Manchester City jest już pewny gry w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Obrońca trofeum mógł dzisiaj zagwarantować sobie zwycięstwo w grupie — do tego wystarczyłby remis przeciwko RB Lipsk. Niemiecki zespół ma ostatnio problemy w Bundeslidze, ale zarazem jest mocno nieprzewidywalnym rywalem. Warto jednak przypomnieć, że w pierwszym spotkaniu — rozgrywanym w Lipsku, zawodnicy Marco Rose zostali mocno zdominowani przez piłkarzy Pepa Guardioli. Logika podpowiadała, że w rewanżu będziemy świadkami podobnego scenariusza.
City zbyt pewne siebie?
Od początku dzisiejszego starcia można było odnieść wrażenie, że gospodarze nie są skoncentrowani na meczu. City starało się prowadzić grę, ale zarazem notowało sporo niechlujnych, niepotrzebnych zagrań. RB Lipsk nastawiał się na szybkie kontry, a dodatkowo czekał na błędy przeciwnika. Jeden z nich miał miejsce w 13. minucie, gdy Manuel Akanji w kuriozalny sposób dał się ograć Loisowi Opendzie. Długą piłkę posłał Janis Blashwich, Szwajcar dał się ograć Belgowi, a ten bez problemu znalazł drogę do siatki. Guardiola wyglądał, jakby nie wierzył, że Akanji jest zdolny do tak fatalnego zachowania. Katastrofa!
Manchester City dostał nieoczekiwany zimny prysznic, po którym musiał odrabiać straty. Swoje sytuacje marnowali jednak Erling Haaland oraz Rico Lewis. Lipsk czekał i… doczekał się kolejnej bramki. Tym razem Openda z dziecinną łatwością wygrał pojedynek z Rubenem Diasem, wykorzystując szokująco złą dyspozycję defensywy gospodarzy. Nic w grze Manchesteru City nie funkcjonowało tak, jak powinno, a Rodri bił rekordy strat i złych podań. Jakkolwiek to dziwnie nie zabrzmi, wynik 0:2 i tak nie oddaje jak źle prezentował się Manchester City w pierwszej połowie. Pep Guardiola zszedł do szatni gotowy na męską rozmowę ze swoimi podopiecznymi. Tak grać po prostu nie przystoi.
Manchester ogarnął się w przerwie
Manchester City do 55. minuty przeprowadził 3 zmiany — Guardiola dał jasny sygnał do podjęcia walki. W końcu, w 54. minucie swoją okazję wykorzystał Erling Haaland i zapłonął płomień nadziei dla angielskiej drużyny. Lipsk co prawda szukał swoich okazji po kontrach, ale City nie dawało już takich prezentów w obronie. Kolejne gole wydawały się już jedynie kwestią czasu. Manchester przypomniał sobie, że potrafi wymienić kilka szybkich podań z pierwszej piłki — a w 70. minucie bardzo spokojnie do wyrównania doprowadził Phil Foden. Tak jak Lipsk napracował się, by strzelić dwa gole, tak Manchester City zaskakująco łatwo odrobił straty.
Ciekawie mogło się zrobić na kwadrans przed końcem podstawowego czasu gry. Wtedy właśnie szybką kontrę wykończył Fabio Carvalho — na jego pech, arbiter odgwizdał wcześniejszego spalonego. Skoro Lipsk nie był w stanie zadać decydującego ciosu, zrobił to Manchester City — Foden obsłużył Juliana Alvareza, a Argentyńczyk zachował zimną krew, strzelając na 3:2. Guardiola mógł wkurzać się w pierwszej połowie, ale cel został zrealizowany — City wychodzi z grupy z pierwszego miejsca. Oczywiście — Akanji, Rodri oraz Dias zasługują na sporo gorzkich słów, jednak hiszpański szkoleniowiec może wierzyć, że drugi tak słaby występ w ich wykonaniu już się nie przydarzy.