Adriel Ba Loua to prawoskrzydłowy napastnik pochodzący z Wybrzeża Kości Słoniowej. Przyszedł do Lecha w sierpniu 2021 roku za rekordowe 1,20 mln euro z Victorii Pilzno. Już tego typu wydatek był sygnałem, że oczekiwania względem Iworyjczyka są duże. Niestety, zawodnik od początku zawodził. Zaczęły pojawiać się głosy, że jego kariera przy Bułgarskiej to jedno wielkie nieporozumienie, a sam transfer jest jednym z najgorszych w historii poznańskiego zespołu. Ba Loua długo zawodził… aż w końcu coś zaskoczyło.
Cierpliwość się opłaciła?
W pierwszym swoim sezonie zdołał strzelić tylko jednego gola, dokładając do tego trzy asysty. Później było tylko gorzej, bo w następnej kampanii nie zrobił tak naprawdę nic. Był najbardziej bezproduktywnym zawodnikiem w barwach „Kolejorza”. Klub nie wykazywał jednak chęci sprzedaży, lecz trzeba było jakoś działać. Do klubu przyszedł nowy zawodnik – Dino Hotić. Bośniak od razu wszedł do pierwszego składu, co by nie mówić z przytupem. Jednak doznał on kontuzji. Adriel Ba Loua dość szczęśliwie wrócił do pierwszego składu. Kibice Lecha zaczęli z pewnością odprawiać modły i życzyli sobie szybkiego powrotu do zdrowia Dino Hotica. Nic bardziej mylnego, bo reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej ostatnio pokazuje, że warto było czekać.
John van den Brom dał się już poznać z tej strony, że znakomicie wychodzi mu budowanie zawodników ofensywnych. Filip Marchwiński, Kristoffer Velde a teraz Adriel Ba Loua. Iworyjczyk w ostatnich 5 meczach Lecha strzelił 4 bramki i zanotował 1 asystę. Zrobił więcej w te pięć meczów niż przez cały tak naprawdę swój wcześniejszy pobyt przy Bułgarskiej. Czyżby poczuł, że to wskoczenie do składu jest jego ostatnią szansą na pokazanie się w PKO BP Ekstraklasie? Widać coraz większy luz w poszczególnych akcjach i pewność siebie, której po prostu wcześniej brakowało. Ba Loua potrafi znakomicie dryblować. To wiedzieliśmy już wcześniej, lecz niewiele dawało to drużynie. Teraz jego akcje wnoszą pozytywny impuls, stały się kluczowym argumentem w grze Kolejorza. To ma być piłkarz, który ma dawać szum dookoła siebie. Owszem robił to wcześniej. Tylko szkoda, że tak bardzo nieporadnie i kibice Lecha mieli serdecznie dosyć.
Cieszyć się chwilą
Wiadomo, że każdy piłkarz ma swoje chwile słabości. Adriel zdecydowanie miał ją zbyt długo w trakcie pobytu, lecz można wierzyć, że najgorsze ma już za sobą. Teraz czas na budowanie swojej pozycji w zespole. Na ten moment jest on pierwszym wyborem Johna van den Broma, bo nie ma tak naprawdę nikogo innego w chwili obecnej na jego pozycję. Powrót Dino Hotica sprawi ostrą rywalizację w roli prawoskrzydłowego – drużyna tylko zyskuje, gdy na jednej pozycji ma świetnych piłkarzy znajdujących się w formie. Trener może polegać na obu zawodnikach i to powinno napędzać intrygującą rywalizację.
Ba Loua na nowo kupił zaufanie kibiców
Nie może teraz tego zaprzepaścić. Niech się cieszy chwilą, lecz z umiarem. Musi zrobić wszystko, aby to co przez ostatnie kilka spotkań zbudował, nie uległo nagłemu pogorszeniu. Ciekawym wydarzeniem byłaby sytuacja, gdyby Adriel Ba Loua załapał się do kadry Wybrzeża Kości Słoniowej na Puchar Narodów Afryki. Mówiło się o wciąż nieobecnym Ali Gholizadehu, a tu na ten moment Lech może mieć obawy o innego swojego zawodnika, którego miałby opuścić Poznań kosztem gry na najważniejszym afrykańskim turnieju. Z taką formą? Kto wie. Futbol nie takie historie widział, a WKS nie ma typowego prawego skrzydłowego (przesunięty jest tam Jonathan Bamba). A może to właśnie perspektywa PNA sprawia, że obserwujemy piłkarskie przebudzenie 27-latka?