FC Barcelona wygrywa z Athletic Club na San Mames i dopisuje kolejne 3 punkty do swojego dorobku! Nie był to jednak wybitny występ Dumy Katalonii i niewiele brakowało, aby zwycięstwo wymknęło się podopiecznym Xaviego w końcówce spotkania.
Athletic miał więcej z gry, ale to Barcelona schodziła do szatni na prowadzeniu
San Mames to stadion na którym ciężka przeprawa czeka rywali wszelkiego kalibru. To tyczy się również FC Barcelony, która ostatni raz zwyciężyła w Bilbao podczas finału Pucharu Króla w kwietniu 2021 roku. Przez większość pierwszej połowy niewiele wskazywało na to, aby zespół Xaviego miał osiągnąć korzystny rezultat przeciwko Baskom. Athletic niesiony dopingiem dziesiątek tysięcy lokalnych kibiców doskoczył do Barcelony niczym żądny krwi drapieżnik. Piłkarze Ernesto Valverde grali z charakterystycznym dla siebie uporem, zakładając intensywny pressing i starając się uruchomić szybkich braci Williams w ataku po przechwycie piłki. W pewnym momencie doprowadziło to do sytuacji, w której Duma Katalonii nie była w stanie na spokojnie wyjść z własnej połowy.
Dzięki zamieszaniu wprowadzonemu w szeregi gości, swoje szanse na zdobycie gola mieli Inaki Williams oraz Raul Garcia. Strzał tego pierwszego został sparowany na rzut rożny, a główka Garcii po stałym fragmencie gry odbiła się od poprzeczki. Podczas rywalizacji nie brakowało zdecydowanych wejść i wielu stykowych sytuacji. Najlepszym obrazkiem opisującym te sceny był chyba Gavi rzucający się głową prosto pod nogi jednego z graczy Athletiku tylko po to żeby zablokować podanie.
Mimo dobrej postawy gospodarzy, zawodnikom Blaugrany wystarczyła zaledwie jedna dobra okazja w doliczonym czasie pierwszej połowy, aby wyjść na prowadzenie. Sergio Busquets zachował się bardzo inteligentnie na przedpolu i znalazł niekrytego Raphinhę, który dobrym uderzeniem na dalszy róg pokonał Juliana Agirrezabalę. Sytuacja była jeszcze analizowana przez VAR pod kątem spalonego, ale bramka została zdobyta zgodnie z przepisami.
Bez bramek w drugiej połowie, słaby Lewandowski
Gol do szatni najwyraźniej wlał w Barcelonę potrzebny spokój. Drużyna z Katalonii odzyskała rezon i kontrolowała wydarzenia boiskowe do około 70 minuty. Bardzo dobrze po stronie gości wyglądali Alejandro Balde oraz Gavi. Ta dwójka napędzała większość ataków Barcy i to co dobre w grze ofensywnej Dumy Katalonii wychodziło właśnie od nich. Odmiennie sytuacja prezentowała się w przypadku Roberta Lewandowskiego, który powrócił do składu po przerwie spowodowanej kontuzją. Polski napastnik po raz kolejny w ostatnim czasie wyglądał niewyraźnie, przegrywał większość pojedynków i nie potrafił znaleźć sobie miejsca na boisku. Dość powiedzieć, że jego najlepszą próbą był strzał głową obok bramki Agirrezabali.
Z racji na to, że Barcelonie nie udało się zdobyć bramki na 2:0, ostatnie 20 minut kosztowało Blaugranę masę nerwów. Athletic ruszył odważnie do odrabiania strat z podobnym zaangażowaniem co na początku spotkania, a Barca zdawała się bezradna wobec poczynań rywali. Los Leones próbowali na wszelkie sposoby – ze stałych fragmentów, dalekimi prostopadłymi podaniami, strzałami z pola karnego. W 89. minucie udało się nawet wyrównać, ale gol Williamsa został anulowany z racji na zagranie ręką Muniaina we wcześniejszej fazie akcji. Xavi i spółka mieli niewyobrażalny ogrom szczęścia (oraz niezawodnego Ter Stegena), że skończyli pojedynek na San Mames z 3 punktami. Jednakże z taką grą w przyszłotygodniowym El Clasico ekipie z Camp Nou może być bardzo trudno o korzystny rezultat.