Adrian Siemieniec & Łukasz Masłowski – duet, który tchnął w Jagiellonię nowe życie

Kiedy w sezonie 2016/17 Jagiellonia pod wodzą Michała Probierza do ostatnich sekund walczyła o mistrzostwo Polski ostatecznie zajmując 2. miejsce wydawało się, że zespół ten może na dłużej ustabilizować pozycję wśród czołówki polskiej piłki. Początkowo nawet sprawnie udało się znieść odejście obecnego selekcjonera, ponieważ Ireneusz Mamrot sezon później zdobył wicemistrzowo, a następnie 5. lokatę. Później Jagiellonia stała się jednak typowym średniakiem ligi. Zespołem, który uważa się za zbyt silny, aby spaść i często zmienia trenerów, jakich w tej lidze wiele. Byli w Ekstraklasie, ale niczym szczególnym się nie wyróżniali. Zwrot nastąpił pod koniec poprzedniego sezonu, gdy zwolniono Macieja Stolarczyka, a szansę prowadzenia pierwszego zespołu otrzymał ówczesny trener rezerw, Adrian Siemieniec. Na razie jest jeszcze za wcześnie, aby stawiać tezę, że Jagiellonia trafiła w dziesiątkę, ale nowy trener, z niemałą pomocą dyrektora sportowego, tchnęli w klub nowe życie.

Król strzelców opuścił okręt

Adrian Siemieniec objął Jagiellonię w bardzo trudnym momencie. Na osiem kolejek przed końcem mieli dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Nowy szkoleniowiec wypełnił swoją misję, ale można się zastanawiać, gdzie byłaby dziś Jagiellonia, gdyby w marcu 2022 roku nie wypożyczyli Marca Guala. To był jeden z pierwszych ruchów Łukasza Masłowskiego, dyrektora sportowego klubu. Hiszpan miał świetne wejście do Jagi, więc zatrzymano go jeszcze na następny sezon, a on w zespole obijającym się o dno tabeli został królem strzelców i po sezonie wybrał ofertę Legii Warszawa. Jagiellonia stanęła przed bardzo trudnym zadaniem, aby zastąpić Guala, który 16-krotnie trafiał do siatki. Białostoczanie utrzymali się przede wszystkim ofensywą i liczbą strzelanych bramek (pod tym względem lepsza była tylko pierwsza czwórka), a bez swojego najlepszego strzelca łatwo było o zatracenie tego atutu.

REKLAMA

Rzut oka w tabelę z aktualnego sezonu i co widzimy? Więcej goli od Jagielloni (19) strzelił tylko Raków (20). O odejściu Marca Guala w Białymstoku niektórzy mogą już nawet nie pamiętać. Adrian Siemieniec zmienił ustawienie zespołu z trójki obrońców na czwórkę, początkowo za plecami Jesusa Imaza grał Jarosław Kubicki, którego nie znaliśmy dotychczas z takiej roli, ale znacznie większy potencjał ofensywa Jagi ma, gdy na „9-tce” gra Afimico Pululu, a Imaz staje się „10-tką”. Wyciągnięcie za 150 tys. euro z Greuther Furth takiego zawodnika to był jeden z wielu świetnych ruchów transferowych Łukasza Masłowskiego tego lata. Pululu potrzebował trochę czasu na dojście do odpowiedniej formy fizycznej, ale nawet przy ograniczonych minutach uzbierał już 5 goli. 24-latek ma wiele atutów wszechstronnego napastnika – świetnie gra tyłem do bramki, jest silny, szybki, a do tego dobrze czuje się w grze kombinacyjnej.

Perfekcyjne letnie okienko

Lista udanych transferów Jagiellonii w minionym okienku jest jednak znacznie dłuższa. Zostając przy ofensywie trzeba wspomnieć o 19-letnim Dominiku Marczuku, który przeniósł się z Białegostoku w ramach wolnego transferu ze Stali Rzeszów. Prawy pomocnik ma już na swoim koncie gola i 4 asysty w tym sezonie Ekstraklasy popisując się wysokiej jakości dośrodkowaniami z bocznych sektorów. Bardzo dobre liczby ma także grający po drugiej stronie boiska Jose Naranjo. Hiszpan w swojej grze nie wygląda aż tak przekonująco, jak wyżej opisywane transfery, ale trzy gole i asysta zdecydowanie bronią ten transfer,. Marczuk i Naranjo rywalizują o miejsce w składzie z Kristofferem Hansenem, do którego Jaga wyciągnęła pomocną dłoń po tym, jak Widzew rozwiązał z nim kontrakt. Norweg na razie w Ekstraklasie wchodził z ławki, ale wydaje się, że za jakiś czas może być ważnym ogniwem dla trenera.

Jagiellonia nie jest aż tak chwalona za defensywę, ale w porównaniu do poprzedniego sezonu, w którym więcej bramek straciła tylko trójka spadkowiczów (a i tego pewnie nie moglibyśmy napisać, gdyby nie Zlatan Alomerovic), i tak warto odnotować progres. Nowym nabytkiem do linii defensywy jest jedynie Adrian Dieguez, który jeśli czymś na razie szczególnie imponuje to działaniami z piłką, a nie bez niej. W Ekstraklasie trudno znaleźć drugiego środkowego obrońcę, który miałby tak dobre i dokładne podanie miajające linię przeciwnika (Hiszpan ma najwięcej podań i podań do przodu w całej lidze).

Z czego więc wzięła się poprawa bronienia Jagielloni? Oddajmy głos samemu trenerowi. – Bo lepiej atakujemy, częściej mamy piłkę, lepiej zabezpieczamy kontratak, lepiej reagujemy po stracie, szybciej tę piłkę odbieramy, więcej gramy wysoką obroną, przez co przeciwnik ma dalszą drogę do naszej bramki, więcej piłek odbieramy na połowie przeciwnika. Odwróciłbym sposób myślenia i powiedział, że po prostu bronimy się, atakująctłumaczył Adrian Siemieniec w programie „Weszłopolscy” na Kanale Sportowym.

Adrian Siemieniec zmienił sposób gry

Często bywa tak, że praca dyrektora sportowego jest rozliczana w zależności od tego w jaki sposób nowy trener potrafi skorzystać z piłkarzy. Adrian Siemieniec w szybki i sprawny sposób wkomponował nowe nabytki do zespołu, ale pod jego okiem rozwijają się także piłkarze, których zastał już na pierwszym treningu w Jagiellonii. Weźmy na tapet bocznych obrońców. Bartłomiej Wdowik wreszcie zaczął wybijać się ponad ligową szarzyznę, a po prawej stronie bardzo dobrze odnalazł się nominalny środkowy pomocnik, Michal Sacek. W pomyśle Adriana Siemieńca boczni defensorzy często operują w półprzestrzeniach. Zaliczają wiele kontaktów z piłką, wcielają się w rolę ukrytych rozgrywających. A taka gra pasuje zarówno Sackowi, jak i Wdowiskowi. O zapewnienie szerokości gry dbają natomiast skrzydłowi. W Ekstraklasie to rzadko używany manewr taktyczny, więc być może przeciwnicy są zaskoczeni i nie wiedzą dokładnie w jaki sposób ustawić się w fazie defensywy.

Jagiellonia stawia dziś na piłkę ofensywną, ale zachowuje także odpowiednią organizację w tyłach. Mecz z Legią był przykładem, ze to zespół potrafiący dostosować się do rywala i zagrać elastycznie. Białostoczanie przez większość czasu bronili się na własnej połowie, ale potrafili wykorzystać momenty, w których mieli piłkę. Połączyli chęć operowania futbolówką ze skuteczną i ciężką pracą w defensywie. Taka podstawa w połączeniu z indywidualnymi umiejętnościami zawodników z przodu oraz ich zrozumieniu w grze kombinacyjnej dała efekt w postaci pokonania Legii – pierwszego zwycięstwa nad czołowym zespołem za kadencji Adriana Siemieńca.

Tak dobra postawa Jagiellonii na początku tego sezonu to nie przypadek. Dyrektor sportowy dał trenerowi odpowiednie narzędzia do pracy, a ten wie jak z nich korzystać, aby zespół się rozwijał. Po długich miesiącach marazmu nad Jagą wreszcie zaświeciło słońce i kibice mogą mieć nadzieję, że nie zajdzie dopóki w klubie jest duet Adrian Siemieniec & Łukasz Masłowski.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,722FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ