Było czuć, że ten mecz mógłby być opatrzony mianem towarzyskiego. Stawką bowiem tego spotkania było co najwyżej podbudowanie morale poprzez dopisanie zwycięstwa. Oczywiście jego waga byłaby większa dla Rumunów, ponieważ ci z nikim nie wygrali w grupie.
Polscy koszykarze udowadniali, że czują swoją przewagę nad rywalem. W przeciwieństwie do meczu z Hiszpanami częściej decydowali się na efektowne wykończenia akcji. Przy takiej liczbie wsadów można by pomyśleć, że ktoś na żywo tak naprawdę gra na konsoli (alley oop w wykonaniu Ponitki i Balcerowskiego to było cudeńko).
Niestety nadmierna ekwilibrystyka i poczucie ogólnego luzu w pewnym momencie doprowadziły do ciągłego utrudniania sobie gry. Biało czerwoni zwłaszcza w drugiej kwarcie zbyt często pozwalali na stratę piłki, czasami w sposób osłupiający. Z tego powodu Rumunii w pewnym momencie tracili tylko trzy punkty.
Goście tego dnia mieli na tyle umiejętności, aby dotrzymać kroku gospodarzom. Ich podstawowym rozwiązaniem taktycznym było szukanie rzutów za trzy punkty, których statystycznie oddali więcej niż tych z pola. Aczkolwiek nie wyrabiali takiej skuteczności, żeby ostatecznie wyrwać wygraną dla siebie.
W tym spotkaniu w Naszej kadrze zadebiutował Jeremy Juliusz Sochan. Na prawdę warto go obserwować. Widać, że ten siedemnastolatek ma talent i potencjał na stanie się koszykarską bestią. Być może nawet na miarę ligi NBA.
Fot.©FIBAEuroBasket