Czy sędzia skrzywdził Atletico? Simeone… zachowuje spokój

Atletico Madryt w miniony weekend pokonało Celtę Vigo 4:1, rozgrywając prawdopodobnie swoje najlepsze spotkanie w tym sezonie. Bayer Leverkusen zremisował z Herthą Berlin, pozostając na przedostatnim miejscu w tabeli Bundesligi. Faworyt spotkania wydawał się więc oczywisty. Podopieczni Diego Simeone mieli spokojnie dopisać trzy punkty, wykorzystując kryzys w zespole „Aptekarzy”.

Jeden z najważniejszych momentów meczu miał miejsce w 22. minucie

Po rzucie rożnym w wykonaniu „Materacy” futbolówka trafiła w rękę Edmonda Tapsoby. Piłkarze z Madrytu byli przekonani, że należy się im rzut karny. Arbiter postanowił jednak skorzystać z VARu i… uznał, że nie doszło do przewinienia.

REKLAMA
źródło: twitter/jdelga12

Sytuacja budzi spore kontrowersje. Nawet hiszpańscy dziennikarze spierają się, czy Atletico należała się jedenastka, czy też prowadzący spotkanie Michael Oliver postąpił zgodnie z przepisami. Do sprawy odniósł się szkoleniowiec hiszpańskiego zespołu, który bez większych emocji stwierdził:

Zwykle nie komentuję tego co się dzieje, jest VAR i sędzia. Nie mamy szczęścia, żeby decyzje, które mogą iść na naszą korzyść lub przeciwko nam, były na naszą korzyść.

Diego Simeone

Paradoksalnie, stonowana wypowiedź trenera Atletico ochłodziła dyskusje wobec potencjalnego rzutu karnego. O ile w trakcie spotkania temat generował potężne dyskusje w mediach społecznościowych, o tyle po konferencji prasowej więcej mówiło się o dalszej części spotkania. Tym bardziej, że piłkarze ze stolicy Hiszpanii nie zrobili zbyt wiele, by udowodnić, że to im należą się trzy punkty.

Atletico pozwalało na wiele, Bayer w końcu skorzystał

W pierwszej połowie akcji bramkowych było jak na lekarstwo, ale można było zauważyć niską intensywność graczy z Madrytu w odbiorze piłki. Gdy już zawodnicy Bayeru Leverkusen zdecydowali się na odważniejszą próbę, zazwyczaj mieli dużo wolnego miejsca i niezagrożeni mogli pokusić się o oddanie strzału. To mogło zemścić się tuż po zmianie strony, gdy niemiecki zespół w jednej akcji zaliczył poprzeczkę i słupek. Co w tej akcji robiła defensywa Atletico? Głównie przyglądała się czy piłka wyląduje w siatce.

Zawodnicy Diego Simeone odgryźli się dopiero w 67. minucie, gdy mierzony strzał Rodrigo de Paula został wybroniony przez golkipera Bayeru. Chwilę później Moussa Diaby i Patrik Schick rozmontowali defensywę Atletico – chociaż tak naprawdę w tym miejscu powinniśmy napisać, ze defensywa rozmontowała się sama. Liczba błędów popełnionych w jednej akcji była wręcz kuriozalna i obrońcy powinni jedynie podziękować Schickowi, że po minięciu bramkarza uderzył obok bramki.

Napór Bayeru nie malał już do końca meczu. W 84. minucie plasowane uderzenie Roberta Andricha dało prowadzenie ekipie z Leverkusen. Atletico próbowało odrabiać straty, ale zrobiło to tak nieporadnie, że trzy minuty później nadziało się na kontrę. Moussa Diaby wykończył sytuację z zimną krwią. Co warte zauważenia, przy obu golach asystował Jeremie Frimpong, który napędzał akcje ofensywne Bayeru. Czy Leverkusen zasłużył na wygraną? Tak, bardziej zależało im na zdobyciu trzech punktów. Simeone zdawał sobie sprawę, że jego gracze nie włożyli w ten mecz pełni sił, więc nie chciał narzekać na brak rzutu karnego. Atletico samo jest sobie winne. Bayer Leverkusen po fatalnym początku sezonu łapie oddech.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,723FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ