Mieli być czarnym koniem, są w strefie spadkowej. Co nie gra w Crystal Palace?

Poprzedni sezon kończyli serią sześciu zwycięstw w siedmiu meczach. 19 z 21 możliwych do zdobycia punktów w tamtym okresie to wynik, który przebijał tylko Manchester City, a wyrównywała Chelsea. Nic dziwnego, że w Crystal Palace przed startem obecnych rozgrywek upatrywano czarnego konia, który przy dobrych wiatrach może namieszać w batalii o miejsca w europejskich pucharach. Po ośmiu kolejkach Orły znajdują się jednak w strefie spadkowej i są jednym z czterech zespołów, które nie zaznały jeszcze smaku zwycięstwa w tym sezonie Premier League. Co nie gra w ekipie Olivera Glasnera?

Odejście Michaela Olise

Przede wszystkim – nie gra ofensywa. W ośmiu ligowych meczach Crystal Palace strzeliło tylko 5 goli, co jest najgorszym wynikiem w Premier League. Analizując przyczyny takiego stanu rzeczy trzeba zwrócić uwagę na odejście najlepszego piłkarza Orłów na finiszu poprzedniego sezonu, czyli Michaela Olise. Francuz trafił do Bayernu, gdzie nie potrzebował czasu, aby zacząć strzelać i asystować, a Crystal Palace nie potrafi zasypać dziury wywołanej jego nieobecnością.

REKLAMA

W poprzednim sezonie Oliver Glasner znalazł system, który funkcjonował perfekcyjnie. Było to ustawienie 3-4-2-1, w którym między liniami operowali wspomniany Olise oraz również rozchwytywany od dłuższego czasu przez silniejsze kluby Eberechi Eze. Za dostarczanie im piłek odpowiedzialny był głównie Adam Wharton, który świetną formą w końcówce poprzedniego sezonu załapał się do kadry Anglii na Mistrzostwa Europy w Niemczech, ale obecny sezon zaczął podobno grając z drobnym urazem, przez co jego dyspozycja spadła o kilka poziomów. Beneficjentem gry obok kreatywnych Eze i Olise był Jean-Philippe Mateta. Napastnik w końcówce poprzedniego sezonu przeżywał swój najlepszy czas w karierze trafiając do siatki 13 razy w 13 meczach pod wodzą nowego trenera. Nie uszło to uwadze Thierry’emu Henry’emu, który powołał go do kadry Francji na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Za szerokość podczas atakowania odpowiadali natomiast wahadłowi – Daniel Munoz i Tyrick Mitchell.

W letnim okienku transferowym Crystal Palace nie sprowadziło żadnego piłkarza o podobnym profilu do Michaela Olise. Ofensywę wzmocniono Eddiem Nketiahem (napastnik), Ismailą Sarrem (skrzydłowy bazujący na szybkości) oraz Daichim Kamadą (8/10-tka, ale z mniejszą dynamiką i rzadziej bazująca na dryblingu od Olise i Eze).

W poszukiwaniu optymalnego rozwiązania

Oliver Glasner początkowo chciał wrzucić na pozycję Michaela Olise innego piłkarza. Próbował rozwiązania z Daichim Kamadą, Odsonnem Edouardem, Eddiem Nketiahem i Ismailą Sarrem, ale żaden z tych pomysłów nie zdał egzaminu. Austriacki szkoleniowiec testował także ustawienie Kamady niżej, a przeciwko Leicester w wyniku zmian w trakcie meczu przeszedł na system z czwórką obrońców, aby gonić wynik. Palace odrobiło dwubramkową stratę, ale 50-letni trener nie zdecydował się na stałe wprowadzić systemu z czterema obrońcami. W ostatnim starciu z Nottingham Forest znowu zobaczyliśmy kolejną nową koncepcję. Lerma grał jako „6-tka”, wyżej jako „8-ki” Hughes oraz Kamada, a z przodu operowali Eberechi Eze, który grał trochę niżej niż Eddie Nketiah. Wynik – porażka 0:1 – wystarcza jako recenzja ostatniego występu Orłów.

Crystal Palace sprawia wrażenie zespołu, który zbyt duże proporcje wkłada w defensywę kosztem ofensywy. W większości meczów w podstawowej jedenastce znajduje się tylko trzech piłkarzy stricte atakujących. Na pozycjach przeznaczonych dla skrzydłowych w fazie posiadania piłki znajdują się wahadłowi, którzy z natury są bocznymi obrońcami, więc nie oferują nic więcej poza dośrodkowaniami. Orły – o ile nie bazują na kontratakach – najczęściej próbują przebić się przez środek, jednak mając w półprzestrzeniach tylko jednego z duetu Eze & Olise stwarzanie sytuacji w ten sposób jest już o wiele trudniejsze. Zespół często więc kieruje podania w boczne sektory. W tych strefach łatwiej o podjęcie ryzyka, wejście w pojedynek, natomiast przy ustawieniu stosowanym przez Olivera Glasnera jego drużyna równiez nie zyskuje w ten sposób przewagi.

Crystal Palace nie podejmuje ryzyka

Orły w tym sezonie Premier League podjęły najmniej prób dryblingów (95; aż o 38 mniej niż przedostatnie w tej klasyfikacji Brentford), a za blisko połowę (43,2%) odpowiada Eberechi Eze. W liczbie udanych dryblingów Crystal Palace również zamyka stawkę. Poza Eze najwięcej skutecznych dryblingów w tym sezonie zanotowali Daniel Munoz i Eddie Nketiah, którzy mają zaledwie po 4 takie zagrania. W poprzednim sezonie klub z Selhurst Park w statystyce dryblingów plasował się w okolicach środka stawki. Utrata jednego piłkarza wywróciła jednak całkowicie obraz gry zespołu, na co Oliver Glasner nie potrafił jeszcze znaleźć recepty. Oglądając Crystal Palace nie trudno odnieść wrażenia, jakbyśmy cofnęli się w czasie do ery Roya Hodgsona. Cały sukces w ofensywie bazuje na indywidualnych umiejętnościach Eberechiego Eze, który jeśli robi coś pozytywnego to nie dzięki, a pomimo zespołowi, w którym gra.

Problemy z tworzeniem sytuacji przez Crystal Palace mają odzwierciedlenie w jakości strzałów, jakie oddają

Tylko dwa zespoły w Premier League (Ipswich i Wolves) mają średnią niższą wartość xG (goli oczekiwanych) z jednego strzału. Średni dystans uderzenia od bramki jest dalszy tylko w przypadku Wilków. Gorszą konwersję strzałów do strzałów celnych ma jedynie Southampton. Mimo że w liczbie uderzeń zajmują 9. pozycję w Premier League, to żadna drużyna nie stworzyła sobie mniejszej liczby „big chances” (dużych okazji). Symbolem tych problemów Orłów był ostatni ligowy mecz z Nottingham Forest, gdy z 20 strzałów tylko połowa została oddana z obrębu szesnastki, a łączna wartość goli oczekiwanych (xG) nie przekroczyła jednego.

Dla Olivera Glasnera czas na dostosowanie się do zmian po letnim okienku transferowym – zwłaszcza, że oprócz Olise z zawodników podstawowego składu odszedł tylko Joachim Andersen – pomału mija, a 50-latek ciągle nie znalazł wariantu, w którym ofensywa chociaż dawałaby nadzieję, że będzie lepiej. Kibice Crystal Palace nie tak wyobrażali sobie ten sezon. Mieli w końcu zerwać z łatką ligowego średniaka i powalczyć o puchary, a wygląda na to, że mogą mieć obawy o tradycyjne czterdzieścikilka punktów na koniec sezonu i spokojne utrzymanie.

***

REKLAMA

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,726FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ