Bayern Monachium w teorii powinien dopisywać sobie 3 punkty jeszcze przed pierwszym gwizdkiem meczu przeciwko Augsburgowi. Różnica między potencjałem sportowym obu drużyn jest tak duża, że każdy inny scenariusz byłby sensacją. Jednocześnie Thomas Tuchel musiał zrobić wszystko, by wybić takie myślenie z głów swoich piłkarzy. Podopieczni Enrico Maassena rozpoczęli sezon od brawurowego remisu 4:4 z Borussią Mönchengladbach i zamierzali powtórzyć pierwszokolejkowe szaleństwo.
Augsburg miał pomysł, ale dwukrotnie zabrakło koncentracji
Augsburg podszedł do spotkania rozsądniej niż Werder Brema. Nie próbował iść na wymianę ciosów. Oddał piłkę rywalom i cierpliwie czekał na kontry. Te rzeczywiście się zdarzały. Dodajmy, że w pierwszej połowie to Augsburg oddał więcej strzałów! Brakowało im jednak skuteczności. Co więcej, mimo że gracze Bayernu nie mogli pokazać swoich możliwości ofensywnych, w końcu sytuację bramkową miał Leroy Sane. Jego uderzenie nie było szczególnie udane, jednak Felix Udoukhai miał olbrzymiego pecha, kierując futbolówkę do własnej bramki.
Zanim Augsburg zdążył zareagować, przegrywał już 0:2, bowiem Harry Kane skutecznie wykorzystał rzut karny po dość przypadkowym zablokowaniu piłki ręką przez Niklasa Dorscha. Uderzenie Anglika z 40. minuty było jego 12 kontaktem z futbolówką w tym meczu. Bayern nie miał olbrzymiej przewagi, a jednak prowadził 2:0. Maassen mógł w przerwie bezradnie załamywać ręce. Mimo rozsądnej grze przez większość czasu, jego zawodnicy dwukrotnie mieli pecha bądź popełnili dziwne błędy i stracili dwa gole.
Druga połowa bez historii
Po zmianie stron Bayern mógł jedynie dobić rywala. Augsburg nie miał żadnych nadziei na odrobienie strat, więc jego dyscyplina w defensywie wyraźnie się pogorszyła. Bawarczycy coraz odważniej szukali kolejnego gola, aż w końcu Alphonso Davies znalazł Harry’ego Kane’a, który bez problemu wykorzystał swoją okazję. Była 69. minuta i Augsburg właściwie mógł już rzucać biały ręcznik. To nie był tryb walca, a jednak okazał się bardzo skuteczny. Monachijczycy nie zdołali jednak zachować czystego konta. W końcówce Ermedin Demirović i Dion Drena Beljo z dziecinną łatwością rozmontowali defensywę mistrza Niemiec, ustalając rezultat na 3:1.
Kane do trafienia z Werderem dorzucił dwa z Augsburgiem i dał jasny sygnał, że jest głównym kandydatem do walki o koronę króla strzelców. Przy tak grającym Bayernie jest niemalże pewne, że jego dorobek strzelecki będzie potężny.