Po fatalnym do oglądania meczu w Radomiu dostaliśmy całkiem przyjemne spotkanie w Częstochowie. Raków podejmował tam GKS Katowice i już po początku mecz mogliśmy się spodziewać, że będzie się działo. Obie drużyny chciały grać w piłkę. I obie chciały grać do przodu.
Można powiedzieć, że to gdzieś już widziałem. 3 sierpnia, czyli w 2. kolejce PKO BP Ekstraklasy. Wtedy na Bukowej Raków grał z GieKSą i to beniaminek z Katowic wyglądał na boisku lepiej. Podobnie sprawa miała się także z dzisiejszym starciem w Częstochowie. Od początku meczu widać było, że goście mają pomysł na to spotkanie. Katowiczanie wyszli ofensywnie, bez kompleksów i z chęcią na komplet punktów.
GKS Katowice był konkretniejszy
Początek wyglądał naprawdę nieźle po obu stronach, ale to GKS Katowice jako pierwszy trafił do siatki. Szybkie wyjście z atakiem prawą stroną, podanie na wolne pole od Marcina Wasielewskiego przejmuje Sebastian Bergier i mija bramkarza. Wydawało się już, że napastnik gości będzie musiał oddać piłkę (najlepiej ustawiony był Mateusz Kowalczyk). Polak zachował się jednak samolubnie, co mu się opłaciło, i posłał piłkę przy bliższym słupku. Świetnie to zrobił Bergier, a winą za gola można obarczyć Kacpra Trelowskiego. Bramkarz musi pilnować bliższego słupka. A GKS Katowice od 19. minuty prowadził więc z Rakowem.
Będzie niespodzianka w Częstochowie?! 👀
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 8, 2025
Sebastian Bergier sprytnym strzałem z ostrego kąta daje prowadzenie @_GKSKatowice_ 💪
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/gMx0qG786i
W poczynaniach katowiczan widać było szczyptę polotu. Najwięcej widać go było w grze Borja Galana. Hiszpan naprawdę dobrze radził sobie na lewej flance niezależnie od przeciwnika. W połączeniu ze szczelną obroną GKS Katowice wyglądał na stadionie przy ulicy Limanowskiego 83 bardzo solidnie.
Niewiele do roboty miał Dawid Kudła w bramce, więc często angażował się w rozgrywanie piłki. No i w 54. minucie bramkarz GieKSy się ewidentnie nie popisał. Jego podanie do Oskara Repki przejął Jonatan Braut Brunes, który od razu podał ją do Iviego Lopeza. Hiszpan takich okazji nie zwykł marnować i doprowadził do remisu. Podopieczni Marka Papszuna doprowadzili do remisu, mimo że sami nie tworzyli żadnego zagrożenia.
FATALNY błąd obrony gości i Ivi Lopez wyrównuje! 🔥
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 8, 2025
To trzeba zobaczyć na własne oczy 👀
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cUAHv pic.twitter.com/52agSdRnG2
Nawet doprowadzenie do remisu nie sprawiło, że Raków zaczął grać lepiej. Wciąż na boisku bardziej imponowała GieKSa. Po jednym ze zrywów Galana Hiszpan został trafiony w twarz przez Srdjana Plavsici, za co sędzia podyktował rzut karny. Trelowski jednak wyczuł intencje Arkadiusza Jędrycha przez co dalej mieliśmy remis.
Raków obudził się ciutkę za późno
Gospodarze zaczęli być konkretniejsi w działaniach ofensywnych, ale w bramce dobrze spisywał się Kudła. A GKS Katowice znów strzelił gola i znów było to one man show. Kowalczyk dostał piłkę i ruszył na przebój. Przedarł się przez dwóch zawodników, zgrał sobie z Bergierem i huknął pod poprzeczkę. Świetna akcja młodego piłkarza katowiczan.
KOWALCZYK! @_GKSKatowice_ wraca na prowadzenie! 🔥
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 8, 2025
20-latek pokazał co znaczy nieustępliwość w polu karnym 💪
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/KgC6uXON50
Odrobić tej straty już się Rakowowi nie udało. Co prawda próbowali z bliska, próbowali z dystansu, mieli chrapkę na karnego i grali na aferę. Na nic to jednak się nie zdało. GKS Katowice wywiózł z Częstochowy komplet punktów, a Raków z niepokojem będzie oglądał niedzielny mecz Lecha Poznań z Lechią Gdańsk.