Inter w trybie energooszczędnym, ale pojechał po 3 punkty

W derbach Lombardii nie można było spodziewać się niczego innego niż wygranej Interu z Como. Podopieczni Simone Inzaghiego robili jednak bardzo niewiele, by faktycznie zwyciężyć w starciu z beniaminkiem Serie A w ostatnim meczu w 2024 roku. Inter grał ospale i nieatrakcyjnie, a Como do pewnego momentu mogło wierzyć w sprawienie niespodzianki. O końcowym rezultacie zadecydowała jednak kluczowa sytuacja, dzięki której można zapomnieć o słabej dyspozycji faworytów przez cały mecz.

Pierwsza połowa do zapomnienia

Do przerwy wydarzyło się jednak naprawdę niewiele. Inter miał dwie dogodne okazje bramkowe, ale obu nie wykorzystał na własne życzenie. Najpierw z niewielkiej odległości popisowo spudłował bowiem Denzel Dumfries. W drugiej z szans uderzał Federico Dimarco. Jego strzał był już celny, ale oddawany słabszą prawą nogą Włocha i zapewne przez to lekki i mało precyzyjny. Poza tym Inter długimi fragmentami rozgrywał piłkę, ale brakowało ruchliwości i udanych pojedynków indywidualnych. Como mogło więc tylko cieszyć się, że bez większych trudności schodziło do szatni bez straconych goli. Drużyna gości miała nawet możliwość strzelić gola gospodarzom. Było ku temu kilka sposobności, ale i Nico Pazowi, i Alieu Faderze, którzy próbowali zaskoczyć Yanna Sommera, brakowało spokoju przy wykończeniu.

REKLAMA

Pierwsza bramka padła dopiero w 48. minucie. Zdobył ją Inter, co stało się możliwe dzięki dośrodkowaniu z rzutu rożnego Hakana Çalhanoğlu i udanej główce Carlosa Augusto. Nie ma co się dziwić, że właśnie w ten sposób udało im się otworzyć wynik spotkania. Już po wcześniejszych stałych fragmentach gry było bowiem groźnie, a defensywa Como nie potrafiła poprawnie zareagować na dośrodkowania ze stojącej piłki. W akcji bramkowej także nie upilnowała strzelca, który w polu karnym miał zdecydowanie zbyt dużo swobody i wykorzystał ją do celnego uderzenia.

Po golu Como wciąż próbowało zaskoczyć silniejszych rywali, ale nie przyniosło to wymarzonych rezultatów. Blisko wyrównania był Nico Paz, ale młody Argentyńczyk nie uderzał z pierwszej piłki, lecz przyjmował piłkę, czym utrudnił sobie zadanie. Inter też miał ochotę na bramkę. Wydawało się, że się udało, ale trafienie zostało anulowane po interwencji VAR-u ze względu na pozycję spaloną Lautaro Martíneza. Na listę strzelców w końcówce spotkania wpisał się jednak jego kolega, Marcus Thuram. Jego piękne uderzenie było nagrodą pocieszenia dla wszystkich widzów, którzy do tej pory męczyli się oglądając ten mecz. Był to jednak mecz, który pomimo wątpliwych walorów artystycznych daje Interowi 3 punkty. Ekipa z Lombardii wciąż jest dzięki nim blisko otwierających tabelę Atalanty i Napoli.

Inter Mediolan 2:0 Como 1907 (Carlos Augusto 48′, Marcus Thuram 90+2′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,771FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ