Robert Lewandowski i Michał Probierz odpalili bomby atomowe. Kto przetrwa apokalipsę?

Michał Probierz zdecydował się na mocny krok, pozbawiając Roberta Lewandowskiego opaski kapitana reprezentacji Polski. Robert Lewandowski zareagował jeszcze ostrzej, ogłaszając rezygnację z gry w kadrze, jeśli dalej prowadzić ją będzie Michał Probierz. Dwa dni przed ważnym starciem eliminacji mistrzostw świata przeciwko Finlandii odpalono dwie piłkarskie bomby atomowe. Oczywistym przegranym jest polski futbol, a obecna wojna od dawna wydawała się nieunikniona.

Michał Probierz nie poszedł śladami Jerzego Brzęczka

Nie trzeba wnikliwej analizy, by zauważyć, że reprezentacja Polski od dłuższego czasu gra poniżej oczekiwań. Nie pokonujemy znaczących rywali, nie potrafimy dominować tych teoretycznie słabszych przeciwników. Każda kolejna zmiana selekcjonera ma poprawić ten stan rzeczy, ale trudno dostrzec postęp. Reprezentacji brakuje liderów, a jej dotychczasowy kapitan? Robert Lewandowski w reprezentacji Polski prowadzonej przez Michała Probierza rozegrał niewiele ponad 50% możliwego czasu gry. Ile strzelił goli? Otóż dokładnie 4 (z czego 2 z rzutów karnych). Oczywiście, możemy rozkładać na czynniki pierwsze przyczyny takiej sytuacji, jednak kadra Probierza w zadziwiająco małym stopniu bazowała na napastniku FC Barcelony.

REKLAMA

Kwestią czasu było rozliczanie przez media winnych tego stanu rzeczy. Zdecydowanie łatwiej uderzać w selekcjonera. Znamy to przecież z przeszłości, gdy publiczny lincz spadł na Jerzego Brzęczka, któremu wotum nieufności pamiętnymi sekundami ciszy zapewnił nie kto inny, ale Robert Lewandowski. Michał Probierz obejmując stery kadry narodowej, musiał zdawać sobie sprawę, że pewnego dnia może spotkać go podobna sytuacja. Wiedział, że Brzęczek mimo bardzo dobrych wyników (25/30 pkt w eliminacjach Euro 2020) musiał odejść, bo nie miał poparcia Lewego. Właśnie dlatego w kluczowym momencie Probierz postanowił pokazać, że to on rozdaje karty, narażając się na wrogą reakcję napastnika FC Barcelony. Nie chciał zaliczyć swoich sekund niedomówienia, na które Brzęczkowi zabrakło twardej reakcji. Postanowił zadać cios jako pierwszy.

Ten dzień musiał nadejść?

Pod wieloma względami aktualny menadżer biało-czerwonych wydaje się osobą, która potrafi wstrząsnąć szatnią i przeprowadzić zdecydowane zmiany w zespole Orłów. Jednak czy odważy się odebrać opaskę kapitańską takiej personie jak Robert Lewandowski? Chciałbym w to wierzyć. Osobiście nie widzę jednak realnych szans na to, że tak się stanie. Lewandowski to człowiek-instytucja, jego wpływ na cały PZPN jest większy, niż można sobie wyobrazić. Próba odebrania mu opaski mogłaby zostać potraktowana jako akt zszargania wizerunku Lewego. Sprawa bardzo delikatna, której odpowiedni scenariusz trudno nakreślić. Jednocześnie potencjalne konsekwencje takiej decyzji jawią się niezbyt optymistycznie. Pogorszenie relacji z ikoną polskiej piłki i bycie postrzeganym jako trener, za którego kadencji Lewandowski zrezygnował z gry w kadrze przez złe relacje? Podobna sytuacja jak z odejściem Leo Messiego za kadencji Joana Laporty – nikt nie życzy sobie takiego obrotu spraw. Wychodzi więc na to, że będziemy oglądać Lewego w takiej postaci, dopóki dopóty on sam nie odzyska formy, bądź nie powie „pass” – powyższy cytat podchodzi z listopada 2023 roku, a jego autorem jest mój redakcyjny kolega Marek Krzyszczak.

Tekst ten powstał po kolejnym rozczarowującym spotkaniu kadry narodowej, w którym Lewy był jednym z najsłabszych na murawie. Celowo przytaczam go, by przypomnieć, że już półtora roku temu przewidywaliśmy, że Probierz może ograniczyć rolę Roberta w reprezentacji. Kapitan nie ciągnął reszty drużyny w górę, nierzadko będąc jednym z najsłabszych na murawie. Był liderem głównie ze względu na „siłę” nazwiska, a nie aktualny wpływ na grę kadry. Jest legendą polskiego futbolu, ale oceniając postawę z ostatniego 1.5 roku w barwach reprezentacji, trudno się zachwycać.

Robert Lewandowski wystawił się na ciosy

Lewandowski nie stracił jednak opaski kapitana przez rażącą obniżkę formy (bo przecież pod wodzą Hansiego Flicka zaliczył udany sezon w FC Barcelonie), tylko niepotrzebne kontrowersje. Tak jak rozumiem chęć odpoczynku po ciężkim sezonie ligowym, tak doświadczony piłkarz powinien zdawać sobie sprawę, jaką burzę medialną rozpęta dobrowolną absencją w trakcie ważnego meczu eliminacyjnego. Gdyby taką decyzję podjął Tymoteusz Puchacz, pewnie przeszłaby ona bez echa. Ale kapitan kadry? Dziennikarze zaatakowali jak wściekłe psy, jednak to Lewy poszczuł ich do kąsania. Obrócenie sytuacji w niespodziankę dla Kamila Grosickiego i przyjazd na kadrę w roli dobrego wujka — no cóż, mógł po prostu nie spodobać się Probierzowi, który walczy prawdopodobnie o swoją przyszłość w kadrze narodowej. To on ponosi odpowiedzialność, a nie Robert Lewandowski — tak jak było w przypadku wspomnianego Jerzego Brzęczka.

Były trener Jagiellonii Białystok mógł przeczekać moment, albo zdecydować się na krok, którego nie zrobiliby jego poprzednicy. Zaryzykował, spotkał się z błyskawiczną kontrą i… Tyle. Nie chce mi się wierzyć, by Cezary Kulesza uległ presji. Byłoby to wręcz idiotyczne rozwiązanie i kolejna zmiana selekcjonera, do której przyłożył się Lewy. Paradoksalnie, Michał Probierz od początku miał potężne grono krytyków, dlatego ciężar konsekwencji może spaść na piłkarza Barcelony. Uważam bowiem, że bez Lewandowskiego reprezentacja będzie notowała podobne wyniki jak z nim, a zmiana kapitana od dawna była nieunikniona. Czas w końcu uleczy rany, ale Robert nie odzyska już opaski. Doczekał się selekcjonera, który powiedział sprawdzam i zaryzykował publiczny ostracyzm. A może właśnie dlatego Michał Probierz zdecydował się na taki krok, bo wierzył, że jego decyzję poprze wielu kibiców reprezentacji?

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    109,111FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ