Miał być półfinał z Ons Jabeur, lecz Idze Świątek w pojedynku o finał French Open przyszło się zmierzyć z brazylijską tenisistką — Beatriz Haddad Maią. Przed spotkaniem obie zawodniczki różniło przede wszystkim miejsce zajmowane w rankingu WTA. Iga jest liderką, a Brazylijka zajmuje 14. miejsce. Drugą różnicą był czas spędzony na korcie w trakcie całego turnieju. Polka spędziła na paryskiej mączce 5 godzin i 32 minuty, natomiast Haddad Maia aż 14 godzin i 49 minut. Przepaść. W tym Iga mogła jak najbardziej upatrywać swoich szans. Polka chciała się zrewanżować Brazylijce za zeszłoroczną porażkę w Toronto. Dodatkowo zwycięstwo dawało Idze utrzymanie pozycji liderki WTA.
Szukanie swoich szans
Od samego początku spotkania Brazylijka była w bojowym nastawieniu. Grała bardzo ofensywnie, czego dowodem jest wygrany do zera pierwszy gem meczu przy podaniu Igi. Przez chwilę można było odnieść wrażenie, że Świątek była zaskoczona postawą swojej rywalki. Zrozumiała jednak swoje błędy, zmieniła i udoskonalała stopniowo swój sposób gry. Zaczęła łapać swój rytm przy jednoczesnym niwelowaniu atutów Haddad Mai. Również zaczęła grać ofensywnie, lecz co ją różniło od rywalki to to, że popełniała mniej błędów. Nie grała zero-jedynkowo. Potrafiła poczekać na to co rywalka chce pokazać i wykorzystywała jej pomyłki.
Znakomicie grała w obronie, co tylko deprymowało niżej notowaną rywalkę. Dzięki temu przewaga rosła w zawrotnym tempie. To oczywiście nie bardzo pasowało brazylijskiej tenisistce. Też można było odnieść wrażenie, że z biegiem czasu Brazylijka odczuwała trudy turnieju. Te godziny spędzone na korcie zaczęły dawać się we znaki, a na tak grającą Igę potrzeba być w szczytowej formie. Tego dzisiaj Haddad Maia nie miała, co Iga bezlitośnie wykorzystywała. Pierwszy set padł łupem 22-letniej Polki wynikiem 6:2. Nie pozostawało nic innego jak tylko dopięcie formalności w drugim secie.
Szalona pogoń Brazylijki, cierpliwa Iga Świątek
Haddad Maia podobnie jak na pierwszy set, wyszła bardzo ofensywnie. Tylko że w drugim secie zaczęła grać tak, jakby nie miała niczego do stracenia. Nie ma się czego dziwić. Postawiła wszystko na jedną kartę. Udanie serwowała, a dodatkowo zdołała przełamać serwis Świątek. Paradoksalnie, Iga stawiana w trudniejszej sytuacji… radziła sobie jeszcze lepiej. Czuć było, że motywuje się, gdy musi „wydrzeć” punkty swojej przeciwniczce. Polka błyskawicznie odrobiła straty, a po chwili z 1:3 zrobiło się 4:3. Oddajmy jednak Brazylijce, że była dzisiaj świetnie dysponowana i dotrzymywała poziomu Idze Świątek. Dzięki temu obserwowaliśmy wiele ciekawych, wyczerpujących wymian.
Haddad Maia w drugim secie miała aż 6 piłek na przełamanie, ale nie wykorzystała 5 z nich. Iga wytrzymała szalone szarże rywalki, a o wyniku pojedynku musiał zadecydować tie-break. Podczas niego wyraźnie zdeterminowana Brazylijka robiła wszystko, by wyrównać stan pojedynku na 1:1. Powtórzmy — Haddad Maia grała odważnie i ambitnie. Należy jej się ogromny szacunek, ale… Iga Świątek jest potęgą French Open. Finał z Karoliną Muchovą zapowiada się na kolejne święto polskiego tenisa. Świątek jest w formie i ma apetyt na kolejny wygrany turniej Wielkiego Szlema.