Wisła nie lubi czystych kont. Wnioski po meczu z Chojniczanką

Wisła Puławy przegrała 1:4 z Chojniczanką Chojnice, ale długo dzielnie się broniła. Goście szczególnie w pierwszej połowie męczyli się ze swoimi rywalami. O przyczynach początkowych problemów Chojniczanki (i nie tylko) piszemy w naszych wnioskach po tej rywalizacji.

1. Chojniczanka początkowo zlekceważyła rywala

Trener gości, Damian Nowak, dał odpocząć wielu podstawowym zawodnikom i posłał do boju graczy, na których w tym sezonie stawia zdecydowanie rzadziej. Przeciwko Wiśle od pierwszej minuty zagrali między innymi Michał Antkowiak, Michał Biskup czy Marcel Stefaniak, niebędący najlepszymi z jego podopiecznych. Dodatkowo ich szkoleniowiec niemal nieustannie zachęcał swoją ekipę do podchodzenia wyżej i zakładania wysokiego pressingu.

REKLAMA

Z jednej strony jest to zrozumiałe, gdyż Chojniczanka musiała dominować, by dążyć do zwycięstwa. Przy tym powinna też jednak podejść do rywali z respektem i zabezpieczać się na wypadek kontr Wisły. Nie zrobiła tego, co zemściło się już w 17. minucie meczu. To wtedy ustawiona bardzo wysoko i nieuważna linii obrony chojniczan zaspała. Skorzystał z tego jeden z zawodników gospodarzy. Udało mu się wyjść na wolne pole, wpaść w pole karne przeciwników i wywalczyć rzut karny. Pewnie wykorzystał go Bartłomiej Juszczyk, a defensorzy faworyzowanej Chojniczanki musieli mieć świadomość, że tej bramki dało się uniknąć.

Później to goniący wynik przejęli inicjatywę, ale Dumie Powiśla wciąż udawało się zaskoczyć ich podczas szybkich wypadów pod przeciwną bramkę. Chojniczanka nie nauczyła się więc na błędach Wieczystej i również pozwoliła Wiśle na zbyt wiele. Ważne jednak, że błędy zostały skorygowane po pierwszej połowie, a wtedy nie było jeszcze za późno, by odwrócić losy meczu.

2. Wisła nie lubi czystych kont

Wisła Puławy jest drużyną – patrząc na statystyki – z najbardziej dziurawą obroną w całej Betclic 2 Lidze. W dotychczasowych 29 spotkaniach straciła aż 57 goli. To więcej nawet od szorującej po dnie tabeli Olimpii Elbląg. Tym bardziej może więc dziwić fakt, że w pierwszej połowie starcia z klubem walczącym o awans do 1. ligi udało się zagrać „na zero z tyłu”.

W pewnym sensie było to związane z nieskutecznością Chojniczanki, która nie wykorzystywała nawet dogodnych okazji. Na listę strzelców mógł wpisać się bowiem chociażby Mateusz Bąkowicz, który jednak po rzucie rożnym posłał piłkę głową ponad poprzeczką. Z drugiej strony, Wisłę potrafił uratować jej golkiper, Krzysztof Wróblewski. Nie miał on może niestworzonej liczby interwencji, ale zdarzało mu się być prawdziwym wybawicielem kolegów. Pierwsza taka sytuacja miała miejsce już w 2. minucie, kiedy to Dariusz Kamiński i Błażej Szczepanek kompletnie rozklepali przeciwników, a świetny strzał z bliska fenomenalnie zatrzymał bramkarz. Zresztą nie tylko on grał z ogromnym poświęceniem: również obrońcy Wisły robili co w ich mocy, by powstrzymać Chojniczankę. Co prawda często musieli uciekać się do przewinień, by zatrzymać kolejne groźne ataki przeciwników. Najważniejsze było jednak to, że po pierwszych 45 minutach była to metoda w pełni skuteczna.

Prawdę mówiąc, szczelna obrona Wisły w tym meczu była jednak czymś, co opierało się nie tylko na determinacji i poświęceniu, lecz także na sporej przychylności losu. Wisła momentami robiła bowiem wszystko, by na własne życzenie stracić gola. Raz pachniało na przykład bramką samobójczą, ale po niefortunnej próbie wybicia piłki swoją drużynę znowu ratował golkiper. Innym razem po rzucie rożnym Chojniczanka była już niezwykle blisko wyrównania, ale zdaniem sędziego piłka została wybita przed przekroczeniem linii bramkowej. Taka obrona wisiała jednak na włosku i w każdej chwili mogła upaść. Stało się to w 48. minucie, kiedy idiotyczny faul w „szesnastce” dał przyjezdnym karnego i gola na 1:1.

3. Chojniczanka dopiero w ostatnim kwadransie pokazała prawdziwe oblicze

Cała druga część spotkania upłynęła pod dyktando Chluby Grodu Tura. W końcu, po długiej impotencji ofensywnej, przyniosło to wreszcie zmianę rezultatu na 2:1. Udało się to w 82. minucie, i dopiero wtedy coś ruszyło w niesprawnej do tego momentu ofensywie przyjezdnych. W ostatnich 10 minutach Chojniczanka zdobyła 3 piękne bramki, była bezbłędna w obronie i robiła wszystko, żeby zakończyć mecz w jak najlepszym stylu. Szkoda że stało się to tak późno, ale dobrze, że po całym bardzo przeciętnym meczu chojniczanie przynajmniej w końcówce pokazali, że wysoka lokata w ligowej stawce nie jest dziełem przypadku.

Wisła Puławy 1:4 Chojniczanka Chojnice (Bartłomiej Juszczyk 17′ – Dariusz Kamiński 48′, 89′, Radosław Gołębiowski 84′, Beniamin Czajka 87′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,889FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ