Diament z Leverkusen znów zaczyna błyszczeć. Kai Havertz rozwiąże problemy z ofensywą w Chelsea?

W końcówce poprzedniego sezonu Havertz był kluczową postacią w Bayerze. Zwłaszcza po wznowieniu Bundesligi, gdy nieco z przymusu (kontuzje Vollanda i Alario) został przestawiony na pozycję fałszywej „dziewiątki”. Jednak nawet wtedy, kiedy wspomniana dwójka wróciła już do zdrowia, Kai nadal grał jako napastnik. Jeśli coś działa, to po co to zmieniać?

REKLAMA

W tamtym okresie Bayer wyglądał dużo lepiej niż teraz, za co w dużej mierze można obwiniać sprzedanie Havertza. Jednak czy tak naprawdę można za coś winić władze niemieckiego klubu? Kai błyszczał – potrafił zarówno pociągnąć grę drużyny, jak i być niewidoczny przez cały mecz, by i tak ostatecznie strzelić gola. Przyspieszenie, dobry strzał, wyjście na pozycje, uniwersalność – to tylko część jego zalet. Oczywistym było, że 20-latek nie będzie ciągnął zespołu z Leverkusen przez resztę swojej kariery. Głośno mówiło się o zainteresowaniu Realu, Bayernu czy innych wielkich klubów. Wybór padł na Chelsea, która po zakazie transferowym i sprzedaży Hazarda miała spory zapas gotówki. Nie można jednak zapominać, że Havertz nie błyszczał przez cały sezon. Na dobrą sprawę miał wybitne jedynie pół roku.

Statystyki Kaia:

Gołym okiem widać ogromną różnicę. Od trzech liczb w ofensywie przez pół sezonu, by w drugiej połówce dawać średnio gola lub asystę w każdym rozegranym meczu. Co, oprócz zmiany pozycji, przełożyło się na tak ogromną różnicę u Niemca? Nie można wykluczać faktu, że miał wtedy zaledwie 20 lat, kiedy trudno o stabilną dyspozycję przez cały sezon.

Przeciętny początek w Chelsea, czyli co poszło nie tak?

Gdy ogłoszono transfer Kaia do niebieskiej części Londynu, byłem wniebowzięty. Jeden z największych talentów Bundesligi i jeden z najbardziej wyróżniających się piłkarzy trafiał do mojej ukochanej Premier League. I… tyle było z pięknej historii. Niemiec zawodził niemal na całej linii a Frank Lampard zmieniał skład co chwilę, rzucając Havertza po różnych pozycjach i dając różne zadania w ataku. Dla młodego piłkarza, po przeprowadzce i zmianie kraju – nie mogła być to prosta sytuacja. Zwłaszcza, gdy fani dawali znać o swoim rozczarowaniu na mediach społecznościowych.

Co okazało się ratunkiem? Zmiana trenera, chociaż paradoksalnie zaraz po przyjściu Thomasa Tuchela do Londynu Kai złapał kontuzję. Jednak w dłuższej perspektywie wyszło mu to na zdecydowany plus, zwłaszcza że Tuchel po przepracowaniu z rodakiem dłuższego czasu zdecydował, że Niemca nie należy rzucać po pomocy, a postawić na niego tam, gdzie najlepiej radził sobie w Leverkusen. Efekty? Natychmiastowe! Co prawda Kai nie daje bramek i asyst niemal w każdym spotkaniu, ale różnicę widać gołym okiem. Ostatnie dwa mecze? Dublet z Fulham i poprzeczka z Realem, po której Werner pokonał Courtouisa. Co prawda Havertz swoje sytuacje zmarnował, ale kto nie popełnia błędów? A dla klubu i tak najważniejsze, że jest awans do finału.

Co dalej?

Wśród sympatyków Chelsea i innych kibiców śledzących Premier League dużo mówi się o przyjściu latem na Stamford Bridge napastnika. Pojawia się pytanie: po co? Wiadomo, że po odejściu Girouda i sprzedaży Abrahama kogoś trzeba wziąć na ich miejsca, ale ta dwójka nie dostaje ostatnio niemal żadnych minut od Tuchela. Niemiecki coach upodobał grać sobie trójką z przodu, gdzie w zasadzie nie ma jednego klasycznego napastnika. W tej formacji idealnie odnajduje się Werner i Havertz, którzy podobnie grali w Bundeslidze. Jako trzeci z formacji ofensywnej wybiega Mason Mount, dla którego jest to świetny sezon w barwach The Blues. Sprowadzenie gwiazdy w typie klasycznej dziewiątki na poziomie Haalada czy Lukaku zburzyłoby całą pracę, jaką wykonał Tuchel przez ostatnie miesiące.

Czy miałoby to większy sens? Mount rozwinął się na ogromną skalę, a Werner i Havertz wyglądają coraz lepiej. Uzupełniają ich Ziyech i Pulisic, wprowadzając tym samym niezbędną rywalizację. System działa, ofensywa tworzy coraz lepsze okazje i staje się skuteczniejsza. Czego chcieć więcej?

Wydaje się, że w letnim okienku Tuchel nie wstrząśnie specjalnie składem Chelsea. „The Blues” przedłużą wygasające kontrakty z ważnymi postaciami i uzupełnią kadrę. Niemiec będzie mógł skupić się na ulepszaniu podopiecznych, zwłaszcza że jego rodacy – Werner i Havertz – to prawdziwe nieoszlifowane diamenty. I w przyszłym sezonie mają szansę stać się prawdziwymi gwiazdami Premier League. Pamiętajmy, że Chelsea to bardzo młoda, głodna sukcesów drużyna.

Śledź autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,570FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ