Bayer Leverkusen okazał się idealnym rywalem dla Bayernu Monachium. Piłkarze ekipy Gerardo Seoane od początku prezentowali jednostajne, powolne tempo, jednocześnie dość łatwo gubiąc futbolówkę. Bawarczycy bez większego problemu już w pierwszej połowie wyprowadzili trzy celne ciosy, ustawiając cały mecz. Pierwszy zadał Leroy Sane, który nic sobie nie zrobił z obecności 6 zawodników drużyny przeciwnej w polu karnym. Warto dodać, że znakomitą pracę przy golu wykonał Jamal Musiala, które efektownie rozprowadził akcję po skrzydle.
14 minut później było już 2:0, a do asysty gola dorzucił wspomniany Musiala. Bramka obarcza jednak Lukasa Hradeckiego, które nie popisał się, przepuszczając piłkę pod ręką.
W tej części gry trafienie — pierwsze na Allianz Arenie dorzucił także Sadio Mane. Senegalczyk miał mnóstwo miejsca i mierzonym strzałem przy słupku podwyższył rezultat. Trzy gole wywołały euforię — moim zdaniem przesadną, bowiem Bawarczycy po prostu korzystali z fatalnej dyspozycji Bayeru.
Po zmianie stron Bayern nie musiał walczyć o kolejne trafienia, a Bayer… nie umiał
Żeby dać trochę emocji, Hradecky postanowił dorzucić jeszcze większy błąd, potykając się o piłkę, która trafiła do Thomasa Mullera. Trudno to opisać słowami, ale fiński bramkarz zaliczył dziś iście kuriozalny występ.
W ekipie z Leverkusen różnicę próbował zrobić Patrik Schick, który nie rzadko wracał do linii pomocy. Reszta graczy była ospała, żeby nie napisać — nijaka. Bez pressingu, ze słabą postawą w defensywie i przeciwko tak dobrze dysponowanemu Kimmichowi, nie mieli dziś większych szans. Pomocnik Bayernu był dziś prawdopodobnie najlepszym piłkarzem na murawie. Jasne, mocniejszym blaskiem błyszczał Jamal Musiala, u którego coraz częściej widać „papiery na wielką karierę”. To Kimmich zdominował jednak środek pola, boleśnie wykorzystując pierdołowatość rywala.