Strata punktów Rakowa Częstochowa otworzyła przed Legią szansę zbliżenia się do ekipy Marka Papszuna na ledwie 5 „oczek”. By wykorzystać potknięcie aktualnego lidera Ekstraklasy, wystarczyło pokonać na własnym terenie Cracovię. „Pasy” są jednak jedną z najbardziej nieprzewidywalnych drużyn w polskiej lidze — w dobrym stylu rozbili ostatnio Górnik Zabrze, by zagrać rozczarowujące zawody i przegrać z Koroną Kielce. Plan na mecz z Legią był jednak oczywisty. Uniknąć straty gola i czekać na pomyłki przeciwnika.
Pomysł Cracovii sprawdził się już w 9. minucie
Trudno zrozumieć, co właściwie zrobił Filip Mladenović. Serb będąc w okolicy linii środkowej, popisał się pięknym podaniem, które na gola zamienił… Michał Rakoczy. Aż nie chce się wierzyć, żeby tak doświadczony piłkarz, jak Mladenović mógł zaliczyć tak kuriozalny błąd. Cracovia miała dokładnie to, czego chciała. Od tego momentu to legioniści musieli walczyć nie tylko o wygraną, ale wyrównanie wyniku.
Swoją szansę w pierwszej połowie miał Ernest Muci, na co uderzeniem z wolnego odpowiedział Karol Knap. Absolutnie nie była to jednostronna gra, „Pasy” oddały piłkę rywalowi, ale same systematycznie szukały swoich szans. Mimo 23% posiadania piłki mogły pokusić się o kolejne gole. Po zmianie stron Legia nie miała wyboru — musiała zagrać odważniej, a przede wszystkim — konkretniej. Tym razem prezent powędrował w przeciwną stronę — Siplak zdecydował się na bezmyślny wślizg w polu karnym, a Wszołek wykorzystał okazję na sprowokowanie jedenastki. Josue popisał się jednak fatalnym uderzeniem, marnując karnego.
To, co nie udało się w 55. minucie, 25 minut później zrealizował Maik Nawrocki. Wrzutka Bartosza Slisza w pole karne nie została przecięta przez żadnego z graczy Cracovii, a defensor Legii pewnym strzałem pokonał Niemczyckiego. Minutę później Pasy zdołały ponownie wyjść na prowadzenie, gdy na listę strzelców wpisał się Jakub Jugas. Legia znów musiała odrabiać straty, co udało im się w 87. minucie za sprawą Tomasa Pekharta, dobijającego piłkę po wcześniejszym uderzeniu Nawrockiego. W 7 minut zaobserwowaliśmy aż trzy gole, z czego nie mogą być zadowoleni fani Cracovii. Cel wykorzystanie błędów rywala został spełniony, ale Legia również skorzystała z biernej postawy defensywy Pasów.
Remis nikogo nie zadowala
Zawodnicy Jacka Zielińskiego zaliczyli dwa trafienia przy Łazienkowskiej, ale zarazem nie potrafili utrzymać szczelnej defensywy. Oczywiście, remis nie może zadowalać żadnej ze stron. Legia nie zdołała odrobić strat do Rakowa, a Cracovia nie wykorzystała szansy odniesienia prestiżowego zwycięstwa. Największym wygranym spotkania jest więc Raków Częstochowa.