Błaszczykowski kontra Hyballa, czyli wojna, w której przegra każdy

Zanim przejdę do zasadniczej części tekstu, muszę wyznać swoją sympatię do Kuby Błaszczykowskiemu. Mam do gościa potężny szacunek za to co zrobił dla Wisły Kraków. Mieliśmy w naszym kraju dziesiątki piłkarzy, deklarujących miłość i przywiązanie do barw klubowych, którzy jednocześnie szerokim łukiem omijali zespoły, dzięki którym zaistnieli na piłkarskiej mapie Polski. Kuba jest inny. Nie zostawił „Białej Gwiazdy” w potrzebie. Pokazał klasę deklarując grę za „grosze”. Nieważne co zrobi, na zawsze pozostanie legendą tego klubu.

REKLAMA

Jednocześnie, mam wrażenie, że strasznie się pogubił. Nikt nie miał wątpliwości, że zatrudnienie Petera Hyballi to jego pomysł. Niemiec określany był jako „człowiek Borussii Dortmund”, klubu, w którym sukcesy przed laty odnosił Błaszczu. Gdy polscy dziennikarze zainteresowali się przeszłością szkoleniowca, od jego byłych pracodawców słyszeli mnóstwo komplementów, a zarazem ostrzeżeń, że Hyballa nie ma łatwego charakteru. Właściwie, wystarczyło kilka kliknięć w internecie, żeby znaleźć materiały o trenerze, który nie uznaje półśrodków. Paradoksalnie jednak, wszyscy tego oczekiwaliśmy. Nie chcieliśmy kolejnego „eksperta”, którego wyniki będą kwestią przypadku, ale pozytywnego świra a’la Czerczesow. Takiego, który będzie rządził szatnią.

Hyballa błyskawicznie odnalazł się w Krakowie

Błyszczał na konferencjach, nie bał się dokręcić śruby piłkarzom. Długo wydawało się, że Wisła ma olbrzymiego farta i znalazła nie lada fachowca. Niestety, gdy osiągane wyniki przestały zachwycać, nad Niemcem zawisły ciemne chmury. Pan Peter stracił szatnię. Oczywiście sam dolewał oliwy do ognia, krytykując swoich podopiecznych na konferencjach prasowych. Zbuntowali się piłkarze, którzy nie dostawali szans gry. Problemem okazała się niejasna rola Kazimierza Kmiecika, którego Hyballa nie chciał mieć w swoim sztabie. Dodatkowo, piłkarze przestali angażować się w grę. Ostatnie mecze Wiślaków były totalnym antyfutbolem.

To sytuacja wypisz – wymaluj z czasów Dana Petrescu

Wówczas tak samo narzekano na ciężki charakter szkoleniowca, piłkarze zbuntowali się ale finalnie to Rumun odnosił sukcesy w innych klubach, gdy Wisła systematycznie ulegała pogorszeniu. Oczywiście, nie oznacza to, że Hyballa za chwilę trafi do jakiegoś silnego klubu. Faktem jest jednak, że przed zatrudnieniem w Krakowie miał konkretny styl pracy. Wiedzieliśmy czego się po nim spodziewać. Kuba Błaszczykowski wiedział. Dziś Kuba – nie tylko piłkarz, ale i współwłaściciel Wisły Kraków publicznie okazuje wotum nieufności względem człowieka którego zatrudnił.

Szczerze? To cholernie niesmaczne

Panowie nie są dziećmi, wystarczyło po męsku porozmawiać w 4 oczy. Wisły nie stać na zatrudnienie Guardioli czy Tuchela, a Hyballa wydawał się solidnym trenerem. Problem w tym, że nie zostanie skreślony ze względu na wyniki, tylko bunt zawodników.

Szkoleniowiec nie ma szacunku do legend? Jakie to słabe. To, że ktoś ma ogromne zasługi dla Wisły nie oznacza, że na dzień dzisiejszy musi w tym klubie być. Mourinho jest legendą Chelsea i co, Tuchel musiałby konsultować z nim swoje działania? Nie żartujmy sobie. Jeśli Hyballa uznaje, że Kuba na ten moment nie gwarantuje mu korzyści, to powinien mieć święte prawo trzymać go na ławie. Trener ponosi przecież odpowiedzialność za wyniki. Jak się okazuje, takowej nie ponoszą zawodnicy, którzy ostatnio kopią się po czołach, ale pełnię winy zrzucają na szkoleniowca.

Fot. screen tv

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,598FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ