FC Barcelona – jak smakuje pierwsze mistrzostwo w erze Xaviego?

FC Barcelona sięgnęła w sezonie 2022/23 po pierwsze od 4 lat mistrzostwo Hiszpanii. Duma Katalonii zajęła 1-sze miejsce w tabeli z dorobkiem 88 punktów. Zespół z Camp Nou zapewnił sobie tytuł już na 4 kolejki przed końcem rozgrywek – w derbowym meczu z Espanyolem wygranym 4:2. Jest to również pierwszy czempionat w LaLiga dla Xaviego Hernandeza w roli trenera. Ale jak to z walką o ligowy triumf bywa, droga do sukcesu Blaugrany wcale usłana różami nie była. W jakim położeniu zaczynała FC Barcelona, jaką drogę przeszła i gdzie leży jej przyszłość?

Wejście w sezon z wysokiego „C”

Barca zaczęła sezon w znakomitych nastrojach. Świetne okienko transferowe w wykonaniu Mateu Alemany’ego, udany presezon, naturalna ekscytacja przybyciem gwiazdy wielkiego formatu w postaci Roberta Lewandowskiego. Kibice Blaugrany zastanawiali się tylko, jak wysoko mogą zawiesić poprzeczkę swoich oczekiwań względem drużyny prowadzonej przez Xaviego. Początek kampanii 22/23 dał nadzieję na to, że Duma Katalonii może mierzyć naprawdę wysoko.

REKLAMA
  • 0:0 z Rayo
  • 4:1 z Realem Sociedad
  • 4:0 z Realem Valladolid
  • 3:0 z Sevillą
  • 5:1 z Viktorią Pilzno
  • 4:0 z Cadiz

Nie licząc bezbramkowego remisu na otwarcie sezonu z Rayo Vallecano, Barcelona pędziła jak burza. 20 strzelonych goli, tylko 2 bramki stracone, 4 czyste konta w pierwszych 6 spotkaniach sezonu. Taki bilans robił niemałe wrażenie. Na horyzoncie zbliżało się jednak spotkanie z prawdziwą zmorą katalońskiego klubu w ostatnich latach – Bayernem Monachium.

Pokonać demony niedawnej przeszłości

Wrześniowe starcie z Bawarczykami w Lidze Mistrzów miało być weryfikacją realnego poziomu Barcelony Xaviego. Jak wiemy, kilka poprzednich meczów między tymi drużynami nie kończyło się najlepiej dla Blaugrany. Począwszy od sierpnia 2020 roku i feralnego 2:8, Die Roten stali się prawdziwym koszmarem hiszpańskiej formacji. Rok później dwukrotnie wygrywali z Barceloną 3:0, upokarzając ekipę z Camp Nou. Barca po przebudowie, ze znacznie mocniejszym składem, stanęła przed szansą żeby przełamać tę złą passę.

Niestety, zwycięstwo mogło być co najwyżej mentalne. Duma Katalonii poległa w boju na Allianz Arena 0:2. I choć było to spotkanie bardzo wyrównane z wyraźnymi momentami dominacji podopiecznych Xaviego, to na koniec dnia liczy się wynik. A ten znowu faworyzował Bayern, który mimo że nie rozegrał wybitnych zawodów, to ich doświadczenie i wyrachowanie w europejskich pucharach ponownie zaprocentowało.

Co ciekawe, sam wskazałbym pierwszy mecz zeszłej edycji Champions League z Bayernem jako jeden z najlepszych występów Blaugrany w minionym sezonie. Drużynie Xaviego zabrakło po prostu trochę szczęścia i koncentracji w kluczowych chwilach rywalizacji. Fanów Barcelony przejęło zatem raczej uczucie niedosytu, aniżeli kolejnej wielkiej wpadki i kompletnego rozczarowania.

A jednak klątwa

Niestety, kolejne tygodnie nie posłużyły Barcelonie w budowaniu pewności siebie i ustabilizowaniu sytuacji w europejskich pucharach. Zespół Xaviego mógł bez problemu odhaczać kolejne zwycięstwa z niżej notowanymi rywalami w LaLiga, ale kiedy przychodziło pojedynkować się z przeciwnikami większego kalibru, nie było już tak wesoło.

Po pierwsze porażce z Bayernem nadeszła przegrana z Interem 0:1, następnie szalony remis 3:3 w rewanżu z Nerazzurri, który praktycznie pogrzebał szanse Blaugrany na wyjście z grupy, blamaż z Realem Madryt – 1:3 w ligowym El Clasico oraz 0:3 w rewanżu z Bawarczykami na dobitkę. W ten sposób Duma Katalonii oblała w zasadzie wszystkie egzaminy dojrzałości, które miały pokazać w jakim stanie znajduje się aktualnie ekipa z Camp Nou. Oczywiście, można było tłumaczyć te wpadki kontuzjami kluczowych obrońców – Ronalda Araujo, Andreasa Christensena i Julesa Kounde, czy kontrowersjami sędziowskimi. Jednak każdy kto oglądał te mecze, widział również niemoc taktyczną Xaviego, brak elastyczności drużyny i polotu w grze mimo obecności wielu jakościowych zawodników.

Poskutkowało to brakiem awansu do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, a więc ogromną stratą finansową oraz pewnymi wątpliwościami co do pracy Xaviego w roli trenera FC Barcelony.

Nowy rok, nowa Barca

Barcelona zakończyła 2022 roku w dość kiepskich nastrojach. Czerwona kartka Roberta Lewandowskiego w meczu z Osasuną i zawieszenie Polaka na kilka spotkań. A do tego remis z Espanyolem i czerwona kartka dla Jordiego Alby. Rok 2023 miał pozwolić na reset, wyzbycie się negatywnych emocji i powrót na właściwą, zwycięską ścieżkę. I tak też się stało.

REKLAMA

Między 4 stycznia a 16 lutego, Barca zaliczyła serię 11 zwycięstw z rzędu. Duma Katalonii sięgnęła w tym czasie po Superpuchar Hiszpanii, pokonując w finale Real Madryt 3:1 oraz awansowała do półfinału Copa del Rey. W lidze punktowała perfekcyjnie, jeszcze lepiej niż na początku sezonu. Wszystko szło po myśli Xaviego – defensywa zachwycała solidnością, Pedri i Frenkie de Jong wskoczyli na najwyższy poziom, zawsze znajdował się ktoś aby wziąć na siebie odpowiedzialność za zdobywanie bramek. Jednakże w oddali znów jawił się wielki rywal, którego Blaugrana mogła się obawiać – Manchester United prowadzony przez Erika ten Haga.

Liga Europy nie dla Barcelony

Obawy przed dwumeczem z Czerwonymi Diabłami w Lidze Europy były słuszne. Pierwsza batalia na Camp Nou zakończyła się remisem 2:2. To było spotkanie rozgrywane w zawrotnym tempie, gdzie obie drużyny prowadziły otwartą walkę, odkrywając się na ataki przeciwników samemu ryzykując wykreowanie szans bramkowych. Po takim starciu każda ze stron mogła czuć pewien niedosyt, jednocześnie będąc zadowoloną z neutralnego rezultatu. Sytuacja w rewanżu na Old Trafford wyglądała już zdecydowanie inaczej.

Nieobecność Pedriego i Gaviego była wtedy kolejną pechową stratą dla Barcelony. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku spotkań Ligi Mistrzów na jesieni, kiedy Blaugrana mogła narzekać na brak jakościowych defensorów. Xavi miał zatem niemałą rozterkę, kogo wystawić w miejsce podstawowych pomocników i jaki plan ułożyć na ten mecz. Otóż w wyjściowej jedenastce pojawili się wtedy Sergi Roberto oraz Franck Kessie, a pojedynek w Manchesterze rozpoczął się zaskakująco dobrze dla gości. Duma Katalonii wyszła na prowadzenie już w 18. minucie za sprawą Roberta Lewandowskiego, który pewnie wykonał rzut karny. Bardzo dobrą okazję na podwyższenie wyniku miał także Sergi Roberto, który niefortunnie skiksował przy strzale z obrębu pola karnego. Tak czy inaczej, zespół Xaviego posiadał korzystny rezultat i wystarczyło mądrze zneutralizować atuty rywala, aby nie dopuścić go do własnej szesnastki.

No i cóż… w tym elemencie niestety zarówno trener jak i piłkarze zawiedli. Na początku drugiej połowy wyrównał Rashford, a gwóźdź do trumny w 73. minucie przybił Antony strzałem zza pola karnego. Barca nie zdołała odrobić straty i w drugim roku z rzędu odpadła z rozgrywek Ligi Europy – tym razem już na etapie 1/8. Ponownie można by usprawiedliwiać tę wpadkę lukami w kadrze, czy niefortunnym losowaniem, ale to nie ma większego sensu. Fakty są takie, że Barca miała kwestię awansu we własnych nogach i raz jeszcze rozczarowała Cules w ramach prestiżowego starcia.

Mistrzostwo albo nic

Budżet Barcelony na sezon 2022/23 zakładał zdobycie mistrzostwa Hiszpanii oraz awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Jako że europejskie puchary były już poza zasięgiem drużyny z Camp Nou, Barca musiała skupić wszelkie siły na walkę w lidze. Miłym dodatkiem byłaby też oczywiście wygrana z Realem Madryt w półfinałowym dwumeczu Pucharu Króla. Choć trzeba przyznać, że tam działy się rzeczy przedziwne. Otóż Barcelona pozbawiona Pedriego, Lewandowskiego i Dembele była w stanie zwyciężyć z Królewskimi 1:0 na Santiago Bernabeu poprzez kompletne zamurowanie własnej bramki. Do tego stopnia, że Los Blancos nie oddali wtedy ani jednego celnego strzału. Natomiast w rewanżu na Camp Nou, gdzie dostępny do gry był już „Lewy”, Duma Katalonii przegrała z kretesem 0:4.

Bardzo podobny scenariusz do dwumeczu z Manchesterem – przewaga jednego gola roztrwoniona w dziecinnie prosty sposób. Odpowiednie dostosowanie się względem rywala, zamiast chęć gry piłką za wszelką cenę, to z pewnością element nad którym Xavi musi jeszcze popracować. Jednak po drodze miał miejsce prawdopodobnie najważniejszy sukces Blaugrany w sezonie 22/23, czyli zwycięstwo w ligowym El Clasico. Formacja z Camp Nou nie posypała się po bramce samobójczej Ronalda Araujo na początku spotkania. Barca była w stanie odwrócić losy meczu za sprawą niespodziewanych bohaterów. Do wyrównania tuż przed przerwą doprowadził Sergi Roberto, a gola na wagę 3 pkt i powiększenia przewagi nad Królewskimi w LaLiga, w 90+2. minucie zdobył Franck Kessie.

To niezwykle ważne zwycięstwo sprawiało, że odpadnięcie z Pucharu Króla kilka dni później nie było odbierane aż tak fatalnie. Gdyż dla Barcelony liczyło się przede wszystkim mistrzostwo Hiszpanii. I ten cel, mimo kilku wpadek pokroju przegranej z Rayo Vallecano, udało się ostatecznie osiągnąć.

Największe pozytywy

Co wyróżniało FC Barcelonę na tle innych drużyn hiszpańskiej LaLiga? W tym miejscu omówimy sobie mocne strony drużyny, która sięgnęła po krajowe mistrzostwo.

Intensywność

Pressing i intensywność gry to w dzisiejszym futbolu cechy każdej topowej drużyny (no, może z wyjątkiem Realu Madryt). I trzeba przyznać, że Duma Katalonii nie miała sobie równych w tych kategoriach. Pomocnicy czy piłkarze ofensywni jak np. Raphinha świetnie czuli się w odbiorze i często pomagali defensywie w fazie bronienia. A jednocześnie zawodnicy Blaugrany potrafili w bardzo dynamiczny sposób zdobywać przestrzeń i przenosić ciężar gry na połowę rywala. Pokazywali to wielokrotnie m.in. Frenkie de Jong, Gavi, czy Alejandro Balde. Liczba skoków pressingowych, odbudowywanie formacji, gra na małej przestrzeni – Barca wyznaczała w tym zakresie standardy, za którymi reszta drużyn z Hiszpanii nie nadążała.

Żelazna defensywa

Jak mawia znane piłkarskie porzekadło „ofensywą wygrywa się pojedyncze mecze, a defensywą zdobywa się tytuły”. I jak zwykle, ciężko się z tym nie zgodzić. Gra defensywna FC Barcelony przez większość sezonu ocierała się niemalże o perfekcję. 26 czystych kont, 20 straconych goli (z czego 7 już po zapewnieniu sobie tytułu), najniższy w lidze współczynnik xGA (dopuszczenia do okazji bramkowych) – 33.2. Świetny performance całej linii obronnej Ter Stegen – Balde – Christensen – Araujo – Kounde. Każdy z tych graczy stanął na wysokości zadania.

Bramkostrzelny napastnik

Blisko 1/3 bramek FC Barcelony w lidze zdobył nie kto inny jak Robert Lewandowski. Zdobywca tytuły króla strzelców nie zawiódł i już w swoim debiutanckim sezonie w barwach Dumy Katalonii pokazał wielką jakość. Polak uzbierał 23 trafienia i 8 asyst w rozgrywkach LaLiga, a 33 gole i 8 asyst biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki. Kapitana reprezentacji Polski w ataku starali się wspierać także inni:

  • Ousmane Dembele – 8 goli, 9 asyst;
  • Raphinha – 10 goli, 11 asyst;
  • Ansu Fati – 10 goli, 4 asysty;
  • Ferran Torres – 7 goli, 3 asysty;
  • Pedri – 7 goli, 1 asysta;
  • Gavi – 3 gole, 7 asyst;

Mimo, że liczby wielu ofensywnych graczy nie zachwycały, to często bramki przez nich zdobywane potrafiły przesądzić o wygranej w danym meczu, co miało niebagatelne znaczenie w kontekście mistrzostwa.

Co dalej?

Wiemy już, że Leo Messi nie wróci do Barcelony. Wiemy także, że Barcelona nie zagra na Camp Nou przynajmniej przez najbliższe 3 lata oraz że klub opuścili Gerard Pique, Sergio Busquets oraz Jordi Alba. Kluczowe zatem w kontekście przyszłości Blaugrany oraz jej aspiracji na przyszły sezon będzie oczywiście letnie okno transferowe.

Duma Katalonii potrzebuje wzmocnień przede wszystkim na pozycji defensywnego pomocnika oraz lewego obrońcy i skrzydłowego po tej samej stronie. Wyrwa pozostawiona przez odejście legend Barcy oraz słaba dyspozycja ofensywnych piłkarzy wymaga interwencji w tym zakresie. Bowiem na środek obrony, czy prawą stronę defensywy Mateu Alemany sprowadził już wcześniej Juliana Araujo oraz Inigo Martineza. Natomiast na pozycję Alejandro Balde, Busquetsa, czy Roberta Lewandowskiego zmienników w zasadzie nie ma.

Kto byłby mile widziany w Barcelonie? Najchętniej ktoś taki jak Andreas Christensen – darmowy transfer, wnoszący odpowiednią jakość do zespołu. Tu Duma Katalonii od dłuższego czasu uśmiecha się w stronę Illkaya Gundogana. Pomocnik Manchesteru City wciąż może jednak przedłużyć umowę z Manchesterem City. Droższą opcją, prawdopodobnie poza zasięgiem Barcy na ten moment, jest Martin Zubimendi z Realu Sociedad. Hiszpan wywalczył wraz z Txuri-Urdin awans do Ligi Mistrzów i nie ma presji, aby koniecznie szukać innego miejsca do gry.

Co do piłkarzy ofensywnych, wypożyczenie do Osasuny zakończył Ez Abde, który może być rozważany przez Xaviego w kontekście włączenia do kadry na przyszły sezon. Dużo mówi się także chociażby o wykupie Vitora Roque z Athletico Paranaense. 18-letni napastnik z Brazylii miałby kosztować około 30 mln euro i mógłby nieco odciążyć Roberta Lewandowskiego w obowiązkach strzeleckich.

Mistrzostwo Hiszpanii jako kamień węgielny przyszłych sukcesów

Kolejnym, naturalnym krokiem w rozwoju Barcelony Xaviego byłby awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. To cel jak najbardziej realny, tym bardziej biorąc pod uwagę że w kolejnej edycji FC Barcelona nie może trafić na Bayern w fazie grupowej Champions League. Jako wieloletni kibic Dumy Katalonii mam nadzieję, że tegoroczny triumf w rozgrywkach LaLiga ugruntuje pozycję klubu i doda pewności siebie całemu zespołowi. Wierzę w rozwój tego projektu i poprawę dotychczasowych niedociągnięć oraz liczę na to, że brak magicznej atmosfery Camp Nou stanie się dla Lewego i spółki dodatkowym bodźcem motywacyjnym, aby udowodnić że Barca potrafi wygrywać niezależnie od klasy rywala czy aury obiektu. FC Barcelona ma potrzebny ku temu pęd. Wystarczy dodać do tego niezbędne narzędzia i Xavi może stworzyć drużynę na miarę wielkich osiągnięć.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,718FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ