Barcelona pewnie pokonuje Benficę 3:1. Niestety, zwycięstwo katalońskiej ekipy obyło się bez poważniejszego udziału Roberta Lewandowskiego. Był to zdecydowanie najgorszy występ ekipy Lage’a. Portugalski zespół był kompletnie bezradny wobec tak grającej Barcelony oraz dyspozycji Íñigo Martíneza. Bask, wraz z Yamalem, był kluczowy dla końcowego rezultatu.
Geniusz Yamala i skuteczność Raphinhy
Barcelona mogła idealnie wejść w to spotkanie. W 5. minucie, po świetnej kontrze gospodarzy, swoją sytuację miał Lamine Yamal, ale strzał Hiszpana nie był wystarczająco silny, by pokonać bramkarza Benfiki. Pięć minut później Blaugrana była już do bólu skuteczna. Po kapitalnej indywidualnej akcji Yamala do siatki trafił Raphinha. Była to już 10. bramka Brazylijczyka w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Na odpowiedź Benfiki nie trzeba było długo czekać – bowiem dwie minuty po golu Barcelony do siatki trafił Otamendi, wyrównując wynik spotkania.
Po stracie gola ekipa Flicka starała się za wszelką cenę odzyskać prowadzenie. Gdy Barcelona potrzebowała bramki, sprawy w swoje ręce ponownie wziął Lamine Yamal – tym razem popisał się niezwykle precyzyjnym uderzeniem sprzed pola karnego i zdobył swojego trzeciego gola w tym sezonie Ligi Mistrzów. Z minuty na minutę przewaga Barcelony się powiększała. Po lewej stronie boiska motorem napędowym był Alejandro Balde, który był nieodzowny w kontratakach. To właśnie rajd młodego Hiszpana dał gospodarzom trzeciego gola – do siatki ponownie trafił Raphinha, zdobywając tym samym swoją piątą bramkę w starciach z Benfiką.
Pierwsza połowa była absolutnym koncertem Barcelony. Poza bramką Otamendiego, Wojciech Szczęsny nie miał zbyt wiele pracy. W zespole Dumy Katalonii najbardziej wyróżniali się Pedri, Balde, Raphinha oraz Yamal. Duży niedosyt może odczuwać Robert Lewandowski, który miał dwie dogodne okazje do zdobycia gola, ale zabrakło mu skuteczności.
Najniższy wymiar kary
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Barcelona nadal kontrolowała mecz i tworzyła kolejne sytuacje. Benfica z kolei próbowała jakkolwiek odgryźć się Barcelonie, ale większość jej akcji kończyła się spalonymi. Duża część prób gości kończyła się już na własnej połowie za sprawą Pedriego. Hiszpan był nieustępliwy i niewiarygodnie skoncentrowany. Już w pierwszym kwadransie drugiej połowy gospodarze powinni byli zdobyć kolejne dwa gole. Jednak przy każdej ze stworzonych okazji w zespole gospodarzy zawodziło ostatnie podanie. Benfica miała duży problem z trzymaniem pozycji. Portugalski zespół został aż dziewięciokrotnie złapany na pozycji spalonej. Barcelona w końcówce trochę się cofnęła, ale zachowała spokój w destrukcji i utrzymała korzystny rezultat do samego końca. Mimo trzech zdobytych bramek to Barcelona mogła to spotkanie skończyć nawet z 6 bramkami na koncie.
Mimo sobotniej tragedii Barcelona wyszła na boisko pewna siebie i przypieczętowała awans do ćwierćfinału. Zespół z Katalonii rozegrał końcówkę meczu w spokojniejszym tempie i może ze spokojem przygotowywać się do niedzielnej potyczki na Metropolitano.