Okres przedsezonowy, to okres, w którym Chicago Bulls poczyniło ogromne wzmocnienia kadrowe. Do jednokrotnego all-stara, największej gwiazdy zespołu Zacha Lavine’a, dołączyli tacy zawodnicy, jak między innymi Alex Caruso, Lonzo Ball, Nikola Vucevic czy DeMar DeRozan.
Dzięki wzmocnieniom byki zaczynają powoli odzyskiwać swój blask z sezonu 14/15, w którym zajęli 4. miejsce w Konferencji Wschodniej. Jak wiemy nad zespołem z Chicago ciąży pewna „klątwa”, która obejmuje tytuły mistrzowskie. Jedyne 6 zwycięstw NBA miały swoje miejsce w erze Jordana, po której Bulls nie mogą się podnieść. Kto wie może to ten sezon, sezon przełamania.
Sezon życia DeMara DeRozana
DeMar DeRozan to zawodnik, trafiający najwięcej punktów w ostatnich czwartych kwartach, bo aż około 8.0 na mecz. Oprócz tego DeRozan trafia na skuteczności 91% z linii rzutów wolnych, z której też oddaje najwięcej rzutów z całej ligi. DeMar notuje także wzrost statystyk punktowych, bowiem trafia 26.9 punktów na mecz, co jest większym wynikiem o aż 5.3 punktu względem poprzedniego sezonu! Dokłada do tego również 5 zbiórek i 4.5 asysty.
Były skrzydłowy Spurs to również król ostatniego tygodnia, w którym jako jedyny zawodnik w historii trafił dwa game winnery z dnia na dzień!
Pierwszy z nich miał miejsce w meczu z Indianą Pacers, zakończonym ostatecznie wynikiem 108 – 106. DeMar zanotował wtedy linijkę 28-3-6.
Następnie w stolicy USA byki wygrały 120 – 119 z Wizards, a DeRozan zdobył 28 punktów, 9 zbiórek i 5 asyst.
Cichy architekt sukcesów Bulls
Mimo że wszyscy zachłysnęli się niesamowitą formą „DDR-a”, należy również pamiętać o drugim zawodniku byków, bez którego to wszystko nie miałoby miejsca.
Zach Lavine w dwóch meczach, w których padł buzzer beater DeMara DeRozana zanotował kolejno linijki 17-6-4 i 35-5-3, a w meczu z Orlando Magic został MVP spotkania, zdobywając przy tym 27 punktów i notując 3 zbiórki. Oprócz tego Zach notuje w tym sezonie 26.3 punktów, 5.1 zbiórek oraz 4.2 asyst na mecz.
Mecz z Wizards był od początku pod dyktando Zacha Lavine’a, który do pierwszej połowy zdobył aż 23 punkty i być może gdyby nie genialny występ Amerykanina, game winnera wcale by nie było. To tylko pokazuje, jak wspaniałym duetem są zawodnicy byków i jak potrafią się dopełniać.
Chicago Bulls są na ten moment liderem Konferencji Wschodniej z bilansem 25 – 10 i nie zapowiada się, aby miało się to w najbliższej przyszłości zmienić po ostatnich dwóch porażkach Brooklyn Nets.
Należy również pamiętać o tym, że nie tylko zawodnicy wspomniani wcześniej zasługują na pochwały za wspaniałą passę byków. Alex Caruso i jego szalony impakt obronny, czy Lonzo Ball i jego playmaking… można tak wymieniać bez końca, a to dlatego, że ekipa Billy’ego Donovana gra naprawdę wspaniały basket.