Kontrola od początku do końca. Real Madryt pewnie pokonuje Leganes

Real Madryt wracał do gry po przerwie reprezentacyjnej meczem z Leganes na Estadio Municipal de Butarque. Carlo Ancelotti po wydarzeniach z ostatniego miesiąca nie ma już marginesu błędu. I chociaż zwycięstwo 4:0 nad Osasuną w poprzedniej kolejce uspokoiło sytuację, tak Włoch nadal musi szukać rozwiązań na wiele trapiących zespół problemów. Te dotyczący nie tylko kontuzji, ale też zgrania zawodników będących na boisku.

Jednostronna pierwsza połowa

Królewscy od pierwszego gwizdka chcieli zaznaczyć swoją przewagę. W zasadzie przez całą pierwszą połowę kontrolowali przebieg spotkania. Leganes miało jedynie pojedyncze zrywy, które nawet nie przynosiły większego zagrożenia – nie licząc strzału po ewidentnym spalonym. Gospodarze wyraźnie skupili się na defensywie, i to w dość skrajnym wydaniu. Ustawiali się blisko własnego pola karnego, z małymi przestrzeniami między formacjami. A to jak już widzieliśmy w wielu innych meczach sprawia zawsze duże problemy Królewskim. Nie wiele było przestrzeni na wykorzystanie szybkości napastników, a inne próby najczęściej rozbijały się obronnym murze Leganes.

REKLAMA

Dopiero błąd Los Pepineros w próbie wyprowadzenia piłki skutkował sytuacją, w której ich bramkarz miał przed sobą trzech zawodników Realu. Vinicius w tej sytuacji wyłożył piłkę Kylianowi Mbappe do pustej bramki, a Francuz nie miał prawa się pomylić. W pierwszej połowie więcej goli nie padło, ale to nie powinno być niepokojące dla zespołu z Madrytu. Drużyna Ancelottiego miała ogromną przewagę i kwestią czasu wydawały się być kolejne gole, już po przerwie.

Po drugim golu można było kończyć mecz

Druga połowa w swoim przebiegu nie wiele różniła się od pierwszej. Real Madryt miał kontrolę nad piłką, a zawodnicy Leganes byli zmuszani do biegania od jednego piłkarza do drugiego. Zdecydowanie spadła jednak intensywność gry. Królewscy mieli swoje i jakby nie do końca byli zainteresowani podwyższaniem wyniku, a gospodarze byli już na tyle zrezygnowani, że nie podejmowali nawet walki. To spotęgowało się jeszcze po drugim golu dla Realu, którego autorem był Fede Valverde po strzale zza pola karnego. W końcówce kolejne trafienie dołożył Jude Bellingham, przypieczętowując zdobycie trzech punktów.

Co prawda drużyna Ancelottiego miała ogromną przewagę nad beniaminkiem LaLiga, ale ich gra w ofensywie nadal nie zachwycała. Przez długi czas to Mbappe grał bliżej lewego skrzydła, a Vinicius bardziej jako nominalny napastnik, ale trudno powiedzieć, aby jakoś drastycznie odmieniło to funkcjonowanie ofensywy. Sytuacji nie było aż tak dużo, jak mogłaby wskazywać na to przewaga w posiadaniu piłki. Celem było zwycięstwo i dopisanie sobie trzech punktów, a nie zdemolowanie rywala. Z racji na napięty terminarz i dużą liczbę kontuzji można usprawiedliwić takie podejście. Czasami jednak przydałoby się, aby tak napakowany gwiazdami zespół Realu Madryt pokazał coś więcej. Zwłaszcza w meczu z rywalem tak odstającym od nich poziomem.

Leganes 0:3 Real Madryt (Mbappe 43′, Valverde 66′, Bellingham 86′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,722FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ