Jeśli mecz z Eintrachtem Frankfurt miał być dla Napoli testem, to Azzurri zdali go niemal wzorowo. Liderzy Serie A zdominowali przedstawiciela Bundesligi, pewnie pokonując go na ich własnym stadionie. Tym samym Partenopei po raz kolejny udowodnili, że celują w najwyższe cele nie tylko na krajowym podwórku, ale także w Lidze Mistrzów.
Na Deutsche Bank Park w Frankfurcie, triumfatorzy poprzedniej edycji Ligi Europy mierzyli się z ekipą Napoli w ramach 1/8 finału Champions League. Spotkanie całkowicie zasłużenie wygrali goście (2:0) i w meczu rewanżowym to właśnie oni będą w zdecydowanie lepszej sytuacji. Zwłaszcza, że w Neapolu zabraknie zawodnika Orłów – Randala Kolo Muaniego, który będzie pauzował z powodu czerwonej kartki.
Pierwszy test zaliczony
Napoli przystępowało do spotkania z frankfurtczykami w znakomitych humorach. Partenopei mogli poszczycić się niesamowitą formę, będąc niepokonanymi w rozgrywkach ligowych od siedmiu spotkań. Podopieczni Spallettiego zdobyli w nich komplet punktów, aż pięciokrotnie zachowując czyste konto.
Jednak pomimo tej serii, to właśnie pojedynek z Eintrachtem miał być prawdziwym testem dla Azzurrich. Dlaczego? Ano dlatego, że w lidze mierzyli się oni z dość przeciętnymi (by nie powiedzieć słabymi) ekipami – Cremonese, Spezią czy Salernitaną.
Jak miało być, tak też się stało. Neapolitańczycy zagrali świetne spotkanie i bez problemu rozprawili się z przeciwnikami. Zawziętość, mobilność, ogromna pewność siebie oraz niebywały luz w grze – Partenopei prezentują się naprawdę imponująco. Tak jak ostatnio można było mieć pretensje do włoskich zespołów o bardzo słabą grę w europejskich pucharach, tak Napoli z nawiązką rekompensuje chude lata. Mówiąc prosto i bez zbędnego upiększania – grę piłkarzy spod Wezuwiusza ogląda się z niesamowitą przyjemnością.
Mister Spalletti
Mecz z Eintrachtem ponownie potwierdził kunszt trenerski Luciano Spallettiego. To co znacząco rzuca się w oczy, to umiejętność dostosowania przez niego drużyny do sytuacji boiskowych. Kiedy trzeba zwolnić i uspokoić grę, fantastycznie wywiązują się z tych obowiązków Lobotka, Zieliński czy Zambo Anguissa. Gdy trzeba przyśpieszyć do gry wchodzi duet Kvicha – Osimhen. 63-latek znalazł „złoty środek”, który idealnie łączy wszystkie formacje.
Azzurri rozpoczęli spotkanie z impetem, stawiając na wysoki pressing. Lecz widząc, że nie przynosi to korzyści, postanowili oddać piłkę przeciwnikom, cierpliwie oczekując na dalszy rozwój wypadków. Partenopei podkręcili tempo kwadrans przed przerwą, a na efekty nie było trzeba długo czekać. W 40. minucie Victor Osimhen wykorzystał kontrę i dał prowadzenie swojej ekipie.
Druga połowa upłynęła pod względem wyraźniej dominacji przyjezdnych. Mając korzystny rezultat i przewagę jednego zawodnika, Azzurri wyraźnie zwolnili tempo. Skupili się na długim posiadaniu piłki, wymienianiu podań w środku pola (świetny występ Stanislava Lobotki), jednocześnie nie zapominając o ofensywie.
Rewanż powinien być formalnością
W obecnych rozgrywkach Napoli już nie raz udowodniło, że jest klasową ekipą. Dlatego też rewanż z Eintrachtem nie powinien stanowić dla nich większego wyzwania. Liderzy Serie A są w wymarzonej sytuacji – mają dwubramkową zaliczkę oraz znajdują się w świetnej formie.
Pomimo że wiele może się jeszcze wydarzyć, neapolitańczycy śmiało mogą mieć nadzieje na zajście wyjątkowo daleko w tegorocznej Lidze Mistrzów. Choć raczej powinniśmy wzbraniać się przed nazywaniem ich jednym z faworytów do końcowego triumfu, to zdecydowanie możemy umiejscowić ich w kategorii „czarnego konia”, który może pokusić się o sprawienie niespodzianki.
Napoli prezentuje świetną „piłkę”, ich poczynania ogląda się z niebywałą przyjemnością, a każdy z zawodników wręcz emanuje swoimi najlepszymi cechami. Choć brzmi to mocno populistycznie, to raczej nikt temu nie zaprzeczy. Neapolitańczycy raz po raz coraz bardziej imponują, zaliczając najlepszy sezon od wielu lat.