Spotkanie towarzyskie pomiędzy reprezentacjami Polski i Niemiec miało zarazem niską i wysoką wartość. Zdawaliśmy sobie bowiem sprawę, że zawodnicy obu nacji są już po sezonie, a stawką jest jedynie „prestiż”. Jednocześnie jednak obaj selekcjonerzy potrzebowali zwycięstwa, by kupić sobie zaufanie mediów i kibiców. Co więcej, pożegnanie Kuby Błaszczykowskiego generowało wielkie emocje, a to motywowało Polaków do walki o wygraną.
Biało-czerwoni od początku wyglądali pewnie
Oczywiście, możemy zastanawiać się na ile pewność Polaków wynikała z nijakości Niemców, którzy absolutnie nie wyglądali jak topowy zespół świata. Różnicę próbował robić Jamal Musiala, ale gra zespołu Hansiego Flicka kompletnie się nie zazębiała. Już w 13. minucie swoją sytuację miał Kuba Błaszczykowski. Zabrakło mu jednak przyśpieszenia, chociaż oddajmy — w tej akcji mógł być spalony. Polacy potrafili zorganizować się w defensywie, utrudniając rywalom zbliżanie się do bramki Wojciecha Szczęsnego. Nasi zachodni sąsiedzi zdrzemnęli się także przy rzucie rożnym, który po pół godziny gry na gola zamienił Jakub Kiwior. To był nasz pierwszy celny strzał w tym meczu. I ostatni.
W przerwie murawę opuścił Robert Lewandowski, którego zmienił Karol Linetty. Jeśli Fernando Santos mógł dać sygnał, że średnio zależy mu na końcowym wyniku, trudno o bardziej wyrazistą decyzję. Nie ujmując nic Karolowi, nigdy nie był wirtuozem futbolu, będąc reprezentacyjnym synonimem przeciętności. Po zmianie stron posiadanie piłki biało-czerwonych sięgało… 18%. Polacy nie zamierzali prowadzić gry i walczyć o podwyższenie wyniku, Niemcy nie potrafili przebić się przez nasze zasieki obronne, a i nieszczególnie czuli potrzebę podkręcania tempa. O ile w pierwszej połowie — również dzięki pożegnaniu z Kubą — można było poczuć emocje, o tyle drugie 45 minut to kompletna nuda. Swoje musiał zrobić jednak Wojciech Szczęsny, bowiem Niemcy nie grając wybitnych zawodów, zaczynali dochodzić do sytuacji. Zawsze na straży stał jednak bramkarz Juventusu.
Reprezentacja zdobyła zaufanie widzów?
Biało-czerwoni nie zachwycili, ale trudno także narzekać po takim spotkaniu. Zagraliśmy tak, by zaliczyć korzystny wynik, eliminować atuty Niemców i dowieźć do końca cenną wygraną. Rezultat idzie w świat. Na poważniejszą analizę tego meczu przyjdzie czas i zapewne rozłożymy na czynniki pierwsze, chociażby postawę naszej defensywy. Nieironicznie, potrzebowaliśmy takiej wygranej, by część kibiców uwierzyła w ten zespół. Najważniejsze jednak, by Fernando Santos zachował chłodną głowę i pamiętał, że rozegraliśmy dziś jedynie sparing.