Pierwsze spotkanie za kadencji Paulo Sousy już oficjalnie za nami i śmiało możemy powiedzieć, że był to istny rollercoaster, którego najprawdopodobniej nikt się nie spodziewał. Z piekła do czyśćca (bo remisu niebem nazwać nie można), powrót do piekła i znowu czyściec. Eliminacje do Mistrzostw Świata zaczynamy od podziału punktów po remisie 3:3 z Węgrami. Czy da się zauważyć jakieś zmiany po 90 minutach nowego selekcjonera, który miał zaledwie kilka dni na przygotowania z drużyną? Tak, przede wszystkim wróciły emocje.
Polska nie jest hegemonem, my chcemy cieszyć się z gry
Poziom polskiej piłki przez ostatnie lata nie zachwycał. Momentem przełomowym była kadencja Adama Nawałki. Były już trener reprezentacji Polski stworzył swego czasu zespół z prawdziwego zdarzenia, który regularnie przynosił Polakom wiele pozytywnych odczuć, a przede wszystkim – radość z oglądania reprezentacyjnej piłki. I mimo że ta sytuacja została mocno zachwiana za następnej kadencji, w której „panował” Pan Jerzy Brzęczek, to na tym aspekcie powinniśmy się obecnie skupić. Polska nie jest żadnym hegemonem. Oczywiście drzemie w nas ogromny potencjał, którego nie śmiem podważać ani wykluczać – w końcu mowa o prawie 40-milionowym kraju. Chcemy grać na największych turniejach i znaczyć coś w Europie. Jednak droga, przez którą trzeba będzie przejść, jest kręta i zawiła. Wszyscy najchętniej wrócilibyśmy do takich momentów, jakie miały miejsce podczas Euro 2016. Z pewnością plan Sousy również taki jest, ale ciężko oczekiwać tego na zbliżających się Mistrzostwach Europy. Dwa zgrupowania? Trochę mało, by zbudować drużynę, która ma walczyć o najwyższe cele już za trzy miesiące, ale może wystarczająco, żeby zaszczepić w zawodnikach pasję, która ostatecznie przywróci nam radość z bycia kibicem.
Polska – Węgry, czyli powrót emocji
Bardzo długo czekaliśmy na ten mecz. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że oczekiwaliśmy go, jakbyśmy mieli do czynienia z małym piłkarskim świętem. Wszyscy czuli spory niedosyt po falach goryczy, jakie przyniósł nam 2020 rok. To spotkanie miało być oddzieleniem przeszłości grubą linią. Nowe rozdanie, w którym wszystkie oczy skierowane będą na Paulo Sousę. Ale również nowe nadzieje, że jeszcze obejrzymy dobrze grającą reprezentację. Początek spotkania z Węgrami był zupełną abstrakcją, która spadła niczym grom z jasnego nieba. Cała pierwsza połowa nie wyglądała tak, jak rzeczywiście powinna. Po zmianach stron ciężar odpowiedzialności wziął na siebie trener. Trafić z roszadami też trzeba umieć, a to wyszło Sousie idealnie.
Naprawdę wiele będzie do analizowania i poprawy w naszej grze. Zarówno defensywnej, jak i ofensywnej (mimo strzelenia 3 goli). Ale jeżeli będziemy podchodzić do tematu z takim spokojem, jaki ma w sobie Paulo Sousa, może coś z tego być. Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że umiemy wrócić z dalekiej podróży i emocjonować się do samego końca. Za to należą się brawa.
fot. PZPN