiazd – maszyna do wygrywania Thomasa Tuchela

To, co osiągnęła w tym sezonie Chelsea wydaje się niewiarygodne. Ten sezon miał być przejściowym. Zmiana niemal połowy składu przez przyjście do klubu Mendy’ego, Silvy, Chilwella, Ziyecha, Havertza i Wernera. Przed rozpoczęciem rozgrywek Mason Mount był rozpatrywany jako rezerwowy. Tak, obecny lider i najlepszy piłkarz Chelsea w kontekście całego sezonu miał jedynie wchodzić z ławki. W kontekście The Blues zmieniło się tyle, że trzeba podzielić sezon na kilka faz. Aż do tej, w której podopieczni Thomasa Tuchela zdobyli wszystko czego mogli zapragnąć.

REKLAMA

Podobnie jak mój redakcyjny kolega postanowiłem określić i nazwać te fazy:

Okres od 1 do 11 kolejki – złoty czas Lamparda

Od 12 do 19 – pierwszy poważny kryzys

Od 20 do 26 – zmiana trenera

Pozostała część sezonu , pragmatyzm i defensywa kosztem popisów z przodu – Tuchel masterclass

Złoty czas Lamparda

Frank Lampard – legenda The Blues, przejmuje zespół i mimo banu transferowego i słabej kadry po odejściu Hazarda, udaje mu się wywalczyć miejsce w top4 gwarantujące grę w Lidze Mistrzów. Dodajmy, że bez jego dobrej pracy Chelsea nie świętowałaby wygranej w Porto. Ale wracając – Anglik miał możliwość sporych wzmocnień z czego oczywiście skorzystał. Wspomniani wcześniej Werner, Havertz, Silva, Mendy, Chilwell i Ziyech po prostu robili swoje. Owszem, The Blues zaliczali wpadki jak remisy 3-3 z WBA i Southampton czy przegrali z Liverpoolem. Ale nikt przecież nie oczekiwał, żeby maszyna Lamparda od razu wyglądała niesamowicie. Zwłaszcza, że jedyna porażka na początku sezonu przydarzyła się w dużej mierze przez czerwoną kartkę dla Christensena. Werner zaczął strzelać, w obwodzie pozostawali Giroud czy Abraham. Ziyech świetnie kreował, Mount nie odstawał od niego wiele a i defensywa prezentowała się na dobrym poziomie.

Po pierwszych kilku słabszych meczach z tyłu Lampard zaczął lepiej ustawiać obrońców, „odkurzył” Zoume i wszystko zaczynało wyglądać coraz lepiej. Po 11 kolejkach The Blues znajdowali się na drugim miejscu w tabeli tracąc tylko dwa „oczka” do Tottenhamu. Na dodatek zaczynali grać niemal idealne spotkania. Najpierw pogrom z Sevillą w nieco rezerwowym składzie, w którym Olivier Giroud sam wpakował 4 bramki. Już trzy dni później – perfekcyjny mecz z dobrze wyglądającym Leeds. I chociaż to Pawie pierwsze strzeliły bramkę, to było widać, że to Chelsea sięgnie po 3 punkty. Kontrola środka pola, dobrze ustawiająca się defensywa, kreatywni pomocnicy. Świetna współpraca Girouda z Wernerem i ofensywnie grający boczni obrońcy. Wyglądało to na piękny koncert, a wszystko pod batutą dyrygenta Lamparda. Do coraz lepszego grania i wyników w lidze trzeba dołożyć zaledwie jedną bramkę stracona w pięciu meczach Ligi Mistrzów.

Pierwszy poważny kryzys

Wydawało się, że Frank w sezonie przejściowym zamiast gubić punkty i eksperymentować stworzył potwora, który może powalczyć o mistrzostwo. I w momencie picku, pięknego dla oka grania i najlepszych wyników – przyszły gorsze wyniki. Chociaż porażkę z Evertonem można było zrzucić na zmęczenie i po prostu słabszy dzień, a remis w rezerwowym składzie z Krasnodarem nie miał wpływu na awans z grupy, to widać było, że coś się zacięło. Nieco pechowa porażka po golu w doliczonym czasie z Wolves? I nagle Chelsea spadło na ósmą pozycję w tabeli.

Nadzieja dla kibiców The Blues przyszła niemal natychmiast, bo następne starcie z West Hamem „Niebiescy” spokojnie wygrali 3-0 po dwóch trafieniach Abrahama. Jednak to nie były te same Młoty, które mogliśmy oglądać na koniec sezonu, co więcej – to właśnie ich słabszą postawą można tłumaczyć zwycięstwo podopiecznych Franka Lamparda. Bo potem było już tylko gorzej – jeden punkt zdobyty w czterech meczach i bezradność z City czy Arsenalem oznaczała, że coś musi się zmienić. I chociaż zbliżający się prostszy terminarz był nadzieją na szybką poprawę pozycji w tabeli, to Roman Abramowicz nie chciał marnować potencjału zespołu. Lampard musiał odejść.

REKLAMA
Tabela Premier League gdy Frank Lampard został zwolniony – transfermarkt.pl

Zmiana trenera

Niestabilny projekt, strata do lidera aż 11 punktów, brak jasnej hierarchii w składzie – Niemca już na samym starcie czekało mnóstwo wyzwać. I już jego pierwszy mecz pokazał, że zamierza oprzeć grę zespołu o coś innego niż jego poprzednik. Remis 0-0 z Wolves mógł być rozczarowujący, ale pokazał, że Tuchel będzie budować od tyłu. Porzucił ofensywny styl Lamparda, który mógł być wodą na młyn dla topowych rywali a dla tych z dołu tabeli był szansą na punkty urwane w końcówce. W pierwszych siedmiu meczach Niemca, Mendy musiał kapitulować jedynie dwa razy, a w tym po samobóju Rudigera. Tuchel przestał przegrywać po naiwnej grze z samą czołówką. Wygrał z Tottenhamem, Liverpoolem i zremisował z United. Strzelone 2 bramki i 7 punktów – to był wstęp do minimalizmu i pragmatyzmu Chelsea, który zadziałał idealnie.

Jednak z przyjściem Niemca poza zmianą filozofii gry zmienił się również skład. Kilka nazwisk zostało odstrzelonych, a kilku piłkarzy zostało drugie życie. Callum Hudson – Odoi, Giroud, Tammy Abraham czy Zouma nagle przestali dostawać regularne minuty. Z kolei Azpilicueta, Rudiger Alonso i Kepa z miejsca stali się ważnymi postaciami w składzie. I chociaż ostatecznie tylko tych dwóch pierwszych utrzymało skład, to zmiany i tak były spore.

Gdy dorzucimy tego zmianę ustawienia – mamy obraz ogromnej rewolucji w Londynie. Wielu piłkarzy dzięki temu odżyło i nagle znaleźli swoje miejsce na boisku, ale o tym za moment.

Tuchel masterclass

Końcówki sezonu tak szczegółowo przypominać chyba nie trzeba, ale warto odnotować kilka statystyk Chelsea od czasu objęcia stanowiska trenera przez Niemca:

-The Blues byli zdecydowanie najlepszą defensywą ligi, w 19 meczach tracąc jedynie 13 bramek (aż 5 z samym WBA)

-w fazie pucharowej Chelsea straciła najmniej bramek, mimo że obok City rozegrali najwięcej spotkań bo aż 7. Mendy’ego pokonał jedynie Taremi w doliczonym czasie rewanżu z Porto i Benzema w półfinale z Realem

-w lidze The Blues strzelili jedynie 25 goli. To mniej nawet od Newcastle!

-we wszystkich 30 meczach za Tuchela, Chelsea jedynie raz strzeliła więcej niż 2 bramki

W końcówce wydawało się, że The Blues mimo wybitnego sezonu mogą skończyć jako najwięksi przegrani. Gdy Leicester okazało się mocniejsze od nich w finale takie nastroje stały się coraz bardziej popularne. Potencjalnie mogli skończyć poza top4 i przegrać finał z City pozostając poza Ligą Mistrzów w przyszłym sezonie i bez żadnego pucharu. A jednak! Chelsea pokonała Leicester w ligowej tabeli i wygrało Champions League! Sezon przejściowy niespodziewanie stał się bardziej owocny, niż jakikolwiek fan „Niebieskich” mógł się spodziewać. A za rok może być jeszcze lepiej! Jak to?

Była rewolucja w Chelsea. Czas na ewolucję!

Thomas Tuchel w stosunku do Franka Lamparda przegrywa tylko w jednej statystyce – ale jakże istotnej! W Premier League The Blues za Niemca strzelają 1.31 bramki na mecz, podczas gdy u Anglika ten współczynnik wynosił 1.65. Różnica jest kolosalna! Tuchel postawił przede wszystkim na pragmatyzm i minimalizm, co w połączeniu z kreatywnymi i elastycznymi piłkarzami pozwoliło na sukces. Ale nie oszukujmy się – w przyszłym sezonie w Londynie będą potrzebować większych fajerwerków z przodu.

Kolejne wzmocnienia? Zaryzykuję tezę, że są już niepotrzebne. Oczywiście, gdy klub opuściłby duet Abraham i Giroud, trzeba byłoby znaleźć dla nich następców, ale niekoniecznie do gry co tydzień, a bycia rezerwowym. Na kim będzie opierać się ofensywa Chelsea? Na tym samym ogniwie, na którym opierała się w tym sezonie. A pomyśleć, że jeszcze w sierpniu nie widziano Masona Mounta w przewidywanych składach. O młodym Angliku już pisaliśmy, więc nie ma sensu się powtarzać a więcej o nim przeczytacie TUTAJ. Za Mountem w środku pola będą biegać Kante – Jorginho, Kovacić i Gilmour rotujący się ze sobą. A co będzie przed Mountem?

Na wahadłach powinni biegać Chilwell i Reece James, ale najciekawiej będzie działo się w dwójce z przodu. Teoretycznie w takiej roli idealnie odnajduje się Werner w duecie z Havertzem. Teraz Tuchel będzie mieć mnóstwo czasu, by wykorzystać okres przygotowawczy przede wszystkim dla tej dwójki. Po nastawieniu celowników Wernera i ustabilizowaniu formy Havertza, Chelsea może mieć duet, który podbije Premier League. Zresztą o Kaiu i tym, że nadchodzi jego czas możecie przeczytać TUTAJ (pisane jeszcze przed bramką w finale 😉 ). I tu pojawia się ALE.

Możliwe problemy Chelsea

Niemcy nie są typowymi napastnikami. To raczej podwieszone fałszywe dziewiątki, ze swoją własną charakterystyką. Tak grali też wcześniej w Bundeslidze i stworzenie z któregoś z nich maszyny do strzelania bramek nie będzie łatwe. Z kolei zakładając, że Werner i Havertz odpalą, Chelsea ma problem „zbyt bogatej” ławki. Ziyech, Pulisic, Abraham i CHO nie pogodzą się z rolą rezerwowego przez cały sezon. Gdyby z kolei odpalili – nie mają dla siebie idealnego miejsca na boisku w systemie z trzema obrońcami. A nawet jeśli ostatnich dwóch odejdzie, będą potrzebowali zastępców. Ale jeśli Tuchel poradzi sobie z tymi problemami, rotując podobnie jak w tym sezonie, ustabilizuje obronę i co najważniejsze – zbuduje skuteczną ofensywę, to The Blues mogą spokojnie powalczyć w przyszłym sezonie o mistrzostwo z Manchesterem City. A kto wie? Może i powtórkę wyniku z Ligi Mistrzów?

Śledź autora na Twitterze i Facebooku.

Foto: Champions League/Twitter

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,600FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ