Ostatni dzień majowego długiego weekendu piłkarsko zaczęliśmy w Gliwicach. Piast podejmował u siebie Radomiaka Radom i po 90 minutach wiedzieliśmy, że równie dobrze można było pospać dłużej. A jeśli ktoś jest rannym ptaszkiem i nie lubi długo spać, to nie wiem. Ciekawiej już było chyba obejrzeć po raz setny „Znachora”.
Ciężko się rozpisywać na temat pierwszej połowy tego meczu. W przerwie Canal+ pokazując skrót „najciekawszych” akcji meczu wyświetlił powtórki… dwóch niecelnych strzałów. Highlightsy faktycznie warte uwagi. Szczególnie że główka Abdoula Tapsoby nie różniła się specjalnie niczym od losowej próby po rzucie rożnym.
Jeśli jednak miałbym się wysilić na jakieś słowa podsumowania pierwszych czterdziestu pięciu minut, to musiałbym zwrócić uwagę na to, że lepiej na murawie prezentował się Piast Gliwice. Nie to, że był to jakiś wyczyn na tle miernego ofensywnie Radomiaka. Przyjezdni skupiali się na defensywie, a ich udane ataki można policzyć na palcach jednej dłoni.
Gospodarze próbowali grać w piłkę, raz czy dwa udało im się nawet zagrać ładnie dla oka na dwa kontakty. Najgroźniej pod bramką Macieja Kikolskiego zrobiło się po ciekawym zagraniu w pole karne i strzale nad bramką Tihomira Kostadinova. To była właśnie ta druga z wymienionych przez C+ akcji meczu. Prócz niej gliwiczanie zazwyczaj rozbijali się o skutecznych w obronie radomian, choć ciężko też stwierdzić, że to były jakieś wielce jakościowe próby. Ot, wymiana piłki na połowie przeciwnika, rozciągnięcie na skrzydło i wątła wrzutka.
Druga połowa niewiele lepsza
W drugą połowę także ofensywniej wszedł Piast, ale z czasem Radomiak zaczął dochodzić do głosu. Różnicę swoimi dryblingami próbował robić Tapsoba, pościgał się trochę Capita Capemba. Wynik wciąż jednak wynosił 0:0. Dobrze oglądało się dzisiaj Akima Zedadkę. Algierczyk dawał jakość na boisku w ofensywie, widać było, że piłka mu nie przeszkadza, a w kluczowym momencie zdołał dogonić Capitę, gdy ten gnał samodzielnie na bramkę Frantiska Placha.
Formacje ataku obu zespołów wciąż kulały i nawet wprowadzenie Fabiana Piaseckiego (Piast) oraz Renata Dadashova nie rozbujało gry ofensywnej. Trzeba było czekać na jakiś zryw, jakąś indywidualną próbę. Na taką zdecydował się Capemba w 79. minucie, ale Plach przytomnie wyciągnął nogę do strzału w kierunku bliższego słupka. Wyglądało na to, że jeśli któraś z drużyn miała zdobyć gola w końcówce, to raczej Radomiak. Rzutem na taśmę Piast mógł zapewnić sobie trzy punkty, ale świetny strzał Patryka Dziczka odbił Kikolski. Chwilę później spróbował jeszcze Thierry Gale, jednak jego strzał wylądował na słupku.
Jakby tak wyglądał cały mecz, to by było fajnie. Ale ostatnie parę minut nie może przykryć wcześniejszych męczarni. Całe szczęście sędzia Paweł Raczkowski się zlitował nad widzami i doliczył tylko dwie minuty.