Barbastro łatwo się nie dało, czyli męki Barcelony z 4-ligowcem…

Takie mecze dla jednej z drużyn są zwykle formalnością, dla drugiej – przygodą życia. W końcu nie ma co się dziwić: kiedy mająca na co dzień znacznie poważniejsze wyzwania FC Barcelona musi w Pucharze Króla zmierzyć się z czwartoligowym UD Barbastro, faworyt nie ma nic do zyskania. Zwycięstwo wydaje się powinnością, a ewentualne tarapaty z amatorami byłyby upokorzeniem. O podobną niespodziankę postarali się gospodarze, którzy na co dzień walczą m.in. z trzecią drużyną Realu Sociedad…

REKLAMA

Powtórzyć mikołajkowy cud

Gospodarze są drużyną zajmującą miejsce w środku stawki Segunda Federacion, czyli odpowiednika polskiej 4. ligi. Ostatnie występy w lidze są dla nich bardzo udane, gdyż klub w 4 ostatnich spotkaniach 3 razy wygrał, a raz zdobył jeden punkt. W Barbastro znacznie bardziej elektryzujący był jednak poprzedni mecz w Copa del Rey rozegrany 6 grudnia, w którym zespół wyrzucił z turnieju Almerię, pokonując ją 1-0 mimo sporego naporu najgorszej drużyny LaLiga. Teraz wyzwanie było jeszcze większe, ale w malowniczym mieście z prowincji Huesca nikt nie zamierzał rezygnować z marzeń o pokonaniu Barcelony. Zainteresowanie spotkaniem było ogromne, a z jego powodu powiększony został nawet klubowy stadion, by jak najwięcej osób mogło zasiąść na trybunach i wspierać klub w rywalizacji z Dumą Katalonii.

Profesjonalne podejście to podstawa

Xavi przed meczem wypowiadał się bardzo ostrożnie i zapewniał, że jego podopieczni nie zlekceważą przeciwnika: „Ten mecz to nie będzie formalność. Nie podchodzimy do niego w ten sposób. Myślę, że mogą nam wyrządzić krzywdę. W piłce nożnej coraz trudniej jest wygrywać” – dyplomatycznie ostrzegał. W głębi duszy musiał jednak mieć świadomość, że jeśli tylko piłkarze z Katalonii nie pokpią postawionego przed nimi zadania, nic nie powinno im zagrozić.

Chcąc uniknąć jakiegokolwiek ryzyka, trener Blaugrany postawił na skład pełen gwiazd i podstawowych piłkarzy. W wyjściowej jedenastce zabrakło co prawda Lewandowskiego i Gündoğana, ale ofensywną siłę mieli zapewniać Ferran Torres, Raphinha i João Félix. To właśnie oni z pomocą swoich kolegów od początku spotkania rozpoczęli oblężenie bramki rywala i co chwilę testowali czujność bramkarza rywali groźnymi strzałami. Dopięli swego w 18. minucie, gdy Raphinha dograł piłkę do Fermina Lopeza, a on wpakował piłkę do siatki pierwszy raz w sezonie 2023/2024. Były prezydent Barçy, który pojawił się na trybunach, mógł być zadowolony.

Totalna dominacja

Do przerwy gracze Barbastro nie zdołali stworzyć sobie choćby jednej groźnej okazji bramkowej. W tym samym czasie Barcelona bawiła się piłką, a kolejne minuty mijały. Efekt: jednobramkowe prowadzenie, 17 do 1 w strzałach i 80% posiadania piłki faworyta. Drużynie prowadzonej przez Xaviego najwięcej problemów sprawili więc nie rywale, a nierówna i mocno nasączona wodą murawa, przez którą tocząca lub odbijająca się piłka często nabierała niespodziewanej trajektorii.

A mogło być jeszcze lepiej, ponieważ w 42. minucie Felix zdołał urwać się obrońcom i niepilnowany otrzymał perfekcyjne dośrodkowanie z prawego skrzydła. Dla Portugalczyka wykorzystanie tej sytuacji nie było szczególnie trudne, jednak celebrację trafienia przerwał mu sędzia oznajmiając, że gol nie zostanie uznany. Powodem była sygnalizacja spalonego przez asystenta. Jak się okazało: niesłuszna. Powtórki pokazały, że Felix zrobił wszystko zgodnie z przepisami i nie znajdował się na pozycji spalonej. Protesty jednak nic nie dały, a Katalończycy schodzili na przerwę jako poszkodowani brakiem systemu VAR na etapie 1/16 finału krajowego pucharu.

Problemy na własne życzenie

Na drugą odsłonę spotkania Barbastro wyszło już z jedną zmianą personalną, która miała umożliwić ekipie gospodarzy grę w innej formacji i angażowanie w ataki większej liczby graczy. Duma Katalonii nie miała jednak zamiaru pozwalać swoim przeciwnikom na wykorzystanie świeżej krwi i sama przystąpiła do tworzenia kolejnych akcji ofensywnych. Już w 51. minucie ich próby zostały wynagrodzone, a Raphinha skorzystał ze sprytnego podania w pole karne, które posłał mu siedemnastoletni Hector Fort, i z uderzając z najbliższej odległości nie dał bramkarzowi najmniejszych szans na skuteczną interwencję. Barça prowadziła już 2-0.

Coś znacznie bardziej niespodziewanego stało się 9 minut później. Niefrasobliwość w rozegraniu piłki między Fortem a Felixem skończyła się rzutem rożnym dla Barbastro. Piłkę w polu rożnym ustawił Oscar Gonpi, a gdy wrzucił, przed bramką Barcelony działo się mnóstwo. Ktoś nie trafił w piłkę, ktoś inny nie dopilnował krycia, a wszędzie wokół panował szeroko pojęty chaos i festiwal błędów. Wszystko skończyło się trafieniem Adrii de Mesy. Zawodnikom Barcelony nie pozostało nic innego, jak sugerować pozycję spaloną, jednak znów nie wywołało to jakiejkolwiek zmiany werdyktu arbitra.

Na problemy… Robert Lewandowski

Boiskowe wydarzenia zmusiły sztab Barcelony do poszukiwania środków służących odzyskaniu kontroli nad boiskowymi wydarzeniami. Reakcją na stratę bramki było wsparcie ofensywy i środka pola. Służyć temu miało zdjęcie niewyraźnego Oriola Romeu i Felixa, który przygasł po przerwie. W ich miejsce na boisko weszli Gündoğan i Robert Lewandowski, których zadaniem było uspokoić grę na ostatnie 20 minut spotkania. Poniekąd się to udało, gdyż ich drużyna utrzymywała się przy piłce i gasiła rozbudzone nadzieje gospodarzy z Barbastro, ale jeden ze zmienników nie zachwycił. Występ byłego gracza Manchesteru City był rozczarowujący. Nie potrafił być reżyserem gry Katalończyków i był niedokładny oraz niechlujny z piłką przy nodze.

Z kolei Lewandowski zasługuje na wyróżnienie, bowiem spełnił pokładane w nim oczekiwania. Zaczął od kilku nieudolnych prób wymuszenia odgwizdanie przewinienia i prostych strat, ale potem było już tylko lepiej. „Lewy” kilkukrotnie napędzał akcje swojej ekipy krótkimi podaniami skierowanymi do partnerów z zespołu. Miał dwie dobre sytuacje, jednak w jednej nie zdołał odpowiednio przyjąć kozłującej piłki, a w kolejnej jego strzał po ziemi został z łatwością zablokowany przez defensywę Barbastro. Ostatecznie jednak zdobył bramkę, gdy w walce o powietrzną piłkę jego rywal zagrał futbolówkę ręką. Kapitan reprezentacji Polski sam wykonał rzut karny i w swoim stylu pewnie uderzył piłkę z jedenastu metrów, myląc bramkarza, który nie odgadł jego intencji.

REKLAMA

Niesforna końcówka w wykonaniu Blaugrany

Chwilę później mieliśmy jednak do czynienia z nieoczekiwanym zwrotem akcji. Piłka znów trafiła w pole karne gości, a bardzo nieodpowiedzialnie zachował się Fermin Lopez, kopiąc swojego przeciwnika we własnym polu karnym. W konsekwencji Barbastro dostało świetną szansę na zdobycie gola z rzutu karnego, którą mocnym strzałem pod poprzeczkę wykorzystał Marc Prat.

Ostatecznie Barcelona wygrała 3-2, ale jej występowi towarzyszyły emocje większe, niż można było się tego spodziewać. Finalnie najważniejsza jest jednak wygrana, dzięki której klub Roberta Lewandowskiego ma pewność gry w 1/8 finału Copa del Rey. Rywala pozna wkrótce, a na razie może pracować nad defensywą, by w kolejnych meczach z czwartoligowcami nie tracić już dwóch bramek.

UD Barbastro – FC Barcelona 2-3 (Adria De Mesa Garrido 60’, Marc Prat 90+3’ – Fermin Lopez 18’, Raphinha 51’, Robert Lewandowski 88’)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ